Monster Hunter: Rise, to tytuł, który jeszcze nie tak dawno temu przyciągnął wielu pod czerwoną banderę Nintendo, z uwagi na swoją ekskluzywność na platformę Switch. Teraz, najnowsza duża odsłona serii Monster Hunter, wkracza na konsole PlayStation i Xbox - czy ma do zaoferowania coś więcej niż wersja Nintendo?
Klasycznie dla serii
Monster Hunter, wcielamy się tu w łowcę, którego zadaniem jest poznanie otaczających wioskę bestii i unicestwić każde zagrożenie dla bezpieczeństwa jej mieszkańców. Nie ma tu więc co oczekiwać na rozległe intrygi czy zwroty akcji - pod tym względem,
Monster Hunter: Rise nie stara się odkrywać koła na nowo.
Tym, co odróżnia grę od swoich prekursorów, jest wertykalność map. Obecne tu wysokie górskie pasma, lasy czy klify, to nie tylko odległe tła, lecz w pełni grywalne lokacje, do których możemy dotrzeć. Robimy to dzięki pso-podobnym towarzyszom, które uważam za jedne z najlepszych nowości w świecie
Monster Hunter. Na grzbiecie naszego futrzastego kompana podróżujemy znacznie szybciej, a także z łatwością zdobywamy pobliskie wzgórza.
Podobnie jak w przypadku gier z serii
Horizon, kluczem do zwycięstwa w
Monster Hunter: Rise, jest poznanie swojego przeciwnika. Ulepszanie zbroi i broni oczywiście zwiększa wasze szanse w boju, jednakże to nabyte poprzez doświadczenia umiejętności, przechylają szalę zwycięstwa. Tak jak mechaniczne potwory ze świata Aloy, tak i tu zwierzęta mają swoje własne zachowania i zwyczaje. Jako profesjonalny łowca potworów, musisz poznać ich słabości oraz słabe punkty, aby móc stać się najlepszym z bohaterów.
Od strony mechanik, gra oferuje czternaście typów broni, a każdą z nich walczy się inaczej. Podobnie jak w przypadku
Monster Hunter: World, ich ilość trochę przytłacza, a skromność samouczka, zniechęca do zapoznania się z każdą z nich. Obecny jest tu także tryb współpracy online - będący powtórką systemu z części
World.
Tym co wyróżniło ogrywaną przeze mnie wersję na PS5, było zdecydowanie sprężenie zwrotne w padzie DualSense, które świetnie sprawdza się przy korzystaniu z łuku.
Po zapoznaniu się ze sporą zawartością tego, co oferuje
Monster Hunter: Rise, dochodzę do wniosku, że jest to bardzo przyjemny i przystępny tytuł, który powinien przypaść do gustu fanom
Monster Hunter: World. Tym na co mógłbym narzekać, jest ubogość, która być może wynika głównie z tego, iż wciąż wspominam bogactwo i przepych, jakim charakteryzowała się część z podtytułem
World.
Ubarwiony wschodnią kulturą Rise, stoi jednak pewnie na własnych nogach, a jego humor i zachęcanie do progresji, są w stanie przyciągnąć zarówno tych co
Monster Hunter kochają, jak i tych, co dopiero po cichu do niego wzdychają.
Ilustracja wprowadzenia: materiały promocyjne
Pasjonat popkultury i ludzkiej złożoności, amator w opowiadaniu historii. Niektórzy mogą mnie znać z Instagrama, gdzie jako PlayStation_Dreamer pobudzam marzenia i bawię się sztuką