Choć album nie jest imponujący objętościowo, to dzieli się na trzy niezwykle treściwe historie. Pierwsza z nich przenosi nas do roku 1944. Polsce udało się obronić przed Niemcami z pomocą herosa Kapitana Groma - kogoś, kto stanowi krajową odpowiedź na Kapitana Amerykę i Supermana. W przedstawionej tu opowieści pozornie mamy pojedynek bohatera z superłotrem. Ale czy aby na pewno? Piątkowski tworzy dynamiczną historię po to, by w pewnym momencie zamieszać w tyglu akcji w niespodziewanym sposób.
Kolejna opowieść przenosi nas w czasy Powstania Listopadowego. Tu Piątkowski pokazuje, że ma duszę XIX-wiecznego romantyka. Niegdysiejszy podchorąży Orlicz staje się potworem, by dokonać zemsty na Moskalach. W tle mamy romans, tragiczny rzecz jasna, jak przystało na tę straceńczą epokę. Są cytaty z klasyków pokazujące, że można tchnąć nowego ducha w zakurzone szkolne lektury. Ale jest też groza, nawiązująca do tej dziewiętnastowiecznej, trochę stokerowskiej.
Finalny, trzeci rozdział jest najbardziej intrygujący. Przenosimy się do lat 90., gdzie pewna zbuntowana nastolatka stroni od systemu edukacyjnego. Nie wie, że jest kimś więcej, a nieprzyjazne siły już na nią czyhają. Piątkowski kończy pierwszy tom Pałacu wszystkich przyszłości zawieszeniem, pozostawiając czytelnika głodnego dalszej treści.
Czytając niniejszy komiks obudziły się we mnie sentymenty. Swego czasu Fabryka Słów wydała kilka zbiorów opowiadań, w których pojawiały się alternatywne wersje Polski i inne dywagacje patriotyczne. I było to piękne, bo pokazywało, że Polska to nie tylko chleb i sól, papież i Wałęsa. Że to też wojowniczy duch, romantyzm i szlachecka fantazja, a i znajdzie się miejsce dla superludzi i mocy nadprzyrodzonych. Tu jest podobnie. Najważniejszy, tytułowy element wpleciony jest w fabułę subtelnie, choć poznać można, że nie bez powodu pełni istotną rolę.
Mamy trzech wspaniałych rysowników. Znany już z Bradla Marek Oleksicki jest tutaj moim faworytem. Jego Orlicz ma w sobie coś mickiewiczowskiego. Rozwiana grzywa, płaszcz i szalony wzrok, niczym Konrad z Dziadów podczas Wielkiej Improwizacji. W opozycji stoją rysunki Wiesława Skupniewicza, przenoszące superbohaterskie schematy na naszą ziemię. Jest więc heros, ale i podkręcona futurystycznie Warszawa połowy lat 40.. Są mundurowi w rogatywkach, ale też łotr w hełmie niczym ze Złotej Ery. Wobec mroku romantyzmu Oleksickiego jest heroiczne światło Skupniewicza. Nie mogło zabraknąć kogoś, kto spina to wszystko. Przemysław Kłosin rysuje w stylu godnym Wielkiej Dwójki i losy panny Wiśniewskiej mogłyby być origin story kolejnej gwiazdy Marvela czy DC.
Pałac wszystkich przyszłości tom 1 zapowiada fantastyczną serię. Wydany w większym formacie niż Bradl i w twardej oprawie jest dziełem odważniejszym nie tylko fizycznie, ale i w samej treści. Choć podobnie jak w serii o Kazimierzu Leskim, wszystko jest za krótkie, choć fabuła obiecuje dużo więcej. Gdzieś tam odzywają się we mnie sentymenty, ale nie byłoby ich bez porządnej pracy twórców. Kolejnych części będę z pewnością wypatrywał, podobnie jak konkretów w planie odbudowy Pałacu Saskiego. Oby w obu przypadkach progres nastąpił szybko.
Scenariusz: Tobiasz Piątkowski
Rysunki: Marek Oleksicki, Wiesław Skupniewicz, Przemysław Kłosin
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 56
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.