
W Ladies with Guns tom 4 nasze bohaterki cały czas muszą pozostawać w ruchu. Ścigane przez coraz więcej osób - stróżów prawa i łowców głów – nigdzie nie mogą czuć się bezpiecznie. Dopiero co uciekły z więzienia, a ich spluwy mają już na koncie tyle trupów, że trudno je nawet zliczyć. Na dodatek Cassie właśnie rodzi dziecko, które chcąc nie chcąc stanie się ich towarzyszem podróży. Pech chciał, że niemowlak zostaje groźnie ranny w przypadkowej strzelaninie. Jego jedyną nadzieją na przeżycie staje się pewien nie stroniący od alkoholu doktor, dawny przyjaciel Kathleen i mentor jej zmarłego męża. Ale najpierw trzeba do niego dotrzeć, a znajduje się dość daleko.
Nasze „kobietki” wsiadają więc w pociąg i rozpoczynają dramatyczny wyścig z czasem, aby odnaleźć potencjalnego zbawcę. Oczywiście pędzący pojazd nie jest bezpiecznym środowiskiem i tylko kwestią czasu jest, kiedy bohaterki natkną się na bandytów chcących obrabować pasażerów. Znów możemy liczyć na kilka niezwykle efektownych i dynamicznych scen strzelanin, ale i są momenty, kiedy tempo na chwilę zwalnia i twórcy serwują nam bardzo fajne i przejmujące retrospekcje pogłębiające naszą znajomość postaci.

Ladies with Guns tom 4 to więcej tego samego, ale czy to źle? Bohaterek nie sposób nie polubić, a kontrasty pomiędzy nimi wprowadzają odrobinę sytuacyjnego komizmu, na dodatek pozwalają na uwypuklenie różnego podejścia do pewnych spraw. Kathleen jest stonowana i elegancka, oczywiście do momentu, kiedy nie zacznie strzelać. Cassie jest cyniczna, ugina się pod ciężarem traumatycznych doświadczeń z przeszłości. Chimani i Abigail są młode i w gorącej wodzie kąpane, natomiast Daisy to nieco humoru i dystansu zdobytego z wiekiem. Olivier Bocquet wie jak rozłożyć akcenty, żeby lektura była ciekawa i napędzana postaciami, a nie tylko wydarzeniami.
Nie sposób nie wspomnieć tutaj o tytanicznej pracy, jaką wykonała rysowniczka Anlor. Kadry tętnią intensywną akcją, dynamiką i pulsują energią, kolory są przepięknie nasycone i nawet jak całość wygląda czasem groteskowo i balansuje na granicy pastiszu, to od rysunków wzroku i tak nie można oderwać. Niektóre panele są widowiskowo przeszarżowane, ale nadaje to serii uroku i unikalnej tożsamości. Co ciekawe, Anlor nie stroni też od bardziej brutalnych scen, jakby ciągle przypominając, że nie mamy do czynienia z lekturą dla dzieci, a świat Dzikiego Zachodu jest wciąż bardzo niebezpieczny.

Ladies with Guns tom 4 to prosty, ale przyjemny w odbiorze western, gdzie akcja przeplata się z humorem i dramatyzmem. Postacie są może nieco jednowymiarowe, szczególnie na drugim planie, ale ich kreacja sprawia, że lubimy je od początku. Jeśli zaakceptujecie i polubicie tę konwencję, to będzie się świetnie bawić. Trzeba tylko przymknąć oko na pewne uproszczenia i możecie nastawiać się na więcej, bo Bocquet i Anlor nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Tytuł oryginalny: Ladies with Guns 4
Scenariusz: Olivier Bocquet
Rysunki: Anlor
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Non Stop Comics 2025
Liczba stron: 64
Ocena: 70/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.