Na początek kilka słów o aktualnej sytuacji w Gotham. Azyl Arkham leży w gruzach, Jim Gordon jest na emeryturze, a sam Batman nie ma swej fortuny, nie wspominając o braku Alfreda. Myślicie - sytuacja jest beznadziejna. I wiele się nie pomylicie. Na domiar złego do miasta powraca okryty tajemnicą ród Orghamów, wyjęty jakby żywcem z klasycznych powieści grozy, a na samego Gacka pada cień starszego i większego nietoperza - Barbatosa. Tytułowa uwertura jest więc naprawdę głośna.
Scenarzysta sporo czerpie z klasyków literatury grozy. Po pierwsze - mamy pradawny ród, wyraźnie naznaczony konszachtami z mrocznymi mocami. Samo ich przybycie to oczywiste nawiązanie do powieści Dracula Brama Stokera. Gdzieś nad tym unoszą się jeszcze duchy Lovecrafta i Poego, a sam Batman nie jest w tym wszystkim tak groźny, jak zwykle. Po drugie - dochodzi jeszcze wątek Jima Gordona, prowadzony przez Simona Spurriera, w którym były komisarz dorabia się dość niezwykłego podopiecznego, a charakter historii z nim balansuje na granicy kryminału noir i weird fiction. Nie jest to więc komiks superbohaterski w potocznym tego słowa znaczeniu. Ram V opiera swą opowieść na zupełnie innych filarach.
Jak na dużą, liniową serię, jaką jest Batman - Detective Comics, jest tu bardzo nie-superbohatersko. Jeśli miałbym zapakować historię Rama V do jakiejś szufladki, byłaby to ta z Hellblazerem i Sagą o Potworze z Bagien w środku. Wayne mierzy się z niepokojącym osłabieniem i koszmarami. Brak zaplecza technicznego daje się we znaki, a na domiar złego w Gotham zaczyna się dziać coś dziwnego. Scenarzysta rozwija też kwestię odmienionego Two-Face'a i Ligi Asasynów. Wszystko nie grało by razem tak dobrze, gdyby nie tło wydarzeń. Zwykle Gotham kojarzy mi się ze zdegenerowaną, wściekłą wersją NY. Tu to raczej byłby to Londyn, któremu urosły skrzydła nietoperza. I rogi.
Rafael Albuquerque już kilkukrotnie rysował historie z Batmanem, między innymi za czasów Scotta Snydera, dobrze czując ten wyjątkowy cień w nich zawarty. Tak samo jest tutaj, gdzie Orghamowie ze swoim antycznym dziedzictwem wnoszą nową jakość zagrożenia do chwiejącego się resztą sił Gotham, trochę jak miało to miejsce przy Trybunale Sów. Jest też Dani, artystka odpowiadająca za fragmenty z Gordonem, uzupełniająca prace Albuquequego i czująca ducha całej opowieści. Wszystko spinają okładki Evana Cagle'a, które równie dobrze mogłyby posłużyć jako ilustracje do tajemnych ksiąg.
Batman - Detective Comics tom 1 - Gothamski Nokturn: Uwertura to niecodzienne rozpoczęcie nowego story arcu. Realia historii to wynik szeregu wydarzeń z ostatniego okresu w życiu Batmana i Ram V nie próbuje tego pogrzebać, ale jednocześnie kieruje akcję w zupełnie inne strony niż poprzednicy. Nie jest to w pełni horror, kryminał ani opowieść superbohaterska, choć ma wszystkie ich cechy. Nie bez powodu tytuł sugeruje, iż mamy do czynienia z czymś w rodzaju teatralnego dramatu. Kolejne akty następują po sobie z niespiesznym, ale i nieuchronnym tempie. I choć już teraz dzieje się niemało, to Ram V szykuje dla nas coś naprawdę specjalnego.
Tytuł oryginalny: Batman Detective Comics Vol.1: Gotham Nocturne: Overture
Scenariusz: Ram V, Simon Spurrier
Rysunki: Rafael Aluquerque, Dani
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 144
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.