Guy Montag służy jako strażak, ale nie taki, który bohatersko gasi pożary. W tym świecie straż pożarna je wywołuje. Wprawdzie nie jeździ po mieście i nie pluje ogniem, ale miej bratku choćby niewinną broszurkę, to spłonie ona wraz z resztą dobytku. Kultura jest zagrożeniem, a jej substytutem są ekrany zajmujące całe ściany domostw. Z interaktywną rozrywką, traktowaną wręcz z religijnym namaszczeniem. W tym rozrywkowo-totalitarnym monolicie są jednak pewne rysy…
Bradbury stworzył złożony świat, ale udało mu się skondensować go w kilku postaciach. Stronę „zła” prezentują żona bohatera i komendant Beatty, dowódca Montaga. Mildred to konsumentka medialnego przekazu, fanatyczka oddana ogłupiaczom jak Rodzinka czy Biały Klaun. Beatty to cięższy kaliber. Swoisty diabeł na ramieniu. Ale jest i jasna strona. Klarysa to nastolatka, której antysystemowe, nienormatywne jak na to społeczeństwo zachowanie roznieca ogień wątpliwości Montaga co do swoich działań. Stanowi też ofiarę systemu, który nie toleruje wyjścia poza ekranowy świat. I najważniejsza strona - buntownicy.
Nikt nie czyta; jeśli czyta, nic nie rozumie; jeśli rozumie, natychmiast zapomina - cytat mistrza Lema idealnie obrazuje dzisiejszy stan czytelnictwa. W świecie Montaga jeśli ktoś jednak czyta, to rozumie i zapamiętuje. Zanim tekst spłonie. Ruch oporu nie przypomina tu zorganizowanej siatki, a zbieraninę przypadkowych włóczęgów korzystających ze słabości władz i widma wojny. Bliższy jest grupie wędrownych mędrców niż bojowników o wolność. Co sprawia, że są o wiele groźniejsi niż całe oddziały partyzanckie.
Można wątpić, że ludzkość kiedykolwiek zacznie masowo palić książki i tak głęboko da się wchłonąć ogłupiającym mediom. Przypomnę jednak jedynie palenie ksiąg zakazanych przez różne systemy. Począwszy od Kościoła, poprzez pomniejsze organizacje stróżów wątpliwej moralności, aż po systemy totalitarne jak III Rzesza. Kultura i nauka, zwłaszcza jeśli stoją w opozycji do władz, są łatwopalne. Paradoksalnie im więcej dane dzieło potrafi rozpalić umysłów, tym bardziej narażone jest na chęć płomiennego wymazania przez establishment pragnący bezwolnych owiec, nieświadomych otaczającej je rzeczywistości.
Obok wątku, ujmijmy to, księgarskiego, jest jeszcze wątek wojenny. USA jest zaangażowane w bliżej nieokreślony i grożący fatalną eskalacją konflikt. Tymczasem większość obywateli nie zdaje sobie sprawyze skali zagrożenia, pogrążona w multimedialnym haju. Dostajemy tu przerażającą scenę, w której żonę Montaga odwiedzają przyjaciółki - zapatrzone w ukochany program, opowiadające bezosobowe potworności. Homo sovieticus w kapitalistycznym wydaniu.
Tim Hamilton nie miał łatwego zadania. 451 stopni Fahrenheita nie daje takiego pola do popisu jak antyutopie Orwella i Huxleya. Historia opowiedziana jest wręcz w kameralnym, podmiejskim tonie. Montag i jego żona prowadzą ułożone życie, a wojenne echa nie są słyszalne przez ekranowy jazgot. Hamilton burzy tę sielankę, stawiając na mroczniejsze tony, co jakiś czas rozświetlane ogniem. Podoba mi się przyciasna, duszna atmosfera przebudzenia Montaga. Z posłusznego strażaka staje się rebeliantem, ale bez festyniarskich fajerwerków, w pełnej konspiracji.
451 stopni Fahrenheita to dzieło wybitne i epokowe. Brzmi to jak oczywisty truizm i brązownictwo, ale Bradbury w interpretacji Hamiltona na nowo pokazuje wielkość swojej wizji. W sporej mierze symbolicznej, zmuszającej do odnalezienia drugiego dna, gdzie w dobie mediów społecznościowych opierających treść na krótkich klipach, jest ono trudne do zauważenia. Ukłony należą się rzecz jasna Timowi Hamiltonowi, który zrozumiał i oddał w pełni ducha powieści. Bez niepotrzebnego przerysowania, za to z pełną wiarygodnością. W jego interpretacji postaci jak Klarysa czy Beatty nabierają nowego kształtu. I może komiks to właśnie medium nadające klasycznej prozie nowego wymiaru i życia?
Tytuł oryginalny: Ray Bradbury's Fahrenheit 451. The Authorized Adaptation by Tim Hamilton with introduction by Ray Bradbury
Scenariusz: Ray Bradbury
Rysunki: Tim Hamilton
Tłumaczenie: Adam Kaska, Błażej Kemnitz
Wydawca: Rebis 2025
Liczba stron: 160
Ocena: 95/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.