Witamy w piekle – recenzja nextgenowego This War of Mine: Final Cut
Autor: Klaudia Sołdyńska
10 maja 2022
Oryginalność to jeden z ważniejszych aspektów branży gier. Innowacyjne pomysły okraszone niebanalną oprawą audiowizualną, interesującą fabułą i mechanikami mogą przyciągnąć do siebie rzesze graczy. I tak było z This War of Mine, które swoją premierę miało jesienią 2014 roku i błyskawicznie stało się sprzedażowym hitem. Teraz przyszła pora na premierę ulepszonej wersji gry przygotowanej z myślą o konsolach nowej generacji: PlayStation 5 oraz Xbox Series X i S.
This War of Mineto strategia z elementami survivalu i craftingu, która została stworzona przez polskie (!) 11 bits studios (Anomaly, Frostpunk, Children of Morta). To tytuł, który jest trudny i ciężki — ale na tym właśnie polega jego wyjątkowość. Gra została bowiem zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami historycznymi, a dokładniej rzecz ujmując oblężeniem Sarajewa, które miało miejsce w latach 90. ubiegłego wieku. My tworzymy (lub też odtwarzamy) jeden z wielu możliwych scenariuszy osadzonych w wojennych realiach. Warto pamiętać jednak, że choć to gra — to nie jest to zabawa, a niektórzy musieli przeżyć takie wojenne piekło na własnej skórze...
kadr z gry This War of Mine: Final Cut
Granie w dzisiejszych czasach w This War of Mine: Final Cut z pewnością nie było łatwe. Szczególnie gdy mamy świadomość tego, co się dzieje na wschód od Polski i co przeżywają teraz mieszkańcy Ukrainy. Możliwe, że część z nich żyje teraz w warunkach, jakie my możemy oglądać na ekranie... Los tych osób nie jest jednak obojętny twórcom. Swojego czasu dochód ze sprzedaży gry był przeznaczany na rzecz Ukraińskiego Czerwonego Krzyża. W czasie trwania tej kampanii twórcy zebrali 850.000 dolarów.
Historie z życia wzięte
To, co od zawsze wyróżniało ten tytuł, na tle innych produkcji o tematyce okołowojennej, to bohaterowie. Nie mamy tutaj wykwalifikowanych generałów, strategów i żołnierzy rodem z Medal of Honor. Kierujemy grupą cywili, którzy walczą o przetrwanie niczym, w wydanym w podobnym okresie, Valiant Hearts: The Great War.
kadr z gry This War of Mine: Final Cut
W ramach trybu klasycznego możemy wybrać jeden z 15 scenariuszy. Tryb „moja historia” oferuje nam do wyboru ponad 20 postaci, których losami możemy pokierować na własnych warunkach. To, jak potoczą się ich losy, zależy już od Was i Waszych decyzji.
Gra oferuje nam również tzw. tryb historii. Zawarty w Final Cut — This War of Mine: Storiesoferuje nam do ogrania wszystkie 3 DLC:
Obietnica ojca,
Ostatni komunikat,
Gasnący żar.
kadr z gry This War of Mine: Final Cut
Nowa rama dla starego obrazu
Najważniejsze zmiany, jakie zaszły w tym tytule, dotyczą oprawy wizualnej. Twórcy skupili się na poprawieniu charakterystycznej grafiki i wzniesieniu tego remastera na poziom nowej generacji. Zadbano o dodanie nowych tekstur, które teraz bardzo dobrze prezentują się przy rozdzielczości 4K. W tej wersji gry można grać również w formacie 21:9, co daje nam zdecydowanie większe pole widzenia. Omawiana wersja gry była przeze mnie testowana na PlayStation 5.
[gallery ids="202168,202169,202170"]
Część lokacji zyskała zupełnie nowy wygląd. To, co rzuca się na pierwszy rzut oka (a miałam porównanie ze starszą wersją pecetową), to jasność, która wypełnia budynki i najważniejsze obiekty. Nowe oświetlenie sprawia, że obraz jest o wiele czytelniejszy, a poruszanie się po naszej mapie — po prostu łatwiejsze. Dopracowano wszystko łącznie z tłami, którymi są fragmenty okupowanego miasta. Miejscami zmianie uległ także interfejs, dodano nowe menu łączące oba tryby gry — klasyczny ze stories. Jest do zdecydowanie udany remaster. Macie w planach zagrać w konsolową wersję This War of Mine: Final Cut? Dajcie znać w sekcji komentarzy!
Premiera gry na konsolach nowej generacji miała miejsce 10 maja. Cieszyć się nią będą mogli posiadacze PlayStation 5 oraz Xbox Series X/S. Od dnia premiery ten tytuł będzie również dostępny dla „zielonych” w usłudze Xbox Game Pass.
Ilustracja wprowadzenia: materiały promocyjne