W przypadkowej bójce na ulicach Lankhmaru dwaj mężni wojowie rozprawiają się z bandą rzezimieszków. I jest to bromance od pierwszego wejrzenia, bo od tej krótkiej batalii wojowniczy i silny Fahrd i szybki w ostrzu i sprycie Szary Kocur tworzą nierozłączny duet, scementowany dodatkowo wspólną tragedią. Album zaczyna się od brawurowego fantasy pióra Howarda Chaykina i ołówka Mike'a Mignoli - historią nietuzinkową i trafiającą również do umiarkowanych fanów gatunku - jak ja. Gorzej ma się następująca po niej część komiksu. Cofamy się do lat 70., ze wszystkimi tego konsekwencjami. Twórcami są scenarzyści George Alec Effiger i Dennis O'Neill oraz rysownicy, w tym między innymi ponownie Chaykin.
Może przemawia przeze mnie fan Mignoli, ale część, w której odpowiada on za rysunki, deklasuje następującą po niej ramotkę. Historia to wspaniały pokaz tego, jak twórca Hellboya kształtował swój styl. To jeszcze nie to, co dobrze znamy, ale połączenie mroku, magii i brawurowej akcji jest tego zapowiedzią. Rysownicy drugiej części to z kolei tuzy branży. Nazwiska jak Simonson, Starlin czy Milgrom trzeba po porstu znać. Sęk w tym, że historie, które ilustrowali, trącą kurzem i naftaliną. To echo minionych czasów, gdy superbohaterowie byli niewinni, a komiks skierowany był w powszechnej świadomości głównie do młodszego czytelnika. Dysonans jest zauważalny, ale też edukacyjny. Jak na dłoni widać przemianę, jaka zaszła w komiksie rozrywkowym na przestrzeni dwóch dekad.
Niniejszy komiks to teatr dwóch aktorów. Fafhrd i Szary Kocur mieliby szansę odnaleźć się w policyjnym kinie lat 80.. Może nie jako krystalicznie czyści funkcjonariusze, ale tacy, których nie omijają największe kłopoty. Jest chemia, ale w świeższej historii znacznie wyraźniejsza. Pewnym punktem kulminacyjnym jest współdzielona tragedia, trochę jakby nadpisana, a trochę uwiarygodniająca ich dalsze przygody. Może nie jest to najlepszy tandem, jaki można spotkać w popkulturze, ale rokuje na miarę znaczącego.
Fafhrd i Szary Kocur to dla mnie dzieło trudne do oceny. Bo z jednej strony jest Chaykin i Mignola z ich historiami zawierającymi humor, grozę i przygodę. Z drugiej cofamy się do epoki, w której komiksy są dla współczesnego czytelnika ciężkie jak ołów. I nie można wytłumaczyć tego wyłącznie duchem czasów i gatunku. Słowem - ten album to dzieło nierówne, sinusoidalnie graniczne w swej jakości. Stanowi jednak pozycję obowiązkową dla fanów klasyki fantasy i Mike'a Mignoli. Lost In Time stawia na nieoczywiste tytuły, czasem stanowiące wyzwanie. I wydawcy należy się za to ukłon.
Tytuł oryginalny: Fafhrd and Grey Mouser. Omnibus
Scenariusz: Howard Chaykin, Dennis O’Neil, George Alec Effinger
Rysunki: Mike Mignola, Howard Chaykin, Walter Simonson, Jim Starlin, Al Williamson, The Crusty Bunkers, Al Milgrom
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Lost In Time 2025
Liczba stron: 320
Ocena: 70/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.