Rabbids: Party of Legends, to najnowsza odsłona marki "Kórliki", będącej dla Ubisoftu czymś w rodzaju hubu do produkowania rozstrzelonych gatunkowo produkcji. Seria która wyrosła z Raymana (którego niedługo po swym debiucie uśmierciła) w swym krwiobiegu opiera się na przeróżnych mniej lub bardziej kreatywnych minigrach, które ogrywać możemy zarówno z komputerem, jak i znajomymi.
Rabbids: Party of Legends zabiera nas do antycznych Chin, które przesiąkają zarówno warstwę narracyjną, jak i wygląd naszych bohaterów oraz wpadające w ucho dżingle muzyczne. Głównym trybem rozgrywki jest tryb przygody. Wraz z przyjaciółmi (albo oponentami kierowanymi przez komputer) podróżujemy w nim po mistycznej krainie w celu odnalezienia jak największej ilości ksiąg, które zastępują znane z
Mario Party gwiazdki. Książki zdobywa się klasycznie poprzez osiąganie jak najlepszych wyników w mini grach opartych na rywalizacji. Ciekawym urozmaiceniem dla graczy osiągających najsłabsze wyniki są występujące co jakiś czas okazje, podczas których to mogą oni skraść kilka książek pozostałym graczom. Elementami wyróżniającymi kampanię są także oparte na hazardowych zasadach koła fortuny. Każdy z graczy decyduje, jak wiele z posiadanych przez siebie książek pragnie zaryzykować, dla możliwego, późniejszego zysku, o ile koło fortuny zatrzyma się na właściwym polu.
https://www.youtube.com/watch?v=Ck0IrfrBu6I
Największą zaletą mini gier w
Rabbids: Party of Legends jest ich autentyczny humor, który idealnie wpasowuje się do imprezowych posiadówek z padem w ręku. Rodzaje obecnych tu gier zapewne nie będą zaskoczeniem dla osób grających w gry z serii
Mario Party. Tym, co według mnie działa jednak na korzyść mini-gier z
Rabbids: Party of Legends jest ich długość, która przewyższa pojedyczne rozgrywki znane z przygód włoskiego, wąsatego hydraulika. Grze Ubisoftu bliżej jest do gier spod szyldu
Buzz! z czasów PlayStation 2.
Rabbids: Party of Legends w swych poziomach często daje graczom kilka żyć, jak na przykład w mini grze opartej na spychaniu przeciwników na zmniejszającej się co chwila arenie, przez co gracze mają więcej szans na opanowanie mechanik i przejęcie inicjatywy.
Dla graczy których nie interesuje tryb fabularny, twórcy stworzyli tryb arcade, w którym to możemy określić, jak długo trwać ma dana rozgrywka, a także jakie konkretne mini gry będą się na nią składać - tutaj pojawia się jednak mechanizm, który moim zdaniem nie spełnia roli, jaką pierwotnie zaplanowali dla niego twórcy. System progresji.
Rabbids: Party of Legends skonstruowano tak, że po ukończeniu każdej z mini gier, gracze nagradzani są punktami doświadczenia. Po zapełnieniu paska doświadczenia, nagradzani jesteśmy nowymi Kórlikami, których awatary możemy później przejąć, a także nowymi mini grami, które są z góry poblokowane, dopóki nie uzbieramy dość punktów w poprzednich, znanych nam już mini grach. System który powinien zachęcać do głębszego poznawania gry, w rzeczywistości zmusza nas do kilkukrotnego odtwarzania gier, jakich być może nie lubimy, aby móc odblokować więcej poziomów.
Kolejną wadą
Rabbids: Party of Legends jest ilość zawartych w niej gier. Z uwagi na cenę gry, można by oczekiwać od niej czegoś więcej w kwestiach zawartości, niż zabawy, podczas której łowcy trofeów odblokują wszystko po kilku godzinach rozgrywki.
Rabbids: Party of Legends jest więc produkcją nierówną. Jeżeli wam i waszym znajomym sprawiają frajdę produkcje pokroju
Wiedza to potęga, Szymparty, Frantics to
Rabbids: Party of Legends zdecydowanie również zda tutaj egzamin. Jest to po prostu gra, którą fajnie się pochwalić na jednej z imprez, by na parę chwil zebrać razem przyjaciół do wspólnej rozgrywki i wnieść coś nowego do klasycznych ciągów spotkań.
Ilustracja wprowadzenia: materiały promocyjne
Pasjonat popkultury i ludzkiej złożoności, amator w opowiadaniu historii. Niektórzy mogą mnie znać z Instagrama, gdzie jako PlayStation_Dreamer pobudzam marzenia i bawię się sztuką