Tytułowymi bohaterami są Josselin, Jehan i Paulin. Ten pierwszy to rycerz herbu Srebrna Krokiew, mający potencjał na przyszłą legendę turniejów. Jehan to zadziorne dziewczę kryjące swą tożsamość pod herbem Psi Łeb. Ostatnim, ale kluczowym dla tego tria jest giermek Paulin. Bez potencjału bojowego, ale ze sporym talentem logistyczno-organizacyjnym. Żyje sobie ta grupka od turnieju do turnieju, idąc tropem niepokonanego Czarnego Rycerza.
Rycerz Psi Łeb tom 1 nie ma wiele wspólnego z obrazem rycerstwa epoki, w którje ma miejsce.. Najbliższą analogią jest dla mnie film Obłędny rycerz z Heathem Ledgerem. Tyle że Vincent Brugeas jest zdecydowanie lepszym scenarzystą niż twórcy wspomnianej komedii i sprawnie gra niedopowiedzeniami. Ukrywanie tożsamości przez Jehan, pokątne działania Paulina czy całokształt postaci Czarnego Rycerza są bombami, które czekają na eksplozję. I pozostaje pytanie - czy bohaterowie przetrwają jej konsekwencje?
Każdy zeszyt ma ciekawe wejście, a mianowicie zdominowany przez jedną barwę wewnętrzny monolog konkretnego bohatera, przybliżający jego obecny stan mentalny i jego samego. Pozwala to autorowi rozwinąć bohaterów bez wplatania w akcję cięższych monologów. Nie oznacza to jednak, że jego opowieść to wyłącznie czysta akcja. Choć jest ona jej ważną częścią.
Ronan Toulhoat robi wrażenie nie tylko krótkimi kolorowymi wstępniakami, wspartymi w tym przypadku przez Yoann Guillo. Jego sceny pojedynków są perfekcyjnie zrealizowane, ale przede wszystkim dopasowane do stylu opowieści Bruegasa. Rysownik nie fantazjuje, zachowując logikę i mechanikę starć, ale wszystko to okraszone jest stylistyką bliższą Marvelowi niż komiksom ze Starego Kontynentu. Są pewne umowności, jak ukrywanie płci przez Jehan, której dziewczyńskość wprawdzie widać, ale każda historia rządzi się swoimi prawidłami. Tym bardziej, że komiks ten ma swój aspekt komediowy i przymrużenie oka od czasu do czasu jest konieczne.
Rycerz Psi Łeb tom 1 to dzieło nietypowe jak na komiks europejski. Historia jest tu potraktowana niezwykle luźno, główni bohaterowie to postaci odnajdujące się dobrze zarówno w akcji, jak i nieco humorystycznej konwencji, a całość narysowana jest niczym dzieła zza oceanu. Tym samym to znakomity start dla tych, którym klasyki europejskie nieco ciążą w narracji. Sam należałem do tej grupy, wpatrzony jedynie w twórców anglosaskich, z czasem poszerzając swe horyzonty o bliższe nam geograficznie dzieła. Czekam na kolejny tom i liczę na równie satysfakcjonującą rozrywkę. Bo tym właśnie jest ten album.
Tytuł oryginalny: Tete de chien 1
Scenariusz: Vincent Brugeas
Rysunki: Ronan Toulhoat
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Lost In Time 2025
Liczba stron: 168
Ocena: 80/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.