Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wielka rozrywka w SkyShowtime!

Jenny Finn - recenzja komiksu

Autor: Tomasz Drozdowski
7 marca 2024
Jenny Finn - recenzja komiksu

Cieszę się, że Egmont nie poprzestał wydawać dzieł Mike'a Mignoli na tytułach związanych z Hellboyem. Baltimore to solidny, choć daleki od wybitności tytuł, ale Homar Johnson rokuje na coś naprawdę dobrego. Kompletną zagadką był dla mnie komiks Jenny Finn, reklamowany jako opowieść rodem z prozy Lovecrafta. Czy to tani chwyt marketingowy, czy faktycznie Mignola ponownie z powodzeniem sięgnął po dziedzictwo jednego z ojców grozy?

Strona komiksu Jenny Finn

Doki XIX-wiecznego Londynu. Już samo miejsce akcji nie kojarzy się z łąkami Kornwalii. Pewnego dnia pracujący w ubojni Joe dostrzega pozornie niewinną dziewczynkę przechadzającą się po dzielnicy, gdzie takie jak ona nie powinny się pojawiać nawet w asyście opiekunów. Tymczasem Jenny Finn nie tylko nie pada ofiarą lokalnych zbirów, ale cieszy się wręcz wśród motłochu pewnym uznaniem. Do tego okolice pustoszy dziwna zaraza, a lokalne prostytutki giną w brutalny sposób. Wiktoriańska Anglia w lovecraftowskim sosie w pełnej krasie.

Jenny Finn to list miłosny Mignoli do Lovecrafta. Scenarzysta wiele już razy nawiązywał do twórczości ojca Cthulhu, ale i ta czteroczęściowa opowieść aż roi się od macek i podejrzanych kultystów. Postaci są znakomicie umiejscowione, napięcie odpowiednio dawkowane, ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że Mignola pozostaje sobą. Garściami czerpie z rozmaitych źródeł, gdzie obok nawiązań do Kuby Rozpruwacza w finale mamy mrugnięcie okiem do fanów Dickensa, a w międzyczasie widzimy okrutnych badaczy, którzy przedwieczne zło chcą zapakować do słoika i zbadać ku chwale królowej Wiktorii. Jest w tym wszystkim też jakiś element czarnego humoru podanego w nietuzinkowy sposób.

Strona komiksu Jenny Finn

Kreska Troya Nixena jest w piękny sposób niezgrabna. Twarze to pokraczne gęby, które wyglądają topornie, ale o to w tym chodzi. Mają zgrywać się z wszelkimi rybio-mackowatymi objawami zarazy, a miejsce akcji cuchnąć ma nadgniłym połowem, błotem i całą egzotyką epoki. A pośród tego panna Finn wcale nie ma wyglądać na niewiniątko. Nixen zarysował sylwetkę dziewczynki w diabelski sposób, choć do końca nieoczywisty. Wreszcie jest i steampunk, lovecraftowskie bestie i szara, cuchnąca rzeczywistość londyńskich doków wieku XIX. Sam Mignola uraczył nas bonusowymi okładkami, choć te oryginalne wcale im nie ustępują.

Strona komiksu Jenny Finn

Jenny Finn to znakomita opowieść, wykorzystująca dziedzictwo twórczości Lovecrafta w najlepszy sposób. Nie jest to dzieło wtórne, kalkujące Samotnika z Providence, a komiks niezależnego, mającego wypracowany styl twórcy. Demoniczna dziewczyna, ponure doki Londynu, gra licznymi popkulturowymi obrazami wiktoriańskiej Anglii. To wszystko ujęte w stosunkowo krótkiej formie, jakże jednak esencjonalnej. Mignola ma jeszcze wiele do powiedzenia i to w stylu, który wszyscy jego fani dobrze znają. Jenny Finn z kolei jest dowodem na to, że nie wszystko musi kręcić się wokół pewnego dobrego diabła i jego świty.


Okładka komiksu Jenny Finn

Tytuł oryginalny: Jenny Finn

Autor: Mike Mignola, Troy Nixen

Tłumaczenie: Troy Nixen, Farel Dalrympe

Wydawca: Egmont 2024

Stron : 136

Ocena: 85/100 


 

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.