Wielu mówi, że sprawy rodzinne są wyłącznie wewnętrznym problemem familii. Powinny one zostać rozwiązane w wąskim, wtajemniczonym gronie. Czy jednak zawsze tak musi być? A może sprawiedliwości dochodzić mogą również osoby spoza kręgu rodzinnego? Czy odkrywać tajemnicę musimy my? Jak było naprawdę? Warto było dociekać? Oto recenzja 12 minut.
Fabuła
Fabuła
12 minutes opowiada o mężczyźnie, który utknął w pętli czasu wynoszącej tytułowe 12 minut. Dlaczego tam trafił? Czy może to mieć związek z jakąś mroczną tajemnicą, o której nikt nie chce mówić?
Fabuła jest momentami mocno pokręcona i miesza się. Mimo to jest bardzo wciągająca.
Udźwiękowienie
Jedną z mocnych stron
12 minutes jest dubbing. Swoich głosów w produkcji użyczyli Daisy Ridley (
Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy), James McAvoy (
X-men: Pierwsza klasa), Willem Dafoe (
Lighthouse). Znane nazwiska nie przyciągają wyłącznie swoich fanów do gry, spełniają równocześnie bardzo dobrze swoją pracę i nadają produkcji niepowtarzalny charakter – który na marginesie i tak bez tych nazwisk by istniał. Swoje zadanie spełnia również ścieżka dźwiękowa – zagęszcza ona atmosferę, elektryzuje gracza i motywuje do działanie. Jednocześnie przy którymś powtórzeniu danego motywu, możemy już domyślić się do czego za chwilę dojdzie, czy osiągnęliśmy zamierzony cel, czy będziemy musieli przeżywać te same 12 minut jeszcze raz.
Coś przełomowego
Duża część graczy, tak jak z resztą i kinomanów, oczekuje od produkcji czegoś nowego i przełomowego. Siadają oni, czy to przed komputerem, czy na sali kinowej, trzymając kciuki, że nie będzie to kolejna
jazda na kliszach. I uważam, że
12 minutes może spełnić ich pragnienia. Jest to bowiem coś na pewno wyjątkowego. Występuje tu mechanika, która pozwala nam na wykonanie najróżniejszych czynności w mieszanych, wybranych przez nas kombinacjach. Gdyby nie fabuła gry, można by powiedzieć, że jest to symulator. Gracz chce się napić? Ależ oczywiście. Sprawdzić szuflady i garderobę? A jakże. Zadzwonić gdzieś. Czemu nie?
12 minut pozwala na wszystko, od zjedzenia ciastka po zamknięcie się w szafie. Momentami tych możliwości jest tak dużo, że gracz sam nie wie co ma zrobić. Może się przez to kręcić w kółko. Czasami brakuje jakieś podpowiedzi, aby
ruszyć dalej.
Podchodząc do tego tytułu, trzeba mieć ogromne pokłady cierpliwości. Wytrwałość jest jedną z najważniejszych cech.
12 minut to gra logiczna, więc wymaga oczywiście myślenia, nawet kilka ruchów do przodu. Produkcja jest bardzo dopracowana, jeżeli chodzi o mechanikę. Wszystko jest przemyślane do początku do końca. Od początku do końca gracz wraz z bohaterem odkrywa coraz to więcej tajemnic. A do jego zadań należy wyłącznie, aby dowiedzieć się, co się dzieje teraz, co się działo w przeszłości i co się wydarzy w przyszłości.
Tylko mieszkanie?
Mapa w
12 minutach nie należy do najobszerniejszych. Przez większość gry nie jest jednak klaustrofobicznie. Każde pomieszczenie mieszkania jest istotne i ma swoje przeznaczenie. Na mapę składa się kuchnia połączona z salonem, łazienka, sypialnia i garderoba. Na początku i końcu gry ukazane zostają również inne miejsca, ale nie są one dostępne do eksploracji w innych momentach. Każde z tych pomieszczeń ma swoją mechanikę i fabułę oraz poukrywane przedmioty. Jak je gracz użyje?
[gallery ids="172770,172768"]
Czy wygląda to niesamowicie?
Grafika momentami to najsłabsza część gry. Jako że widok na wydarzenia jest z góry i to w dosyć dużym oddaleniu, nie razi to w oczy i można na to nie zwrócić uwagi. W niektórych momentach kamera jednak się zmienia, przez co widać piksele i drobne niedopracowanie. Z kolei inne elementy, jak na przykład deszcz, bawią oko swoim realnym wyglądem. Niektóre ruchy postaci są również momentami kanciaste i nie wygładzone. Wszystkie negatywne elementy mimo wszystko to cechy, na które raczej nie zwraca się aż tak uwagi. Uważam jednak, że warto było o tym wspomnieć.
12 minut to coś, co przyciągnie wielu. Produkcja Luisa Antonio to gra, na którą nikt nie czekał, ale każdy potrzebował. I chodź pewne elementy są trochę niedopracowane, to patrząc na całość, sprawia ona wrażenie aż nadto przemyślanej. Zanim jednak ktoś grę uruchomi, niech zaparzy sobie herbatkę i przygotuje na całą noc ciągłych powtórek, odczuć déjà vu i odkrywania tajemnicy.
Ilustracja wprowadzenia: fot. Annapurna Interactive
Absolwent szkoły muzycznej I stopnia. Miłośnik kina i szeroko rozumianej popkultury. Korespondent z Festiwalu Filmowego w Cannes. Były zawodnik footballu amerykańskiego, a także Mistrz Polski Juniorów w tej dyscyplinie.