Najnowsza produkcja studia Deck Nine, Life is Strange: True Colors po raz kolejny odpowiada na pytanie: co, jeśli weźmiemy niestabilną emocjonalnie osobę ze straszną przeszłością i damy jej supermoce?
Po bardzo udanej pierwszej produkcji
Life is Strange, świetnym, samodzielnym dodatku dodatku
Life is Strange: Before the Storm, sequelu zatytułowanym
Life is Strange 2 oraz spin-offie serii:
Awesome Adventures of Captain Spirit, dostajemy najnowszą odsłonę serii, czyli
Life is Strange: True Colors. Po raz kolejny grę ubrano w pastelową grafikę, która tym razem nieco bardziej uderza w realizm. Lokacje oraz postacie spotykane w świecie gry są barwne i ślicznie wykonane. Krajobrazy, które możemy podziwiać w tej produkcji potrafią zapierać dech w piersi. Piękne zachody słońca, śliczne wodospady, rośliny czy ostatecznie sama główna lokacja, czyli miasteczko Haven Springs, skłaniają do zatrzymania się na chwilę i podziwiania ich.
fot. zrzut ekranu z gry Life is Strange: True Colors
Barwne postacie, które dostały życie przez aktorów głosowych oraz technologie motion capture wyglądają niesamowicie. Widać, że dalej są pastelowe, ale emocje na ich twarzach oraz same twarze są jak najbardziej prawdziwe. Na pierwszy rzut oka widać, jakie emocje czują te postacie. Na ich twarzach łatwo zobaczyć zmarszczki czy łzy, które naprawdę sprawiają, że ci bohaterowie żyją. Każda osoba, którą spotkamy jest inna. Każda osoba ma swoją własną historię i podejście do życia. Możemy zarówno spotkać staruszkę wypierającą się swojej choroby (Alzheimera), jak i jej wnuczkę chcącą ją wspierać. Po mieście spaceruje także samotna matka, która jednocześnie kocha i nienawidzi swojego syna.
https://www.youtube.com/watch?v=b6CkzwVAr0M
Małe miasteczko Haven Springs aż kipi życiem. Na naszej drodze stanie na przykład dwójka przyjaciół: Steph (która będzie główną postacią w DLC do tej gry) oraz Ryan. Znają się oni już dosyć długo, a połączyła ich przyjaźń z Gabem – bratem głównej bohaterki. Szybko okazuje się, że są w stanie zrobić dla swoich przyjaciół naprawdę wiele. Steph jest melomanką, która prowadzi sklep z płytami oraz miejscową radiostację, a Ryan jest tutejszym leśniczym. Jak łatwo się domyślić, w małym miasteczku każdy każdego zna. Każdy o wszystkim wie, w związku z tym, gdy szykuje się jakiekolwiek wydarzenie, angażują się w nie wszyscy. Tak też dzieje się podczas corocznego festiwalu czy sesji
LARP (Live action role-playing), w którą momentalnie zaangażowało się całe Haven Springs.
fot. zrzut ekranu z gry Life is Strange: True Colors
Jednak to, co buduje wspaniały klimat
Life is Strange: True Colors to nie tylko śliczna grafika czy postacie, z którymi łatwo się zżyć. Niezmiernie ważnym elementem jest tutaj także muzyka. Soundtrack gry sprawia, że gracz nie chce się spieszyć. Kiedy główna postać siada sobie, aby posłuchać muzyki, my siedzimy z nią. To dzięki soundtrackowi łatwiej nam poczuć w danym momencie emocje, które twórcy chcieli, abyśmy odczuli. Główna bohaterka ma mieszane odczucia co do swojej osoby, co widać od początku. Moment, gdy wchodzi do mieszkania i znajduje w nim gitarę, po czym siada na krześle i zaczyna grać oraz śpiewać swoją własną wersję utworu mxmtoon - Creep, który jest coverem piosenki grupy Radiohead o tym samym tytule, przyprawia o ciarki. Widać, ile ten tekst dla niej znaczy. Widać ból, cierpienie i niepewność, które malują się na jej twarzy. To muzyka nadaje takim elementom dodatkowy wydźwięk, który nie byłby możliwy bez niej.
https://www.youtube.com/watch?v=gW8S0nijHsY
Mamy już trzy, bardzo ważne dla tej gry elementy, czyli grafikę, soundtrack i postaci. Brakuje jeszcze tego, bez czego to wszystko nie trzymałoby się kupy. Mowa tu o fabule. Historia
Life is Strange: True Colors opowiada o Alex Chen, która trafia do małego miasteczka zwanego Haven Springs. Jedzie tam odnaleźć swojego dawno utraconego brata i odkryć nowy sens życia. Do tej pory tułała się po domach dziecka oraz rodzinach zastępczych w tę i z powrotem. Jednak jest w niej coś niesamowitego. Jest to dziewczyna, która posiada nadprzyrodzoną zdolność odczytywania emocji innych ludzi oraz patrzenia na świat takim, jakim oni go widzą. Sposób, w jaki wykorzysta swoją umiejętność, wpływa na to, jak potoczy się nie tylko jej życie, ale także życie mieszkańców Haven Springs.
fot. zrzut ekranu z gry Life is Strange: True Colors
Poza przyziemnymi problemami mieszkańców, Alex odkrywa także mroczny sekret miasteczka, w który zamieszanych jest więcej osób, niż może się wydawać. W czasie swojego pobytu w Haven Springs, spróbuje rozwiązać zagadkę. Pomogą jej w tym oczywiście jej umiejętności. Jednak będzie mogła także liczyć na swoich przyjaciół. Mroczna tajemnica okaże się mieć wiele niesamowitych zwrotów akcji, przez które przyjdzie się zastanowić, czy na pewno warto znać prawdę.
https://www.youtube.com/watch?v=-R-UU8h-iAo
Life is Strange: True Colors jest grą świetną. Zachęca do eksploracji nie tylko lokacji, ale także relacji międzyludzkich oraz skłania do refleksji. Dzięki genialnemu soundtrackowi gra zostaje z nami dłużej niż same 9-10 godzin potrzebnych na przejście tytułu, ponieważ same utwory zapadają bardzo głęboko w pamięć. Sterowanie jest proste, więc nawet osoby, które na co dzień nie mają do czynienia z grami, na pewno sobie poradzą. Fabuła gry wciąga ogromnie, a do tego jest podzielona na 5 epizodów po około dwie godziny, co ułatwia przyswojenie tytułu. Na PlayStation 4 Pro niestety można uświadczyć czasem utraty klatek, jednak nie jest to coś, co mogłoby bardzo przeszkadzać. Trzeba przyznać, że Deck Nine naprawdę się popisało, tworząc ten tytuł.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.