Powieść Nie puszczaj mojej dłoni była bestsellerem i po raz pierwszy do Polski trafiła jeszcze w 2014 roku za sprawą wydawnictwa Świat Książki. Teraz ponownie możemy zapoznać się z tą historią za sprawą albumu narysowanego przez Didiera Cassegraina do scenariusza zaadaptowanego na komiksowe medium przez Freda Duvala. Co ciekawe, nie jest to pierwsza współpraca tej ekipy twórców. W 2020 roku wydawnictwo Marginesy wydało ich komiks Czarne nenufary, również będący adaptacją wcześniejszej powieści Bussiego.
Martial i Liane Bellionowie to z pozoru szczęśliwe małżeństwo. Młodzi, atrakcyjni, właśnie wypoczywają ze swoją sześcioletnią córeczką na przynależącej do Francji rajskiej wyspie Reunion na Oceanie Indyjskim. W pewnym momencie Liane przerywa relaks nad basenem i wraca do swojego pokoju hotelowego. Godzinę później Martial zgłasza zaginięcie żony. Pokój nosi znamiona walki, gdzieniegdzie znajdują się ślady krwi. Zeznania wszystkich pracowników hotelu obciążają męża – podobno kwadrans po tym, jak Liane zostawiła rodzinę przy basenie, ten podążył za nią, pożyczył duży wózek do wywożenia prania i gdzieś z nim pojechał. Nikt nie widział, żeby jego żona opuściła w tym czasie pokój.
Martial staje się oczywiście głównym podejrzanym. Chociaż nie panikuje i działa metodycznie, musi uciekać wraz z córką, ponieważ ich śladem rusza zmobilizowana na całej wyspie policja. Zarządzono blokady dróg, na pomoc wezwano helikoptery, ale Martial wydaje się mieć wszystko dobrze zaplanowane. Tymczasem na spokojnej dotąd wyspie odnajdują się kolejne trupy. Śledztwo prowadzone przez lokalną kapitan i styranego życiem technika kryminalistyki powoli odkrywa kolejne mroczne fakty z życia Martiala. Czy faktycznie jest on bezwzględnym zabójcą?
Nie puszczaj mojej dłoni to dość klasyczny współczesny kryminał, gdzie autor może nie myli tropów na każdym kroku, ale przygotowuje dla czytelników zwrot akcji, którego się nie spodziewają. Sam próbowałem zabawić się w rozszyfrowanie zagadki i kiedy myślałem, że jestem taki sprytny, okazało się, że się pomyliłem. Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron, ale paradoksalnie moje zainteresowanie malało pod koniec komiksu, kiedy wszystko zaczęło się wyjaśniać. Czemu? W mojej opinii zakończenie było nieco wydumane, a opowieść zaczęła robić się coraz mniej prawdopodobna. Zostawię to jednak Waszej ocenie.
Didier Cassegrain rysuje typowo europejskim stylem, używając ciepłej i stonowanej palety kolorów, podkreślającej egzotyczny i ciepły klimat Reunion. Niektóre rysunki zapadają w pamięć, szczególnie te większe, nie przykryte sporą ilością występujących tu dialogów. Łatwo ulec czarowi wyspy, ale cały czas należy pamiętać, że skrywa one swoje tajemnice, często niedostępne dla przyjeżdżających tu na chwilę turystów.
Chociaż niespecjalnie podobało mi się rozwiązanie akcji, lektury Nie puszczaj mojej dłoni nie uważam za czas stracony, bo praktycznie do końca byłem ciekaw, jak Bussi, a potem autorzy adaptujący jego twórczość, postanowili skonkludować całość. Album przeczytałem za jednym posiedzeniem, bynajmniej nie dlatego, że nie jest długi. Nie jestem w stanie porównać komiksu do jego literackiego pierwowzoru, gdyż po prostu go nie czytałem, ale niewykluczone, że kiedyś sięgnę po twórczość Bussiego.
Tytuł oryginalny: Ne lache pas ma main
Scenariusz: Fred Duval, Michel Bussi
Rysunki: Didier Cassegrain
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Non Stop Comics 2024
Liczba stron: 136
Ocena: 70/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.