Jeśli komiksy z lat 90. (skądinąd słusznie) kojarzą Wam się głównie z młócką uskutecznianą przez nadludzko umięśnionych herosów i skąpo odziane seksowne diwy, możecie zostać pozytywnie zaskoczeni. Specjalizujący się w opowieściach o Mrocznym Rycerzu scenarzysta Doug Moench zadbał, by jego opowieść cechowała głęboka psychologia postaci. Postawił na moim zdaniem bardzo niedocenionego łotra – psychiatrę Hugona Strange’a, który chociaż jest wybitnym specjalistą, ma też nierówno pod sufitem. Na dodatek owładnięty jest mroczną obsesją na punkcie Batmana.
Moench świetnie nakreśla tu antagonistę, bo z jednej strony jesteśmy pod wrażeniem trafności obserwacji Strange’a na temat Gacka, a z drugiej widzimy, że jego vibe psychopaty cały czas jest bardzo silny. Główny złol cierpi z powodu odrzucenia przez kobiety, które rzekomo zwracają uwagę tylko na wygląd i preferują silnych, milczących typów jak Batman, całkowicie ignorując „wielki intelekt” Strange’a. To dostateczny powód, by wprawić w ruch fabularne tryby komiksu Batman – Łowy.
W pierwszej części historii Batman będzie musiał zmagać się nie tylko z fałszywymi oskarżeniami pod swoim adresem, wciąż nieufnymi oddziałami policji i opinią publiczną. Strange uderza bowiem precyzyjnie, na dodatek „tworząc” niejako kolejnych antagonistów. Tak powstaje Nocna Zmora – wyjątkowo sprawny fizycznie, zmanipulowany brutalny gliniarz, który rzuca wyzwanie obrońcy Gotham. A to dopiero początek historii.
Druga część Batman – Łowy to bezpośrednia kontynuacja wątków, do których twórcy Doug Moench i Paul Gulacy, świetny rysownik takich serii jak Star Wars czy Jonah Hex, powrócili po ponad dekadzie. Okazało się, że Strange przeżył pierwszą konfrontację i znów sieje terror, tym razem wykorzystując samego Stracha na Wróble. Władca strachu nie jest jednak w ciemię bity i szybko rozpoczyna własną krucjatę przeciwko Gackowi oraz swoim dawnym prześladowcom z czasów młodości. I tutaj mamy mocno pogłębione wątki psychologiczne, a autorzy poruszają między innymi wpływ przemocy na zachowanie człowieka czy naturę samego strachu. Jest jeszcze bardziej mrocznie niż w części pierwszej, co podkreślają zachwycające rysunki i wspaniałe okładki.
Paul Gulacy znakomicie odnalazł się na fotelu artysty odpowiadającego za warstwę graficzną. Pojedynki są emocjonujące, szczególnie, że Batman stawia czoła zwykłym przestępcom (a to lubię najbardziej!), a nie demonom, potworom czy przybyszom z innych wymiarów. Jest więc realistycznie, ale kiedy na scenę wkracza Scarecrow, Gulacy potrafi popuścić wodze fantazji i stworzyć nasycone grozą plansze z największego koszmaru rodem. Twórcy na każdym kroku podkreślają ludzki aspekt swoich postaci, ich ułomności, ale i zalety (jak chociażby wyjątkowo atrakcyjna fizyczność Catwoman), a rysownik dodatkowo fantastycznie kreśli mroczne, pełne ciemnych i niebezpiecznych zaułków oblicze miasta Gotham.
Batman – Łowy to komiks, którego potrzebowałem. Odskocznia od nierzadko przekombinowanych i nudnych współczesnych wątków. Powrót do korzeni, do czasów, kiedy historie o Mrocznym Rycerzu wydawały mi się najlepsze. Dynamiczna akcja idealnie łączy się tu z psychologią postaci, prowadząc do często niespodziewanych zwrotów fabuły. Klimat można ciąć nożem i gdyby zeszyty te ukazały się swojego czasu w Semicu, na pewno miałyby status kultowych.
Tytuł oryginalny: Batman: Prey
Scenariusz: Doug Moench
Rysunki: Paul Gulacy
Tłumaczenie: Paulina Walenia
Wydawca: Egmont 2025
Liczba stron: 252
Ocena: 85/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.