Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Planeta Łazarza - recenzja komiksu

Autor: Tomasz Drozdowski
19 stycznia 2025
Planeta Łazarza - recenzja komiksu

Ostatnimi laty sporo się działo w świecie DC. Ale jak to bywa ze światami herosów w pelerynach - wielkie zmiany prędko przemijały, a to dawało pole do popisu dla kolejnych pluszowych reformatorów. Planeta Łazarza to event wagi średniej, nieopatrzony mianem nieskończonego czy kryzysowego, ale i Mark Waid nie silił się na kameralność. Rozliczenia z rodzinie Nietoperzy. Magia przez duże M i prawdziwa fala ludzi obdarzonych mocami. Do tego powrót postaci, która nigdy nie powinna zejść na tamten świat. Nie można narzekać na brak widowiska, ale czy poza superbohaterską szarpaniną jest miejsce na coś więcej?

Strona komiksu Planeta Łazarza

Dzieje się tu dużo, ale zacznę może od najlepszej części. Tym, co najbardziej zapamiętałem z Planety Łazarza, jest historia Batmana i jego kompanii. Spodziewałem się gothamskiego tępienia łotrów, a dostałem opowieść o trudnym rodzicu i niełatwych dzieciach. Główna oś fabularna to Damian Wayne i opętanie jego krnąbrnej duszy przez diabła Nezhę. Między całą brawurą jest tu sporo miejsca na wycieczki w osobiste zakamarki duszy papy Wayne'a i nietoperzątek. Ta część albumu po lekkim doszlifowaniu bez trudu mogłaby stać się samodzielnym dziełem wysokiej klasy. Zwłaszcza, że wisienką na torcie jest jak najbardziej słuszny powrót człowieka stanowiącego spoiwo gothamskiej familii.

Odejdźmy jednak od Batmana. Globalnym motywem przewodnim Planety Łazarza jest niecodzienny deszcz i jego konsekwencje. Oprócz perturbacji pogodowych, wywołuje on falę nowych superludzi. Herosi mają pełne ręce roboty, bo przyrost nadnaturalny ma różne konsekwencje, a za wszystkim stoi niepokojąca magia. Ten, kto czytał pierwszy tom Batman/Superman: World's Finest zna już Nezhę. Diabeł pokazuje tu swe rogi, jednak szczęśliwie Waidowi udaje się uniknąć uczynienia z niego kolejnego uber-złola. Choć nie można tego powiedzieć o całokształcie historii.

Strona komiksu Planeta Łazarza

DC lubi przyłożyć widowiskiem. Rzekłbym, że nawet więcej niż „przyłożyć”. I czasem wychodzi z tego Kryzys na Nieskończonych Ziemiach, a czasem mikstura zbyt gęsta od wymieszanych w niej składników i w rezultacie niejadalna. Planeta Łazarza jest gdzieś pośrodku. Tempa akcji nie powstydziliby się speedsterzy, ale łatwo się w nim zatracić. Szczególnie, że spora część pobocznych opowiastek jest związana z postaciami bliżej nieznanymi polskiemu czytelnikowi. Kilkukrotnie czułem się jak na wielkiej imprezie, gdzie połowa ludzi to nieznajomi rozmawiający tylko o sobie znanych, hermetycznych tematach. Ale dość narzekania, bo w tej rozmaitości pojawiają się perełki, jak choćby Doom Patrol, o którego współczesnych losach niestety się zapomina.

Planeta Łazarza to całe spektrum rysowników, gdzie obok Federiciego i Manapula mamy armię mniej znanych nazwisk. Może nie tak utalentowanych, ale nie obniżających poziomu. Jest różnorodnie, bo obok wspomnianego Federiciego i jego mrocznych barw pojawia się Marguerite Sauvage, przedstawiająca zupełnie inną opowieść, gdzie główne skrzypce odgrywa Power Girl. W historiach tej skali i o tym charakterze ma być po prostu spektakularnie, czasem z lekką nutą czegoś przykuwającego wzrok bardziej niż widowisko z pelerynami i maskami. Planeta Łazarza spełnia ten warunek. To bezpieczny event, choć nie można narzekać na nudę.

Strona komiksu Planeta Łazarza

Batman ciągnie wózek zwany DC Comics. Może czasem ktoś mu pomoże, ale to Mroczny Rycerz stanowi fundament i najlepszą część tego świata. Planeta Łazarza tylko to potwierdza. Część batmańsko-familijna jest wyśmienita i wątek nie tak kolorowych relacji z Robinami mógłby jeszcze powrócić. Część tytułowa to jednak zupełnie inna symfonia. Mark Waid to prawdziwy artysta, który czasem bywa jednak jedynie rzemieślnikiem. I ten komiks pokazuje to boleśnie. Album jest nierówny, dość przytłaczający nadmiarem super-treści i próbą wyciśnięcia z nich wszystkiego, co się da. Jego odbiór bywał czasem uciążliwy nie dlatego, że twórcy postawili na treści wymagające, ale na prawdziwie superbohaterski festyn, gdzie hałas przytłacza i zlewa się w ogłuszający szum. Widzę jednak pewien progres i trzymam kciuki, by Mark Waid częściej stawiał na coś więcej niż widowisko.


Tytuł oryginalny: Lazarus Planet
Scenariusz: Mark Waid, Gene Luen Kuang i inni
Rysunki: Riccardo Federici, Mahmud Asrar, Scott Godlewski i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2024 
Liczba stron: 384
Ocena: 65/100  

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.