Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kino Świat

Clid the Snail – recenzja gry. Gdzie ja, tam mój dom

Autor: Kamil Witkowski
17 grudnia 2021
Clid the Snail – recenzja gry. Gdzie ja, tam mój dom

Gry postapokaliptyczne da się podzielić na dwa obozy. Pierwszy to gry, w których nadal – mimo końca świata – występują ludzie. Drugi natomiast skupia się na losach świata po ludziach. Wtedy zwykle dostajemy jakieś maszyny czy zwierzęta o ludzkich cechach. Tak samo jest i tym razem. W Clid the Snail wcielamy się w ślimaka, który buduje własne bronie, mówi w swoim własnym języku i chodzi na swoich własnych nogach. Czy to jednak nie przesada?

W grze Clid the Snail wcielamy się w tytułowego ślimaka Clida. Przez swoje czyny został on wygnany z rodzimej cytadeli i zmuszony jest przemierzać świat w poszukiwaniu nowego domu. Towarzyszy mu jedynie jego blaster, który sam stworzył, oraz świetlik Belu. Razem stawiają czoła różnego rodzaju przeciwnikom, pułapkom i przeciwnościom losu. Okazuje się, że droga nie będzie taka prosta, jak na początku zuchwały ślimak mógł myśleć. Gdzie się nie obejrzy, tam coś chce go zabić. Na szczęście dzięki swoim umiejętnościom, wyposażeniu i ogromu szczęścia jakoś udaje mu się pokonać kolejne przeszkody stające mu na drodze. Szczęśliwie wpada na postacie, które nie są nastawione do niego negatywnie. Są to przede wszystkim sklepikarze oraz przedstawiciele innych gatunków, którzy tak samo jak Clid zostali wygnani ze swoich domów. https://www.youtube.com/watch?v=bn8dvuIIW3M&ab_channel=%D0%A2%D1%8B%D0%B2%D1%82%D0%B5%D0%BC%D0%B5%D0%B8%D0%B3%D1%80%D1%8B%21 Warto skupić się trochę bardziej na świecie przedstawionym. Łatwo się domyślić, że jest on gigantyczny dla tak małej istoty, jaką jest ślimak. Uświadamiają nam to dodatkowo rzeczy, które spotykamy po drodze. Mogą to być zapalniczki, książki czy nawet pierścionki. Mało tego! Na naszej drodze nie raz i nie dwa natrafimy na szczątki Giganta. Tym właśnie słowem stworzenia żyjące w świecie przedstawionym nazywają ludzi. Warto zaznaczyć, że mapa gry jest podzielona na wiele mniejszych elementów. Na szczęście czas ładowania między nimi jest bardzo krótki i zupełnie nie wyrzuca z immersji. Świat jest przedstawiony genialnie. Szybko pomaga się w nim zanurzyć, a jak już złapie, to nie chce nas wypuścić. Genialnym zabiegiem jest także stworzenie osobnego języka dla każdej z ras zwierząt, które spotkamy w grze. Na szczęście jednak rozumieją się one nawzajem, a polskie napisy służą za tłumaczenie.
Clid the Snail
fot. zrzut ekranu z gry Clid the Snail

Zobacz także: Sam & Max: Beyond Time and Space Remastered - recenzja gry. Stara zabawa w nowych szatach

Świat gry nie wyglądałby jednak tak dobrze, gdyby twórcy nie przyłożyli się zarówno do grafiki, jak i optymalizacji. Naprawdę czuć zarówno mrok, jak i piękno i magię otaczającego nas świata. Wielokrotnie można zatrzymać się, aby przyjrzeć się detalom, które na pierwszy rzut oka są niezauważalne. Design świata oraz postaci w Clid the Snail naprawdę zasługuje na pochwałę. Niestety, jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową, jest gorzej. Co prawda ma ona swój klimat, ale zbyt często się powtarza, a do tego łatwo wyczuć, że jest robiona na jedno kopyto. Niestety, jest dość charakterystyczna. Gdyby twórcy postawili na coś bardziej neutralnego, nie rzucałoby się to aż tak bardzo w oczy. Albo raczej w uszy. Cała reszta dźwięków jest wykonana naprawdę na wysokim poziomie. https://www.youtube.com/watch?v=G5vG0DZfor0&ab_channel=PlayStation Walka jest dość łatwa. Całe szczęście. Przy rzucie izometrycznym może się wydawać, że sprawne celowanie i strzelanie jest niemożliwe. Na szczęście twórcy pokazują nam, że to nieprawda. Sceny i elementy walki są dynamiczne i sprawiają, że aż sztywniej siedzi się w fotelu. Nie są wyzwaniem, ale dzięki temu pomagają zżyć się z postacią i jeszcze bardziej wczuć w świat przedstawiony. Twórcy stawiają tutaj zarówno na przyjemne doznania audiowizualne, jak i na rozgrywkę oraz fabułę. Gdyby nasza postać co chwila umierała, niestety fabuła zeszłaby na dalszy plan. W tej grze naprawdę można wyczuć idealny balans między spokojnym zwiedzaniem świata, a elementami walki.
Clid the Snail
fot. zrzut ekranu z gry Clid the Snail

Zobacz także: Asterix & Obelix: Slap them All! – recenzja gry. Micha i kilku Rzymian do lania to wszystko czego Wam trzeba?

Krótko mówiąc, Clid the Snail jest perełką pośród gier niedocenianych i takich, o których nie mówi się zbyt wiele. Rzut izometryczny dodaje powiew świeżości do czegoś, co moglibyśmy zobaczyć w grze Biomutant. Świat jest zaprojektowany z dbałością o najmniejsze szczegóły. Graficznie gra wygląda genialnie, a przy tym się nie zacina. Można by było trochę bardziej popracować nad soundtrackiem, ale nie można mieć wszystkiego. Fabuła wciąga i zachęca do odkrywania coraz dalszych fragmentów świata. Świetnie, że twórcy dodali polskie napisy, bo niestety nadal się zdarza, że język polski bywa pomijany. Równowaga między odkrywaniem świata, fabułą i walką jest idealna. Innymi słowy, Clid the Snail naprawdę pozytywnie zaskakuje, nie nudzi i wciąga. Tytuł zanosi się na świetną zabawę na wiele godzin. Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.