Dzwoneczek osadzony jest w czasie, kiedy popularna wróżka nie znała jeszcze Piotrusia Pana. Do tej pory niema bohaterka zyskała jednak w filmie oraz komiksie własny głos. Aktualnie Dzwoneczek mieszka w Pixie Hollow i marzy o podróży na stały ląd. zmaga się natomiast z poczuciem, że nie ma żadnego talentu i nic specjalnego nie potrafi, podczas gdy jej koleżanki umieją zająć się wodą, światłem czy zwierzętami. To ciekawy temat, który nigdy się nie zestarzeje – wszak wszyscy na jakimś etapie zastanawiamy się nad naszym miejscem na świecie i nad tym, czy faktycznie jesteśmy w czymś naprawdę dobrzy.
Z komiksu dowiemy się między innymi jak rodzą się wróżki i w jaki sposób zyskują swoje unikalne zdolności. Dzwoneczek jest tu częścią większej społeczności, bardzo pochłoniętej przygotowaniami do nadejścia wiosny, ale talent naszej bohaterki do naprawiania zepsutych przedmiotów i budowania ze znalezionego szmelcu zupełnie nowych i bardziej użytecznych rzeczy wydaje się być niespecjalnie potrzebny tam, dokąd wróżki planują się udać. W pierwszej chwili chce ona wyprzeć swoją mocną stronę i nauczyć się całkiem nowych rzeczy, ale niestety idzie jej to jak po grudzie.
Dzwoneczek to lekka, miła i urocza, ale też mocno „dziewczyńska” opowieść o pogoni za marzeniami i o tym, że nie każdym musi umieć wszystko, żeby osiągnąć w życiu szczęście. Jest sympatycznie, bardzo przyjemnie dla oka, nie ma też w tej opowieści prawdziwych antagonistów – co najwyżej ledwo ciemne charakterki, które ostatecznie nie zdążą nawet specjalnie namieszać. Wszystko pięknie wygląda skąpane w nasyconych barwach, szczególnie zielonej i niebieskiej.
Dzwoneczek to pełna magii i uroku, ale banalna historia dla najmłodszych czytelników (czytelniczek?), które albo znają film z 2008 roku albo przeżywają właśnie okres fascynacji wszelkiego rodzaju księżniczkami Disneya i im podobnymi postaciami. Sceny z filmu zostały pieczołowicie odwzorowane, chociaż fabułę nieco uproszczono. Opowieść jest jednak czytelna i spójna, a morał – chociaż niespecjalnie odkrywczy – wybrzmiewa na tyle mocno, że powinien spodobać się dzieciom.
Wydanie delikatnie różni się od innych pozycji w serii Disney – Klasyczne baśnie. Wprawdzie na początku komiksu tradycyjnie znajdziemy galerię postaci z ich minibiografiami, lecz tym razem na końcu zabrakło tego, co czyniło poprzednie albumiki ciekawą propozycją spędzenia czasu z milusińskimi - galerii najważniejszych momentów. Szkoda, bo przy każdej recenzji albumów z tej serii podkreślałem, ze to fajne ćwiczenie pamięci i umiejętności opisywania tego, co pokazano na obrazku. Następny przystanek? Aryskotraci.
Tytuł oryginalny: Tinker Bell
Scenariusz: Augusto Macchetto
Rysunki: Antonello Dalena, Manuela Razzi
Tłumaczenie: Mateusz Lis
Wydawca: Egmont 2025
Liczba stron: 64
Ocena: 60/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.