Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

next
Galapagos vigo

Magiczne lata 80. w Paramount Network

Śmierć Supermana - recenzja komiksu

Autor: Tomasz Drozdowski
18 października 2024
Śmierć Supermana - recenzja komiksu

Kiedyś było lepiej. Kiedyś nawet superbohaterowie ginęli z przytupem. Zgony nie były częstymi marketingowymi zagrywkami w celu zwiększenia sprzedaży, a przemyślaną decyzją twórców i wydawcy. Publikę łatwiej było też zaskoczyć i zaszokować. Nie była to masa aż tak żądna krwi jak dziś. Śmierć Supermana była tąpnięciem, kubłem zimnej wody na głowy fanów pewnych, że kto jak kto, ale wielki heros z Kryptona jest nietykalny i nie do ruszenia. Przed wami kamień milowy świata DC, ale też komiksu peleryniarskiego. Album, w którym Ostatni Syn Kryptona ginie w obronie ludzkości.

Strona komiksu Śmierć Supermana

Na świat wydostaje się bezimienne monstrum. To jednak jego czyny przemawiają za niego najlepiej. Bestia podąża swym szlakiem niczym taran, pokonując kolejnych herosów, aż trafia na ostatecznego przeciwnika - Supermana. I tu zwykle Ostatni Syn Kryptona wygrywał. Nawet najtwardsze czarne charaktery ulegały jego nieziemskiej sile. Ale tym razem staje się inaczej. Trafia swój na swego i… chyba tytuł komiksu mówi sam za siebie... Kal-El odchodzi, pozostawiając po sobie wielką wyrwę wielu w sercach.

Na początek o samej walce Supka z Doomsdayem. To nie epicki, długi pojedynek z mnóstwem dialogów, przeciągający się na kilka(naście) zeszytów. To brutalna, uliczna walka, a podniebny heros Metropolis zostaje zmuszony do konfrontacji poniżej jego heroicznego poziomu. Sam Doomsday to przeciwnik, jaki dotąd nie pojawił się w DC. Hulk w wersji z koszmaru, milczący, zabójczo skuteczny i niepowstrzymany. Jest tym, kim Bane był dla Batmana. Obaj złamali ikony, choć w przypadku obrońcy Metropolis, było ono bardziej ostateczne.

Strona komiksu Śmierć Supermana

Jaką wartość dzisiaj ma Śmierć Supermana? Czy to nadal mocna, pełna dramaturgii opowieść, czy może po prostu kolejny historyczny punkt przełomu, który warto znać? W obliczu tego, co wyczynia obecnie DC, to dzieło jest nie tylko solidne, ale i ważne. Solidne, bo śmierć Kal-Ela była pomnikowo heroiczna, miała swój wydźwięk i konsekwencje, nawet gdy minęły lata i kurz pozornie opadł. Ważne, bo dziś herosi umierają tak, jakby wychodzili na chwilkę po bułki. Był chłop, nie ma chłopa, ale po pół roku powraca w chwale. A tu nie tylko fakt śmierci herosa jest ważny, ale i to, jak odszedł. Starcie Supermana i Doomsdaya jest kultowe i legendarne niczym słynny pojedynek Hulka Hogana z Andre The Giantem. Może dziś wyglądałby on inaczej. Może czas zrobił swoje. Ale to wciąż jedno z największych widowisk komiksu superbohaterskiego.

Lwią część niniejszego albumu zajmują wydarzenia już po śmierci Człowieka Jutra. Widzimy Supergirl niosącą jego dziedzictwo, ale i innych herosów, a nawet samego Luthora, którzy w jakiś sposób próbują wypełnić pustkę po Clarku. Wspomniany Luthor to jednak nie ten sam łysy jak kolano Lex, co widać już na pierwszy rzut oka, ale budzi równy niepokój co arcywróg Supermana... Choć akurat nie u jego kuzynki. Pojawia się tu także żałoba, bo jakżeby mogło jej zabraknąć, a twórcy przedstawili ją godnie. Choć bardziej patetycznie i funeralnie niż w przypadku nader ludzkiej śmierci Mar-Vella.

Ciekawie prezentuje się tu też stylizowany prasowo zeszyt Newstime: The Life and Death of Superman. Widzimy w nim społeczny wydźwięk odejścia najbardziej heroicznego bohatera świata DC. Superman był arcy-celebrytą. Kimś większym niż kolejny prezydent, znany aktor czy wielki muzyk. To spełnienie amerykańskiego snu. Człowiek w ciele boga. Śmierć Supermana miała też wydźwięk poza komiksowym uniwersum. Przypomnę jedynie, że zgon fikcyjnej postaci wspomniany był w programach informacyjnych na całym świecie. Tak się umiera, superbohaterska kompanio, mógłby rzec Kal-El.

Strona komiksu Śmierć Supermana

Wspomniałem już o charakterze głównej potyczki tego albumu, a głównym sprawcą jej ringowej brutalności jest Dan Jurgens, tworzący przy jej okazji kadry-symbole. Pamiętajcie, że to nadal era kolorowych trykotów, pewnej heroicznej umowności. I efekt przełamania tego w postaci krwawego starcia największego z największych był sporym szokiem dla publiki. Dalsza część komiksu to mieszanina poważniejszych tonów z heroicznym festiwalem. Jest bardzo dobrze, ale wiadomo, co stanowi tu main event.

Śmierć Supermana to istotna pozycja na polskim rynku wydawniczym. Absolutny klasyk i piękna lekcja historii medium, ale też dobra opowieść sama w sobie. Cały ambaras spowodowany zgonem Supka podzielony będzie u nas na trzy tomy. To nie tylko pewne uzupełnienie luk w historii DC, ale też okazja do poznania minionej już epoki w świecie DC Comics i to nie tylko z punktu widzenia faworyzowanego u nas Mrocznego Rycerza. To też świetne przygotowanie przed kolejną ekranizacją. Niebawem bowiem na ekranach kin znów pojawi się słynne „S”, a Egmont, oprócz wydarzeń związanych ze śmiercią Kal-Ela, wyda inne wielkie tytuły z jego udziałem. I choć bardziej kibicuje obrońcy Gotham, to częstsze wizyty w Metropolis dobrze mi zrobią.


Tytuł oryginalny: The Death of Superman 30th Anniversary Deluxe Edition, Superman: Funeral For a Friend
Scenariusz: Dan Jurgens, Louise Simonson, Roger Stern, Jerry Ordway, Karl Kesel i inni
Rysunki: Tom Grummett, Jon Bogdanove, Jackson Guice, Dan Jurgens i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 630
Ocena: 85/100

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.