
Ileż razy już to widzieliśmy? Szemrany typek wychodzi z pierdla i pędzi, by odzyskać upchnięty gdzieś łup sprzed odsiadki. Do tego ma dziewczynę o wyglądzie modelki, która ponoć była mu wierna przez cały czas. Wszystko jednak się komplikuje. Chuck w całej swej naiwności wygadał się fałszywemu koleżce spod celi. Ale i on nie należy do najbystrzejszych, dając się szybko wyśledzić. Rozpoczyna się rozgrywkao wielką stawkę. Do tego dochodzi opustoszałe miasteczko gdzieś pośrodku niczego i pilnujący znajdującego się w nim złota szalony duch…
Zwroty akcji są tu błyskawiczne i zabójcze, dzięki sprawnie skrojonym postaciom. Bohaterowie to niezła grupka desperatów, dla których ukryte skarby to jedyna szansa na wyjście z bagna, do jakiego się wpakowali. Chuck to typ przegrywa z pewną dozą sprytu i farta. Kat to ślicznotka świadoma swej urody, lecz nieco zbyt pewna siebie. Wokół nich krążą pomniejsze postaci, wśród których znajdziemy ukochanego szefa indiańskiego gangu i kochanka Kat. Zwieńczeniem tego stadka jest Rufus, człowiek-duch, strażnik opustoszałego miasta i jego złota. Postać jakby wyrwana z innej baśni, a jednocześnie dopasowana do historii idealnie.

Jedyne, co boli, to długość komiksu. Matz kreuje świat wyrazisty, pełen odcieni. Śpieszy z tempem, nie pozostawia czasu na cieszenie się fabułą i choć wszystko trochę spowalnia rysownik, nadal mam wrażenie, że Skarb widmo mógłby być arcydziełem przy kilku rozdziałach więcej. To drugi album osadzony w tych realiach stworzony przez ten duet autorski, więc może dostaniemy coś jeszcze, bo warto w nich pozostać. Wiarygodność tego okresu jest duża, to nie kolejna próba stworzenia retro na modłę współczesności. Aż czuje się zapach drożejącej benzyny…
Podobnie jak w Wężu i kojocie, dostajemy tu przepiękne pustynne pejzaże w klimacie epoki krążowników szos i przydrożnych barów na środku pustkowia. Philippe Xavier potrafi grać tym wszystkim perfekcyjnie i na wszystkim można zawiesić oko. Od pustkowi, które wbrew pozorom obfitują w detale, poprzez przecudowne samochody, aż po całą infrastrukturę, zarówno architektoniczną, jak i ludzką. Co jest jednak najlepsze? Philippe potrafi opowiadać obrazem. Jego kadry są jak filmowe ujęcia i aż proszą się o solidną oprawę muzyczną. Oczywiście z adekwatnych do nich czasów.

Skarb widmo to krótki, ale treściwy kryminał, powiązany subtelnymi nićmi z Wężem i kojotem. To ten sam świat kryzysowych lat 70., gdy hipisowskie pieśni zamieniły się w narkotyczny bełkot epoki Nixona. Matz gra tymi samymi kartami co poprzednio, potrafiąc zaskoczyć czytelnika, przy tym oferując mu schematy, które dobrze zna. Realia tego świata mają potencjał, więc może ujrzymy kolejny epizod, być może rozwijający historię pewnego pana w kamperze... Na pewno warto na to czekać.

Tytuł oryginalny: L'Or du Spectre
Scenariusz: Matz
Rysunki: Philippe Xavier
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Lost In Time 2025
Liczba stron: 116
Ocena: 75
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.