Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kino Świat

Seed of Life - recenzja nowej przygodówki

Autor: Jakub Siwiec
16 sierpnia 2021
Seed of Life - recenzja nowej przygodówki

Seed of Life to całkiem przyjemna przygodówka, nieco przypominająca Prince of Persia: Piaski czasu. To naprawdę miły powrót do starych gier, w których liczyły się przede wszystkim zwiedzanie świata i skakanie po przeszkodach. Oglądając zwiastun, myślałem, że będzie to gra łamigłówkowa. Co prawda łamigłówki tutaj się znajdują, ale nie położono na nie aż tak dużego nacisku, jak można było się spodziewać.

Nie bez powodu przywołałem wcześniej jedną z moich pierwszych i najulubieńszych gier, w które zagrałem – Prince of Persia: Piaski czasu. Te gry mają kilka wspólnych elementów. Pierwszym elementem jest świat, który jest bardzo kolorowy i odkrywczy. Seed of Life naprawdę cieszy oczy. Przeważa tutaj kolor żółty, który jest motywem przewodnim całej gry. Kolejnym elementem wspólnym tych produkcji jest to, że nie posiadają otwartego świata, cały czas prze się naprzód, lecz czasami można powrócić do wcześniejszych lokacji. I wydaje mi się, że tutaj podobieństwa się kończą. To teraz nieco o historii Seed of Life. Główna bohaterka Cora mieszka razem z dziadkiem w świecie Lumia. Jednak dziadek Cory opuszcza dom z nieznanych powodów. W tym świecie niezwykle ważną rzeczą jest Lumium, substancja (moc), która nadaje całokształtu całemu światu. Niestety, świat ten umiera. Pewnego dnia Cora, zmęczona czekaniem na dziadka, wyrusza w podróż, aby odkryć tajemnice Lumii i uratować ją od zagłady. Niedługo później poznaje obcego przybysza Nar, który zaczyna jej pomagać. https://www.youtube.com/watch?v=3Z8wGWOcuT8

Zobacz również: Chernobylite – recenzja gry. Nie oceniaj gry po zwiastunie

Kolejnym ważnym aspektem w tego typu grach jest walka, której w tej grze po prostu nie ma. Jedyna namiastka walki polega na omijaniu krążących niebieskich duszków (lub robotów), które potrafią być katorgą dla gracza. Twórcy postawili ogromny nacisk na umiejętności zręcznościowe. Tak więc Cora zmuszona jest do ciągłego skakania po skałach lub innych przeszkodach. Przy użyciu specjalnych umiejętności rozgrywka może stać się ciekawsza, lecz trzeba nieustannie kontrolować zapas Lumium. Pomimo tego, że w grze nie ma walki, dalej istnieje zdrowie. I tutaj kolejne odwołanie, tym razem do Dead Space, które w bardzo ciekawy sposób zastąpiło paski zdrowia. W Seed of Life istnieją paski zdrowia oraz Lumium w rogu ekranu, lecz twórcy dodali je również na kombinezonie bohaterki. Cora posiada plecak, w którym pokazane są zdobyte kapsuły oraz życie i Lumium w jednostkach. Jak już wcześniej wspomniałem, zastępcę many można zwiększać za pomocą krzaków z Lumium, a zdrowie można odzyskiwać w specjalnych kapliczkach, które odblokowywane są dopiero po uzyskaniu odpowiedniej ilości Lumium. Moją największą bolączką w grze była lawa. Jest to tak niedopracowany element, że aż poświęcę mu osobny akapit. Dotknięcie lawy = śmierć – logiczne. Jednak zatrważająca jest tutaj fizyka lawy. W grze jest pewien moment, w którym trzeba pokonać rzekę lawy, skacząc po dryfujących kamieniach. Ta lawa nie płynie, po prostu tekstura lawy leci sobie w prawo. To tak jakby deska z sękami była nieustannie przesuwana w jedną stronę. Nie wiem, czy jestem w stanie dokładniej to wytłumaczyć. To samo tyczy się dryfujących kamieni, które poruszają się wszystkie w tym samym tempie. Dosyć brzydko się to prezentowało. A gdy już skoczyło się na pierwszą skałę, było tylko gorzej – z perspektywy postaci stojącej na skale, poruszały się brzegi po bokach, natomiast rzeka lawy stała nieruchomo. Zrozumiałe jest dla mnie, że twórcy postawili na dużą różnorodność poziomów i doceniam to, ale temat lawy jest do poprawki.
Seed of Life
Screenshot z gry Seed of Life

Zobacz również: Dom z papieru – nadjechały plakaty bohaterów 5. sezonu!

Kolejnym elementem, który nie dawał mi spokoju, była eksploracja. W niektórych lokacjach wszystko było widoczne i wiedziałem, dokąd mam się udać. W grze nie występuje minimapa, jest ona zastąpiona przez strzałki wskazujące poprawny kierunek. Strzałki znajdują się na plecaku tuż obok zdrowia i Lumium. I niestety strzałki były czasami bezużyteczne. Owszem pokazywały prawidłowy kierunek, lecz było to po prostu zaznaczone miejsce i nie pokazywało drogi jak dojść do tego miejsca. Rozumiem założenia tych strzałek, lecz momentami się gubiłem w terenie i długi czas szukałem wyjścia. Do jednego miejsca nawet dotarłem przypadkowo, nie tak jak zaplanowali to twórcy. Za pomocą skał udawało mi się skakać po obrzeżach mapki, dzięki czemu dotarłem do celu i dopiero wtedy odkryłem właściwą ścieżkę, której wcześniej nie widziałem, pomimo tego, że stałem naprzeciwko niej. W pewnym momencie gry poddałem się i nie chciałem już kontynuować rozgrywki. Było to spowodowane moim nieogarnięciem i pomyłką twórców. Natknąłem się na windę i ją uruchomiłem. Widna zaczęła poruszać się do góry i nagle zobaczyłem, że kawałek dalej znajduje się kapliczka, przy której mogę doładować Lumium i życie. Szybko więc zeskoczyłem z platformy i... nie mogłem już do niej wrócić. Odjechała na dobre, nie było żadnego przycisku ponownego przyzwania. Próbowałem skakania wokół, zabijałem się kilka razy, ale niestety ciągle odradzałem się przy tek samej kapliczce. Dopiero ponowne odpalenie gry pomogło i winda była na dole, tak jak powinna.
Seed of Life
Screenshot z gry Seed of Life

Zobacz również: Frostpunk 2 zapowiedziany!

Gra nie należy do najdłuższych, bo da się ją przejść w ciągu kilku godzin. Nie ma tutaj opcji zapisu, istnieją tylko checkpointy w postaci ów kapliczek. Jeżeli wczyta się grę z menu, to zaczyna się grę od ostatniej kapliczki, którą odwiedziliśmy. Soundtrack jest tutaj taki, że równie dobrze mogłoby go nie być. Szkoda, że nie pokuszono się na ciekawsze kawałki, bo w momentach akcji aż się prosi o coś żywszego. Podsumowując, Seed of Life posiada naprawdę ciekawy świat, którego zwiedzanie niezwykle cieszy oczy. Jest to świat tętniący życiem, na co duży wpływ ma roślinności. Nie da się tutaj znaleźć za dużo istot, a po drodze nie spotykamy ani jednego człowieka. Jedyne rozmowy, jakich tu doświadczymy, to te przebiegają pomiędzy Corą i Nar. Poza tym da się usłyszeć głos dziadka, którego jednak nie ma w pobliżu. Jeżeli odpowiednio korzystamy z supermocy, rozgrywka staje się dużo żywsza i atrakcyjna, inaczej jest zbyt powolna. Końcówka za to ustanawia grunt pod kontynuację, która może być o wiele bardziej rozbudowana niż ta część.
Źródło: YouTube, screenshoty z gry Seed of Life / Ilustracja wprowadzenia: Steam
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Hakuna Matata.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

65/100
Ciekawy, kolorowy świat Połączenie łamigłówek i elementów zręcznościowych Ciekawy pomysł na zdrowie i odpowiednik many
Nieciekawy soundtrack Niektóre efekty proszą się o poprawę Brak jakiejkolwiek walki Błędy utrudniające rozgrywkę

Movies Room poleca