Korporacja CEES jest hegemonem w branży wydobycia surowców poza Ziemią. Na Aldemanie, księżycu dość odległym od naszej planety, odkrywają tajemniczy sarkofag, będący czymś więcej niż reliktem obcej cywilizacji. We wnętrzu znajduje się kobieta jaśniejąca urodą i boską aurą. Wszystko wskazuje, że trwała w hibernacji tysiące lat, a na dodatek posiada pewne zdolności parapsychiczne. Od jej pojawienia się męska populacja zaczyna być agresywna wobec kobiet, a z odległego kosmosu w stronę Ziemi zmierzają mordercze promienie, przy których ten z Gwiazdy Śmierci to latareczka. Kosmiczna dziewczyna nazywana Ewą nie przejawia jednak agresji, a wręcz sympatię. Zwłaszcza wobec pewnego osobnika imieniem Adam, weterana jednej z kosmicznych wojen, który tłumi traumy specjałem Waltera White'a. Obecność damy zmienia jednak wszystko w jego żywocie.
Kosmiczny artefakt o nie do końca znanym człowiekowi przeznaczeniu to motyw ograny w SF, choćby w serii Expanse. Podobnie jak tam, tak i tu pojawiają się echa pradawnej, wymarłej cywilizacji. W Eternum akcenty postawione są na tym, czym jest człowiek i jaka jest jego geneza. Bec snuje opowieść o kosmicznych stworzycielach, którzy nie pozwolili ludziom na osiągnięcie ich formatu. I przygotowali się na wypadek, gdyby sami odkryli sposób na odkrycie boskości. Dlaczego? Wystarczy przypomnieć sobie seksualny szał, w jaki wpadają mężczyźni po pojawieniu się Ewy. I całokształt ludzkich dokonań, nawet gdy dziewczę śniło w swoim sarkofagu na odległym księżycu. Scenarzysta wpisuje się w nurt ukazujący maleńkość człowieka wobec kosmosu i chęci zdobycia gwiazd. I choć udaje się dotrzeć do odległych układów, to tylko po to, by wyrwać z nich zasoby. Nawet motywacje ludzkości są więc małe... Ale jest jedna rzecz dająca człowiekowi szansę na bycie kimś więcej niż drapieżną małpą.
I tu pozwolę sobie na banał - jest to miłość. I choć zagłada zmierza ku Ziemi, a samcza część populacji dostaje kręćka, to Bec serwuje nam uduchowiony romans. Kosmiczna Ewa i weteran Adam mają się ku sobie i co więcej - wzajemna miłość gasi ich wewnętrzne demony. Tylko on jest w stanie przebywać w jej obecności bez popadania w zwierzęce popędy. Tylko z nim ona czuje więź i bezpieczeństwo. Nie powstrzymuje to jednak nadchodzącej apokalipsy. Miłość czy przetrwanie ludzkości? A może oba? Bywam romantykiem i lubię szekspirowsko tragiczne love story. Więc Ewa i Adam epoki kosmosu przemawiają do mnie w pełni.
Rysunki Jaouena Salauna to SF w najlepszym wydaniu. Nie odbiega on wprawdzie od gatunkowych standardów, ale styl, jaki prezentuje, to świetny nośnik zarówno eterycznych treści, jak i tych bardziej przyziemnych. Ewa to istota piękna, wzbudzająca pożądanie, ale nie przeseksualizowana. Jej uroda przypomina raczej o niedoskonałości człowieka. Ona sama nie zgrywa też wyniosłej bogini, a jej relacja z Adamem to subtelna gra zmysłów, kontrastująca z brutalnymi efektami zwierzęcej chuci mężczyzn. Finalne sceny z udziałem pary mają w sobie niemy tragizm, ale i urok żywej miłości czasów zagłady. Brawa dla rysownika również za kolory.
Eternum to poważne, ale też romantyczne i poetyckie SF. Widzimy ludzkość, która wyciągnęła ze swej planety wszystko, co się da. To samo czyni także poza nią i mimochodem trafia na ucieleśnioną boskość. Bec przedstawia nam kontakt z czymś starożytnym i nieznanym, przy którym nawet ludzie epoki pozaziemskiej są efemerycznymi owadami. I miłość, choć skrytą w cieniu potencjalnego armagedonu. Eternum to kolejny tytuł Beca i Salauna, który zrobił na mnie wrażenie. To komiks dla fanów dobrej fantastyki, która zaskakująco wykorzystuje znane już motywy gatunku. Wątek romantyczny nie jest tu mdły. Ludzkość nie jest do końca podła. A bogowie z kosmosu nie są aż tak bezlitośni, jak mogłoby się wydawać. Czekam na więcej dzieł tego tandemu autorskiego.
Tytuł oryginalny: Eternum - Integrale
Scenariusz: Christophe Bec
Rysunki: Jaoun Salaun
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Lost In Time 2025
Liczba stron: 156
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.