Po wydarzeniach z pierwszego tomu Jack ponownie musi usunąć się w cień. Tym razem czyhają na niego nie tylko głodni reportaży o upadłym herosie paparazzi, ale i władze federalne. Nie jest to jednak typowy motyw z zaszczutym herosem. Jack nawet jako Crossjack nie spełniał wymogów porządnego trykociarza, a pod wpływem kolejnych perturbacji w jego życiu staczał się coraz niżej. W tle swą rolę odgrywają jego dawne miłości, również dalekie od krystalicznego ideału. Niegdysiejszy członek Trzeciej Generacji musi jednak wrócić, by po raz ostatni uratować swe miasto.
W Farmington nie dzieje się dobrze. Bezimienna Horda przejmuje tam władzę i wszystko wskazuje, że nie zamierza zatrzymać się na tej mieścinie. Seeley w błyskotliwy sposób ukazał pod jej postacią oddolne grupy radykałów, często z podupadłej klasy średniej, o których dotąd wszyscy zapominali. Ubrał to w komiksowe szaty w stylu Hydry, oczywiście bez całego super-autoramentu i stworzył mocno nasyconą emocjami historię. Local Man tom 2 obfituje w komiksowy heroizm, ale Farmington to nie NY. Ma za to swój, ujmijmy to, lokalny koloryt.
Cena, przywódczyni Bezimiennej Hordy, bazuje na żalu i stracie mieszkańców miasteczka. To populistka i manipulantka, niepotrzebująca magicznych artefaktów, by władać duszami. Zupełnie jak niektórzy politycy, choć może nie tak skrajnie. Obok lekcji manipulacji Seeley przedstawia jeszcze międzypokoleniową walkę. Trzecia Generacja, do której należał Crossjack, doczekała się w końcu swoich następców. I tu dostajemy przerysowany atak na Zetki. Czwarta Generacja to modelowi przedstawiciele tego pokolenia, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, w przeciwieństwie do zblazowanych poprzedników. Jak na komiks liczący nieco ponad dwieście stron, udało się ująć w nim sporo.
Sacrum miesza się tu z profanum. Herosi w trykotach mają sporo miejsca, ale Tony Fleecs daje więcej przestrzeni tym bardziej kameralnym wydarzeniom. Tym bardziej pojawienie się Bezimiennej Hordy budzi niepokój. Klimaty radykalno-sekciarskie i przeciętni obywatele niemal heilujący przed nową przywódczynią, to wyzwanie zdające się przerastać zdolności byłego herosa. Na szczęście Fleecs nie ma ambicji crossoverowych i małomiasteczkowa nuta jest tu autentyczna, podkręcona może nieco superbohaterskim echem. Tu warto wspomnieć jeszcze o uroczym psim seniorze należącym do Jacka, wyjątkowym nie tylko ze względu na swój kudłaty urok.
Local Man tom 2 niestety finalizuje historię Jacka Xavera. Niestety, bo dałoby się pociągnąć ją dalej, ale Tim Seeley przynajmniej zadbał o to, by jego opowieść nie była w żaden sposób wybrakowana. To prowincjonalna historia superbohaterska, z kilkoma komentarzami społecznymi i kulturowymi, grająca nieco na sentymencie do lat 90., ale z rozwagą. Na tle różnorakich alternatyw superbohaterskich, gdzie na zmianę dominuje trykociarski patos i nadmierna brutalizacja, Local Man jest jak odnalezione zabawki z dzieciństwa. Budzące sentyment, ale już mające inne znaczenie niż w latach szczenięcych.
Tytuł oryginalny: Local Man Vol.2
Scenariusz: Tim Seeley
Rysunki: Tony Fleecs
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Lost In Time 2025
Liczba stron: 208
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.