Nowe na polskim rynku wydawnictwo Shock Comics dość szybko wprowadziło na rynek drugą pozycję ze swej oferty. Zanim przejdziemy do jej omówienia, przybliżmy kilka spraw początkowych. Po pierwsze – wygląda na to, że portfolio wydawcy będzie zróżnicowane zarówno pod kątem gatunków, jak i formatów. Po miękkookładkowym  brutalnym thrillerze przyszedł czas na zgrabne, lekkie mystery science-fiction w twardej oprawie i powiększonym, bardziej europejskim formacie 220x300 mm. 

Z czym kojarzy Wam się Memphis? Miasto w stanie Tennessee, położone nad malowniczą rzeką Missisipi było miejscem zamachu na Martina Luthera Kinga, Elvis Presley miał tam swój Graceland, mówi się też o nim jako ojczyźnie bluesa i rock and rolla. Setki tysięcy mieszkańców wiedzie tam błogie, spokojne życie. Ale nie wszyscy. Niektórym z nich coś zaczyna się nie podobać. Roos i Louis, pracujący w lokalnej gazecie, zaczynają dostrzegać niezrozumiałe zjawiska. 

Zaczyna się niewinnie. Louis dostrzega na ulicy kogoś łudząco podobnego do swojej byłej dziewczyny. Potem mężczyźni odkrywają budynek, w którym ludzie spoczywają bez ruchu niczym manekiny. Czasem nad miastem rozpościera się noc, która nie jest nocą. Ktoś widuje dziwne ciężarówki zmierzające znikąd donikąd. Bohaterowie zaczynają się zastanawiać, czy ktokolwiek w Memphis w ogóle podróżuje? Czy kiedykolwiek opuścił miasto? I dlaczego inni wydają się nie widzieć w rzeczywistości niczego dziwnego? 

Memphis to intrygująca swoją tajemniczością opowieść z nutką science-fiction, ale taką, która nie powinna przeszkadzać nawet antyfanom gatunku, takim jak niżej podpisany. Nie chcę pisać zbyt dużo, żeby nie narażać Was na dodatkowe spoilery, ale sama okładka wydaje się sugerować, że nie będziemy mieli do czynienia ze stuprocentowo przyziemną opowieścią. O co chodzi tym razem? To już musicie odkryć sami, ale francuski scenarzysta Rodolphe (Trent, Ter, Sprague) i waloński rysownik Bertrand Marchal (Namibia) tym razem nie serwują nam rozmachu znanego z innych ich dzieł. 

Twórcy nawiązują do znamiennych wydarzeń historycznych, które miały miejsce jeszcze w latach 60.. Rodolphe snuje historię czytelną, z przygodowym sznytem i nutką humoru, ale cały czas intrygującą i trzymającą w napięciu. Jako wielki fan rocka i bluesa i autor licznych książek o tych gatunkach, scenarzysta nie miał problemu z oddaniem klimatu Memphis. Marchal, który już wcześniej współpracował z Rodolphem, specjalizuje się zarówno w krótkich historiach pełnych zabawnych gagów, jak i w bardziej epickich science-fiction. Tworząc Memphis wykorzystał wszechstronne umiejętności, a nawet dodał odrobinę subtelnej erotyki, a chociaż akcja osadzona jest ok. 2012-2013 roku, nie sposób odmówić miastu pewnego sznytu szytego jakby pół wieku wcześniej. 

Świetnie bawiłem się podczas lektury Memphis, a odkrywanie tajemnicy miasteczka było dla mnie niezłą zabawą. Finalnie oczywiście nie mamy do czynienia z przełomowym, jakoś nadmiernie zaskakującym dziełem, a pewnie sajfajowi wyjadacze już po pierwszych stronach zaczną snuć własne, zapewne skądinąd trafne teorie, ale oni również powinni czerpać z lektury przyjemność. To krótka, zgrabna, niezbyt rozbudowana, ale satysfakcjonująca opowieść, którą przyswoiłem sobie z przyjemnością. Zakończenie jest względnie zamknięte, ale furtka do ewentualnego powrotu do losów bohaterów została lekko uchylona. Kto wie, może kiedyś zajrzymy do Memphis jeszcze raz? 

Tytuł oryginalny: Memphis - Integrale
Scenariusz: Rodolphe
Rysunki: Bertrand Marchal
Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc
Wydawca: Shock Comics 2025
Liczba stron: 152
Ocena: 80/100