Na łożu śmierci Lovecrafta odwiedza tajemniczy gość, wprowadzający niemały zamęt w duszy pisarza. Ten, pogodzony z nieuchronnym końcem, porwany zostaje w podróż poprzez przestrzeń i czas, gdzie nie wiadomo, co jest snem, a co jawą. Giuliva w niezwykle dickensowski sposób przedstawia finalne akordy życia legendarnego twórcy, gdzie macki Cthulhu są mniej ważne niż fakty i osoby z życia ich twórcy.
Istotną rolę w tej historii mają ludzie, których spotyka tytułowy bohater. Osadzają oni go w biograficznej rzeczywistości, ale też definiują przedśmiertną wędrówkę. Pojawia się jego nie-była żona Sonia oraz kompan Harry Houdini. Obecni są też Edgar Allan Poe i artyści czerpiący z jego dziedzictwa w osobach Moore'a czy Gaimana. Giuliva dokonuje wiwisekcji postaci protagonisty, zarówno jako fan, jak i badacz jego historii. Nie brakuje tu hołdów na rzecz mistrza grozy, ale i słusznej krytyki. Biograficzne elementy nie przeszkadzają surrealistycznej narracji.
Ostatni dzień Howarda Phillipsa Lovecrafta ma charakter biografizujący. Nie jest wiernym oddaniem jego żywota, ale Giuliva w fabularny sposób ujmuje te elementy jego życia, które przez wielu są omijane. Dostajemy Lovecrafta-dziwaka. Człowieka nieprzystosowanego do życia, odludka i pisarza niepokojących opowieści. Jest też wątek rasistowski. Na pewnym etapie swego życia twórca o zadziwiających horyzontach kreacyjnych miał dość wąski światopogląd w kwestii wielu mniejszości. Są również jego relacje osobiste i nie muszę chyba wspominać, że nie należały one do wzorcowych. Skomplikowane małżeństwo, cudaczni krewni i sam zainteresowany - ekscentryk w tym bardziej dziwacznym tego słowa znaczeniu.
Ostatniej podróży Samotnika z Providence nie mógł namalować ktoś przeciętny, ograniczony do prostych kadrów i milutkiej dla oka palety kolorów. Jakub Rebelka pokazał, że jest artystą zdolnym udźwignąć ciężar historii o jednym z najważniejszych pisarzy grozy, nadając swej wizualnej narracji ducha oniryzmu i niepokoju. To nie poprawne pożegnanie wielkiego artysty, pełne pustych, sentymentalnych klisz rodem z podręcznika dla początkujących. Niebagatelną rolę odgrywają tu kolory. Skupione wokół czerni, bieli i czerwieni, wyznaczają ton i charakter opowieści. Szara szpitalna rzeczywistość kontra ostatnia podróż z szeregiem jej zmian i przejść między czasami. Wizualna uczta, choć skierowana do tych, którzy rozumieją całą estetykę i legendę Samotnika z Providence.
H.P. Lovecraft był skomplikowanym człowiekiem. Udręczoną duszą, jakby niepasującą do tego wszechświata. Ostatni dzień Howarda Phillipsa Lovecrafta ukazuje koniec godny jego legendy i twórczości. Zawieszony na granicy realności, pełen niepokojących zjaw i pejzaży, ale przecież i sam pisarz wydawał się postacią jakby wyjęta z dzieła literackiego. I chyba tylko ktoś taki mógł dać światu Cthulhu, Dagona czy Innsmouth. Sprawić, by artyści jak Romuald Giulivo i Jakub Rebelka dali nam taki komiks.
Tytuł oryginalny: Le dernier jour de Howard Phillips Lovecraft
Scenariusz: Romuald Giulivo
Rysunki: Jakub Rebelka
Tłumaczenie: Olga Mysłowska
Wydawca: Kultura Gniewu 2024
Liczba stron: 144
Ocena: 90/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.