Kim jest sir Edward Grey? To jednoosobowe B.B.P.O., służące Jej Wysokości Wiktorii. Jego kariera ruszyła z kopyta gdy wyeliminował dwie zagrażające królowej wiedźmy, dostając po tym nie tylko szlachecki tytuł, ale i etacik łowcy wszelkiego mrocznego plugastwa. A jest tego sporo w Imperium, nad którym nie zachodzi słońce. Czy więc jest to wiktoriański Hellboy? I tak, i nie. Tak, bo ogólny zarys jego działań może przypominać działania agentów Biura, ale ogromną różnicę czyni tu charakter Greya. To dżentelmen podchodzący racjonalnie do nieracjonalnego. Chłodno do czegoś, co innych przyprawiłoby o obłęd. I nie jest diabłem, rybo-człowiekiem a tylko skromnym poddanym Imperium Brytyjskiego.
Jak wszystko sygnowane nazwiskiem Mignoli, tak i tu album jest zbiorem kilku opowiadań. Tajemnice Bezziemi to zdecydowanie najlepsza historia tego tomu. Grey odwiedza Hallan w Sommerset, gdzie sprawny przedsiębiorca produkuje cudowny tonik, zyskujący poklask samej monarchini. Główny bohater jednak nie jest tak entuzjastycznie do niego nastawiony, zwłaszcza, że w Hallan ludzie giną w tajemniczych okolicznościach, a z okolicznych bagien czuć nie tylko butwiejący smrodek. Silny jest tu duch Widma nad Innsmouth, ale to nie pierwszy romans Mignoli z prozą Lovecrafta.
W anielskiej służbie to mignolowski standard. Podkręcona mroczną magią bestia pamiętająca legendarną Hyperboreę sieje postrach, a archeologiczna kleptomania odbija się niektórym czkawką. W tej historii świetnie sprawdziłaby się niemal każda postać Mignolawersum, ale sir Grey nieco studzi jej przygodowy zapał, nadając opowieści detektywistyczny charakter. Dostajemy też w niej pełen zestaw zagrywek a la Mignola. Potwór wyskakujący zza węgła, podejrzane bractwa i kilka innych elementów ukochanych przez fanów pisarza.
Odmienna od reszty historii i nieco wytracająca przez to moc jest opowieść Odeszli na zawsze. Grey zamienia londyńskie zaułki na przestrzenie prerii. Okultystyczny detektyw w służbie jej królewskiej mości ściera się z zagrożeniem dość nietypowym jak na Dziki Zachód, niemniej w tle wybrzmiewają indiańskie duchy. Miły przerywnik między wiktoriańskimi historiami, pokazujący, że Edward Grey potrafi odnaleźć się na różnych szerokościach geograficznych równie dobrze, co Czerwony.
Mike Mignola ponownie ogranicza się do narysowania zaledwie kilku okładek, ale dobre i to. Za to artyści jak Ben Stenbeck czy John Severin nieco osładzają brak ilustratorskiej aktywności twórcy tego świata. Londyn czasów królowej Wiktorii był majestatyczny, ale z drugiej strony mniej prestiżowe lokacje nie bez powodu są świetną scenografią w powieściach grozy. Twórcy dbają też o detal. Wśród dworzan Wiktorii dostrzec można znane z podręczników postaci. Ulice miast są zdobione afiszami z epoki, a ich mieszkańcy łączą w sobie dostojeństwo i dekadencję. Brytania w całej okazałości wieku XIX.
Sir Edward Grey - Łowca czarownic tom 1 nie różni się nadto od tego, co czytaliście w albumach z Hellboyem i jego ekipą. Śledztwa, mroczne bestie, a gdzieś w tle majaczące złowrogie przeznaczenie protagonisty. Jednak klimat epoki, większy nacisk na śledczy charakter narracji i drobne smaczki związujące całość uniwersum sprawiają, iż nie odczujecie znużenia lekturą. Może nie jest to pozycja dobra na start z Mignolawersum, wszak brakuje jej pewnych blasków komiksów z Czerwonym, ale to więcej niż ich uzupełnienie. Dzieło na tyle samodzielne, by sir Edward Grey znalazł swoje grono fanów.
Tytuł oryginalny: Sir Edward Grey: The Witchfinder Omnibus Vol.1
Scenariusz: Mike Mignola, John Arcudi, Scott Allie, Kim Newman, Maura Nalini
Rysunki: Tyler Crook, John Severin, Patric Reynolds, Ben Stenbeck
Tłumaczenie: Mateusz Lis
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 444
Ocena: 85/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.