W wizji Le Grisa Artur to początkowo najemnik służący panom Alby, czy jak kto woli, Brytanii. Która, nawiasem mówiąc, mimo odejścia rzymskich okupantów, jest w mizernej formie. Podzielona na pomniejsze królestwa, z cieniem barbarzyńskich Piktów na Północy i z władcą, który tylko symbolicznie trzyma wszystko zjednoczone. Ktoś zapyta - czemu Artur nie sięgnie po koronę? Ano dlatego, że jest jedynie bękartem Pendraiga Brude'a i choć ma wszystkie rojalistyczne przymioty by być wielkim władcą, sam wątpi w swe przeznaczenie. Na szczęście jest Merlin.
Magia i polityka są ze sobą nierozerwalnie połączone. Merlin to zwolennik dawnej religii, która powoli ugina się pod ciężarem chrześcijaństwa. W Arturze widzi zbawiciela dawnych bogów, ale i gwarant stabilności. Zwłaszcza, że zagrożenie ze strony Kościoła jest mniej namacalne niż to z Północy. Piktowie to półdzikie, wręcz wyjęte z dark fantasy plemię, które wywęszyło słabość narodów Alby. I jest głodne.
Pendragon ma w sobie sporo z Gry o tron. Polityczne machinacje, magia, niebezpieczeństwo ze strony morderczej nacji zamieszkującej dzikie tereny za murem. Le Gris dodaje tu jednak więcej mistycyzmu i choć ledwo liznąłem mitologię celtycką, to każdy pewnie zauważy jej wyraźne ślady w tej historii. Autor ciekawie też interpretuje klasyczne arturiańskie postaci. Merlin to demiurg zmian. Mag, którego prawdziwą mocą nie jest hokus-pokus, a wiedza jak rozstawić pionki na szachownicy Alby, by osiągnąć swój cel. Jestem ciekaw też rozwoju postaci Mordreda, tutaj brata Artura, który wydaje się być przeciwieństwem przyszłego Pendraiga, ale i osobą z równie wielkim potencjałem do władzy. Oczywiście prowadzonej w skrajnie inny, okrutny sposób.
Benoit Dellac i Paolo Martinello dają nam coś, czego dotąd nie znaliśmy, przynajmniej w kontekście legend arturiańskich. Brak tu taniej wersji wieków średnich, jaka pojawia się w filmach. Jest za to nuta ducha Albionu, w której rozbrzmiewają echa kultury celtyckiej i piktyjskiej, oczywiście przemodelowanej przez wyobraźnię artystów. Tym, co się na to składa, jest Alba/Brytania sama w sobie. Pierwotna, pełna dzikich, surowych pejzaży. To zupełnie inna kraina niż Anglia i jej grodzenie z sielskimi widokami rodem z Yorkshire. Aż chce się walczyć o koronę Pendraiga.
Pendragon tom 1 to początek arturiańskiej sagi, która nie kala kanonicznych motywów, ale co nawet ważniejsze nie jestodgrzewanym kotletem. To absolutny niezbędnik dla fanów około-celtyckiej mitologii i Albionu, ale też politycznej intrygi w klimatach umiarkowanego fantasy. Do tego dochodzą niesamowite prace Dellaca i Martinello, przełamujące arturiańskie stereotypy. Rycerze bliżsi są wojownikom, Merlin to politykier, a i inne elementy mają odmienny, choć rozpoznawalny wizerunek. Czekam na kontynuację i rozwój Pendragona, zwłaszcza, że wiele jeszcze przed nami.
Tytuł oryginalny: Pendragon Tome 01- :-epee perdue, Pendragon Tom 02- Le conseil des Rois
Scenariusz: Jerome Le Gris
Rysunki: Benoit Dellac i Paolo Martinello
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Lost In Time 2025
Liczba stron: 280
Ocena: 80/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.