
Na Ix dzieje się źle. Reżim Bene Tleilaxan, wspierany przez imperatorskich Sardaukarów, zacieśnia pętle na gardle mieszkańców. Imperator musi mieć własny zamiennik przyprawy i w końcu uniezależnić się od Arrakis i podejrzanie niewinnych Harkonnenów. Tymczasem Leto Atryda i prawowity władca Ix, Rhombur Vernius, szykują się do wsparcia ruchu oporu na tej planecie. Wątków znów jest sporo, ale autorom udało się ująć całość bardziej spójnie. Wszystko się łączy i skupia wokół konkretnych wydarzeń i trzeba przyznać, że jest ciekawiej niż w poprzednim tomie.
Padyszach imperator Szaddam IV Corrino, mimo dostojnego tytułu, jest równy przeciętnemu politykowi. Wielkie ego i proporcjonalnie mała moralność, do tego skłonność do szachrajstwa. W Rodzie Corrinów macza paluchy w stworzeniu substytutu przyprawy. Amal to jednak dość słaby zamiennik, powodujący liczne kłopoty, ale przecież można przy okazji uczepić się krnąbrnej arystokracji i przytrzeć jej nosa, nieprawdaż? Jeśli czegoś brakowało Diunie, to właśnie bardziej wyrazistej roli władcy. I to tutaj dostajemy.

Imperator to despota, ale w granicach człowieczeństwa. Ot kolejny opętany władzą monarcha. Zupełnie innym kalibrem są Bene Tleilax. Jeśli myślicie, że siostrzyczki z Bene Gesserit są podłe, to to przy tej bandzie degeneratów są co najwyżej zgromadzeniem feministek. Tleilax to źli naukowcy z popkultury, ale nie tacy przerysowani, śmiejący się sami do siebie i krzyczący „to żyje!”. Bliżej im do Josefa Mengele czy Shiro Ishiiego. Zbrodniarzy, którzy pod płaszczykiem naukowego rozwoju przekraczali granice człowieczeństwa. W komiksie z jednej strony jest to bardziej widoczne, a z drugiej przyćmione zostaje przez inne kwestie.
Ilustracje są lekkie. Nawet za lekkie, jak na ukazywaną treść. Scalmazzi i inni autorzy dobrze oddają imperatorską pychę i okrucieństwo Tleilaxan, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że twórcy czuliby się lepiej w przygodowym superhero. Może drugi tom Rodu Corrinów nie jest tak złożony jak dzieła Franka Herberta, ale ma ciekawy polityczny posmak, zasługujący na więcej cienia. I sporo mroku, ale i widoków, które rzadko ogląda się w tym uniwersum. Pierwszy raz ukazany jest nawigator w całej swej okazałości, wraz z warunkami pracy. Nie jest źle, ale mogłoby być ciekawiej.

Diuna: Ród Corrinów tom 2 rozpędza akcję, nie tracąc już przy tym energii na drobnostki. Znajdujemy się w przededniu narodzin Paula Atrydy, gdy Szaddam IV jest twardo trzymającym się tronu władcą, a na Arrakis terror sieje gruby baron i jego bratanek. Osią akcji jest jednak Ix i to, co się tam wyprawia. Przed nami jeszcze ostatni tom serii i jestem ciekaw zakończenia tego etapu. Życzyłbym sobie jednak, aby ktoś porwał się na kontynuację samej Diuny Franka Herberta. Począwszy od Mesjasza Diuny, aż do Kapitularza Diuną. Ale kto wie? BOOM Studios! ma na to trochę czasu. Wszak kontynuacja filmu Villeneuve'a jeszcze przed nami.

Tytuł oryginalny: Dune: House of Corrino Vol.2
Scenariusz: Brian Herbert, Kevin J. Anderson
Rysunki: Simone Ragazzoni, Andrea Scalmazzi, Francesco Mazzoli
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Wydawca: Non Stop Comics 2025
Liczba stron: 112
Ocena: 75/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.