Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

rytuał

Batman: Nocne koszmary - recenzja komiksu

Autor: Tomasz Drozdowski
30 sierpnia 2025
Batman: Nocne koszmary - recenzja komiksu

Sny i koszmary to nieodłączna część świata popkultury. W przypadku uniwersum DC zajmują one szczególne miejsce chociażby w postaci kultowego Sandmana. Jednak Pan Śnienia nie ma monopolu na historie z sennymi marami. W albumie Batman: Nocne koszmary próżno go szukać, lecz pojawiają się motywy dobrze znane fanom Neila Gaimana. Komiks ten to jednak zupełnie inna liga, choć Joshua Williamson stara się, by nie dać czytelnikowi tylko sztampowej superbohaterki.

Strona komiksu Batman: Nocne koszmary

Świat popada w zbiorowy sen, a z nieświadomości wypełzają koszmary. Wszystko zaczyna się od makabrycznej śmierci Doktora Destiny, od którego w kwestiach sennych potworności znalazł się większy łotr - Insomnia. Jedyną nadzieją dla świata są nieliczni, którzy nie ucięli sobie drzemki. Są wśród nich Damian Wayne i Deadman, tworzący nieoczekiwanie zgrany duet. Insomnia tymczasem pragnie zdobyć Kamień Koszmarów -  klejnot zrodzony podczas jednego z rytuałów sekty rozpracowanej przez Wesley'a Doddsa - jedynego Sandmana, jakiego tu spotkamy. Rozpoczyna się psychodeliczny wyścig o odnalezienie artefaktu.

Choć w tytule widnieje Batman i poniekąd jest to jedna z najczęściej widzianych w kadrach postaci, to głównym rozgrywającym jest Deadman. Boston Brand, niegdyś cyrkowy kaskader igrający ze śmiercią, a obecnie zawieszony między życiem i śmiercią duch. Tutaj jest nie tylko bohaterem, ale i narratorem, wprowadzającym czytelnika w klimatyczny sposób do rozdziałów pełnych komiksowej grozy. Williamson całkiem nieźle radzi sobie w opowieściach z dreszczykiem, starając się za bardzo nie eksponować heroizmu, ale czasem po prostu się nie da. Zwłaszcza, gdy główny łotr wpada w pewne schematy.

Strona komiksu Batman: Nocne koszmary

Insomnia nie jest fatalny, ale cała jego horrorowa otoczka przywołuje mi na myśl Batmana, Który Się Śmieje i wszystkie te mroczne zagrywki, jakimi DC posługiwało się w ostatnich latach. Na dodatek jego historia jest dość papierowa i ckliwa, a moc wprost proporcjonalnie przesadzona. Ten typ postaci jest jedną z największych bolączek aktualnego DC. Istoty niemal boskie, choć z genezą śmiertelnie nudną. 

Wizualnie Batman: Nocne koszmary to więcej niż ciekawy album. Wstępniaki Deadmana, oniryczne wizje i horrorowa atmosfera przykrywają crossoverowo-superbohaterski klimat. Camuncoli aż rwie się do przekraczania granic komiksu trykociarskiego i niejednokrotnie mu się to udaje. Idealnie pasuje tu Deadman, który w swej krwistej czerwieni i trupiej bieli sam mógłby pełnić rolę głównego antagonisty. 

Strona komiksu Batman: Nocne koszmary

Batman: Nocne koszmary to przede wszystkim niewykorzystany potencjał. Sporo pomniejszych historii z tego wydarzenia nie zostało dołączonych do tego tomu, choć te w nim zawarte ujmują sedno historii. Brakuje też mocniejszego nawiązania do świata Vertigo i choć rozumiem, że Gaiman niechętnie udziela zgody na pojawianie się jego Sandmana w mainstremowym DC, to taki Constantine czy Phantom Stranger mogliby zaszczycić swą obecnością kilka kadrów... Album skierowany do fanów współczesnego DC, a ludziom tracącym wiarę w to uniwersum, zasieje ziarenko nadziei na lepsze historie . Choćby ze względu na mocną pozycję Deadmana ponad klasycznymi superbohaterami.


Tytuł oryginalny: Knight Terrors
 Scenariusz: Joshua Williamson
Rysunki: Howard Porter, Giuseppe Camuncoli, Chris Bachalo, Stefano Nesi, Caspar Wijngaard
 Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz 
Wydawca: Egmont 2025
Liczba stron: 252
Ocena: 70/100 


Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.