Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei (PC) - recenzja gry. Pożegnaj Drake'a na kompie!

Autor: Kamil Witkowski
18 października 2022
Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei (PC) - recenzja gry. Pożegnaj Drake'a na kompie!

Nathan Drake to postać, którą zna niemalże każdy gracz. Główna postać serii Uncharted od Naughty Dog doczekała się naprawdę dobrej trylogii, a po kilku latach także i czwartej części kończącej historię tego bohatera. Dostaliśmy jednak także osobny dodatek zatytułowany Zaginione Dziedzictwo, gdzie wcielamy się w równie znaną nam z serii postać, jednak nie jest nią już Nate. W erze remake’ów, czy innych remasterów, przyszedł także czas, gdy to gry Sony trafiają na komputery osobiste. Raz gry te mają dobrą optymalizację, a innym razem słabą. Jak zatem jest z Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei wychodzącym na PC? O tym opowiem za chwilę.

Czym jednak Uncharted jest? W serii wcielamy się w poszukiwaczy skarbów, a co za tym idzie także i przygód. Starają się oni połączyć kropki i odnaleźć zaginione skarby, miejsca i cywilizacje. Jak to zwykle jednak bywa, nie tylko oni wpadli na pewne poszlaki. W każdej części natkniemy się na przeciwników mających nie tylko plan, ale i zasoby, aby utrudnić nam realizację celu. Przemierzamy zatem zaludnione miasta, opuszczone przez ludzkość dżungle, góry, jaskinie i niezwykłe budowle. Tam trafiamy na starodawne mechanizmy, których rozwiązanie nierzadko może sprawiać trudności. Staramy się zatem rozwiązać te zagadki środowiskowe, aby ruszyć dalej fabułę. Przeszkadzają nam jednak często niezliczone siły wroga. Seria Uncharted słynie ze swoich naprawdę widowiskowych scen akcji. Scena z pociągiem w Uncharted 2: Pośród Złodziei, czy z samolotem w Uncharted 3: Oszustwo Drake’a to przykład tego, że twórcy naprawdę potrafią w przygodowe gry akcji. Te i wiele innych dobrych scen wyniosło serię na wyżyny. https://www.youtube.com/watch?v=jCL1amELvaE&t=69s&ab_channel=PlayStationPolska

Zobacz także: Scorn – recenzja gry. Ósmy pasażer?

Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei składa się z dwóch gier: Uncharted 4: Kres Złodzieja oraz Uncharted: Zaginione Dziedzictwo. Pokrótce opowiem teraz fabułę obu. Będą spoilery, więc jeśli chcesz ich uniknąć, przewiń dalej. Ostatnia odsłona serii z Nathanem Drake w roli głównej była mocno reklamowana. I słusznie. Historia jest bardzo dobra i genialnie łączy w sobie wątki z poprzednich części oraz parę nowych. Dobrze są zarysowane tutaj relacje między bohaterami, a fakt, że jedna nowa postać w postaci Sama, czyli brata Nate’a pojawia się po raz pierwszy bez choćby wspominania o niej w poprzednich odsłonach nie psuje odbioru. Zapoznajemy ją bowiem w różnego rodzaju retrospekcjach, kiedy to Nate był jeszcze dzieckiem, czy kiedy razem poszukiwali jednego z zaginionych skarbów. To jest sam początek fabuły. Nie chcę mówić więcej, bo warto poznać historię klamry przygód z Nathanem na własną rękę. Bardziej jednak spodobała mi się ta z samodzielnego dodatku, czyli Uncharted: Zaginione Dziedzictwo. W tym tytule wcielamy się w Chloe Frazer, czyli byłej współpracownicy oraz partnerki wcześniej wspomnianego bohatera. Trafiamy do Indii, w których aktualnie toczy się wojna i ze względu na okoliczności musimy liczyć na pomoc osoby, na której pomoc raczej byśmy w normalnych warunkach nie liczyli. Osobą tą jest Nadine Ross, którą również znamy z poprzedniej odsłony. Jak łatwo się domyślić, bohaterki nie specjalnie za sobą przepadają, jednak podczas odkrywania kolejnych elementów układanki bardziej się na siebie otwierają. Tworzy to moim zdaniem niespotykaną do tej pory w serii Uncharted relację. Dowiadujemy się o nich coraz to nowszych rzeczy i czekamy na ich kolejne pogaduchy w momencie, gdy akurat jedziemy w stronę kolejnego punktu, który nas interesuje. Ta relacja, budowanie jej i pogłębianie, to jest właśnie to, czego moim zdaniem w serii brakowało najbardziej. Tak czy inaczej, przyszedł czas, aby skupić się trochę na mechanikach wyróżniających te części na tle serii. https://www.youtube.com/watch?v=7vahgYCnzCs&ab_channel=PlayStationPolska

Zobacz także: Midnight Fight Express – recenzja gry. Bij czym się da!

Jedną z nich zdecydowanie jest prowadzenie pojazdu w innych momentach niż sceny pościgu. W tytułach dodano bowiem elementy otwartego świata, które zachęcają, aby je eksplorować, ale zupełnie nic się nie stanie, jeśli postanowimy po prostu wykonamy nasze cele. Dodatkowo warto również wspomnieć o lince z hakiem, dzięki której możemy dostać się do wcześniej niedostępnych miejsc. Są to dość małe rzeczy, które jednak ostatecznie dosyć mocno zmieniają odczucia z rozgrywki i zachęcają do kontynuowania przygody. Do dyspozycji mamy również trochę większy wachlarz broni, nowe animacje i bardziej satysfakcjonujący system skradankowy oraz elementy walki wręcz. Dlaczego wrzucam to wszystko do jednego wora, a nie rozdzielam pomiędzy dwoma tytułami? No, przyczyna jest prosta. Powstały one na dokładnie tym samym silniku, przez co mechaniki są niezwykle mocno do siebie zbliżone. Dzięki temu, jeśli znamy sterowanie i podstawowe akcje z Uncharted 4: Kres Złodzieja, to łatwo ogarniemy, jak poruszać się w dodatku Uncharted: Zaginione Dziedzictwo. https://www.youtube.com/watch?v=eLoq4-NvDZk&ab_channel=PlayStationPolska Strzelanie nadal nie jest tutaj najlepszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć, jednak jest już znacznie lepiej niż przy poprzednich odsłonach. Na pewno odczuć możemy ogromną satysfakcję w momencie, gdy wpakujemy w przeciwnika kilka celnych strzałów oznaczonych dodatkowo hitmarkerami. Zmieniają się one zależnie od tego, czy strzelamy w przeciwnika w pancerzu, czy ten pancerz mu zniszczymy, trafimy go w ciało, zastrzelimy strzałem w ciało czy strzałem w głowę. Różnorodności dostarcza również ilość dostępnych w tytule broni. Mamy zwykłe pistolety krótkie, pistolety z tłumikiem, z celownikiem, potężne Deserty 5, małe pistolety maszynowe, większe pistolety maszynowe, karabiny automatyczne, snajperskie, wyrzutnie rakiet, granaty czy C4. Co prawda w ekwipunku możemy mieć tylko jeden rodzaj materiałów wybuchowych, jeden rodzaj broni długiej i jeden krótkiej, ale możliwość wyboru spośród tak wielu pozwala uniknąć monotonii nawet, jeśli przeciwników jest cała masa. Mimo, że tak, jak już powiedziałem system strzelania nie jest najlepszy, to jest za to cholernie satysfakcjonujący. https://www.youtube.com/watch?v=Uiov82Epyzo&ab_channel=PlayStationPolska

Zobacz także: FIFA 23 – recenzja gry. Ostatni taniec

Tytuły znajdujące się w zestawie Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei są odświeżone graficznie. Mimo że nie należą do starych gier, to są one już poprawione gdzieniegdzie, jeśli chodzi o tekstury czy modele. Mało tego! Mimo że mój komputer do najnowszych już nie należy, uciągnął tytuł na ustawieniach Ultra przy jednoczesnym włączonym nagrywaniu. Można zatem bardzo łatwo wysunąć wniosek, że Sony po problemach z optymalizacją Horizon: Zero Dawn na komputerach zaczęło kłaść na nią znacznie większy nacisk. Nie pamiętam bowiem, abym miał większe problemy przy God of Warze czy Spider-Manie. Jednak to, co twórcy wykonali przy tej kolekcji, bije poprzednie tytuły na głowę. Nie dość, że zwiedzane lokacje są naprawdę ładne, to nawet zbliżenia na postaci potrafią wzbudzić podziw. Wyglądają one niezwykle dobrze. Oświetlenie również gra ogromną rolę. Tak jak wspomniałem, mam raczej przedawniony sprzęt. Mój GTX 1080 strix w żadnym wypadku nie uciągnie technologii Ray Tracing. I co z tego? Przebłyski światła między liśćmi, refleksy i odbicia w wodze, oczach czy nawet na skórze i budynkach wyglądają zachwycająco. W pewnym momencie nawet zacząłem się zastanawiać, czy ja faktycznie nie mam włączonej funkcji RTX. Ponadto, poza małymi zacięciami, rozgrywka nie spadała mi poniżej sześćdziesięciu klatek na sekundę. Tytuł zachował dzięki temu dynamikę, którą celowo wprowadzili twórcy. Mogę stanowczo stwierdzić, że jest to najładniejsza wersja Uncharted, w którą dane mi było grać do tej pory. Niesamowite widoki skłaniały mnie przez to, aby czasem zatrzymać się na chwilę i podziwiać to, jak ślicznie stworzony został świat przedstawiony. Masa detali sprawia, że gra będzie wyglądała bardzo dobrze jeszcze przez wiele nadchodzących lat. Przypomnę po raz kolejny, że grałem na przedawnionym sprzęcie, który nie był w stanie wycisnąć z gry jeszcze wszystkiego tego, co miała do zaoferowania. Nie mogę się doczekać, aby trochę podrasować swój komputer, a potem wziąć całą serię Uncharted na jeszcze jedną przejażdżkę. https://www.youtube.com/watch?v=eYJMMLg2FpU&ab_channel=PlayStation

Zobacz także: Indiana Jones od Sony, czyli czy warto dziś sięgnąć po oryginalną trylogię Uncharted

Dźwiękowo zawsze było dobrze. Już od pierwszej części, czyli Uncharted: Fortuna Drake’a. Zarówno dźwięki poruszania się, wystrzałów czy muzyka stoją na najwyższym poziomie już od samego początku. Trzeba jednak wspomnieć także o dubbingu, który brzmi bezbłędnie. Mimo że zwykle wolę oryginalne głosy postaci, to nie wyobrażam sobie Nathana Drake bez Jarosława Boberka podkładającego mu głos. Każdy z bohaterów został zaopatrzony w charakterystyczny głos, który od razu rozpoznajemy nawet, gdy postać znajduje się aktualnie poza granicami ekranu. Cała ścieżka dźwiękowa jest jak dla mnie dziełem sztuki. Nie dlatego, że jakoś super mocno się wyróżnia, a dlatego, że tworzy jedną, spójną całość prezentując nam historię, świat przedstawiony i wszelkie akcje ze strony, której nie zobaczymy, a którą usłyszymy i w którą przede wszystkim uwierzymy. Czy warto zatem jeszcze raz wyposażyć się w ten tytuł stworzony przez wsławione już studio, którym jest Naughty Dog, znane również z serii The Last of Us?

Zobacz recenzję na YouTube!

Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei na PC złożone z Uncharted 4: Kres Złodzieja oraz samodzielnego dodatku Uncharted: Zaginione Dziedzictwo jest tym, czego mogliśmy doświadczyć już na konsolach od Sony. Świetna historia, genialnie udźwiękowienie i bardzo ładna grafika nadal przykuwają do ekranu. Niestety wciąż kuleje system strzelania, ale da się to jakoś przełknąć. Optymalizacja stoi na naprawdę wysokim poziomie i nawet przestarzałe już sprzęty poradzą sobie z tymi grami. To w sumie mało powiedziane. Tytuły śmigają, jak się patrzy. Pierwszy raz mogę powiedzieć także, że sterowanie za pomocą klawiatury i myszki zostało dobrze zmapowane i jest całkiem przyjemne. Do tej pory takie porty z PlayStation średnio wychodziły. Tutaj jest nieźle. Nie doświadczymy tu raczej nic nowego, ale fani komputerów osobistych, którzy nie posiadają żadnych konsol Sony, ucieszą się, że w końcu mogą doświadczyć kolejnych tytułów, które kiedyś były ekskluzywne na swojej ulubionej platformie. Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.