Spider-Man/Deadpool to seria zapoczątkowana przez Joe Kelly’ego i Eda McGuinnessa, którzy nie są może oficjalnie ojcami postaci Deadpoola, ale są za to autorami jednego z najbardziej osławionych runów z nim w roli głównej, rozpoczętych jeszcze w 1997 roku. Chociaż Kelly nie wymyślił Wade’a Wilsona, to nadał mu charakter, który pokochały masy i uczynił z niego postać znaną i popularną po dziś dzień. Technicznie rzecz biorąc za sterami serii mamy więc jak najwłaściwsze osoby, chociaż oczywiście trwająca ponad 50 numerów opowieść będzie wiązała się ze zmianami twórców.
Przenieśmy się więc do czasów, kiedy Peter Parker pełnił funkcję prezesa międzynarodowej, święcącej triumfy korporacji, a Wade Wilson był mężem demonicy o imieniu Shikla i dowiedział się, że ma córkę – Ellie. To właśnie wtedy Spidey i Deadpool nawiązują niecodzienną współpracę. Nie od dziś wiadomo, że zwariowany najemnik darzy Pajęczaka dziwnym uczuciem i czymś na kształt podziwu, ten z kolei z powodu Wilsona opuścił szeregi Avengers, więc delikatnie mówiąc – uczucie to jest nieodwzajemnione. Parker to jednak dobry i nieco naiwny chłop, więc nawet najmniejsze starania ze strony Deadpoola zmiękczają mu serce, aż w końcu decyduje się na wspólne pranie wrogów po gębach.
I tu cała heca się zaczyna, bo w Spider-Man/Deadpool tom 1 – Czyż to nie bromantyczne? Deadpool przyjmuje zlecenie na Petera Parkera, nie podejrzewając nawet, że to on skrywa się pod maską jego nowego kumpla. Jednocześnie na naszych herosów czekają zastępy wrogów – również tych demonicznych, z innego świata, w tym niejaka Itsy Bitsy – potworna „córka” obu panów, która powstawała w wyniku eksperymentu genetycznego i ingerencji mocy piekielnych. Aby pokonać wszystkie trudności, Pete i Wade będą musieli współpracować, ale nie będzie to łatwe, bo w skrajnych sytuacjach kompasy ich moralności zaskakująco się rozregulują.
Obu bohaterów wiele łączy, ale jeszcze więcej dzieli. Obaj posługują się humorem – Peter tym sarkastycznym, żeby rozładować stres i strach, a Wade raczej tym toaletowym, żeby zniesmaczać i burzyć czwartą ścianę. Spidey jest wzorem cnót wszelakich, Deadpool to łamiący wszelkie normy i granice antybohater, nie wahający się zabijać, wysadzać, ciąć i miażdżyć, ale gdzieś pod warstwą nieobliczalnego najemnika bije dobre serducho. Dynamika relacji między nimi stanowi oś tej pełnej lepszego i gorszego humoru opowieści. Czyste szaleństwo mamy więc zagwarantowane, a i zaskoczeń będzie kilka.
Bardzo podobała mi się kreska Eda McGuinnessa, a serię Spider-Man/Deadpool uważam za jedno z jego szczytowych osiągnięć. Dynamiczne kadry, zapadające w pamięć splash pages, graficzne żarty – wszystko to napędza akcję i przyczynia się do przyjemnych wrażeń płynących z lektury. Czasem aż szkoda, że piękne kadry przykryte są istnym słowotokiem i tutaj dochodzimy do pewnego mankamentu. Joe Kelly bywa zabawny, ale równie często zdarza mu się ze swoim humorem chybiać. Mnóstwo zabaw słowem, odniesień do popkultury, do wcześniejszych komiksowych przygód czy do polityki sprawiają, że nie wszystko będzie dla każdego odbiorcy w pełni czytelne i zrozumiałe. Do tego dochodzi też trudność w przełożeniu wszystkich tych słownych gierek na język polski. Nie wszystko zagrało, w wyniku czego mamy tu takie koszmarki jak „dupy smalone”, „Grzegorz Brzęczyszczykiewicz” czy „Tyciuśka” i wiele innych dziwactw, które pewnie spędzały tłumaczowi sen z powiek.
Warto także wspomnieć, że albumem Spider-Man/Deadpool tom 1 – Czyż to nie bromantyczne? Egmont rozpoczął nową linię: Modern Era Epic Collection, do której należą nowsze komiksy, wydane już po 2000 roku (nie licząc kilku wyjątków). Od Epic Collection, w której wydawane są starsze przygody Spider-Mana, Punishera i Wolverine’a różni się tym, że została wydana w miękkiej oprawie i w odrobinę mniejszym formacie, pasującym do komiksów z linii Marvel Now czy Marvel Fresh. Czy to źle? Moim zdaniem nie – komiks dobrze wygląda, wygodnie się go czyta, jest lżejszy, nieco tańszy i zajmuje mniej miejsca na półce (nie zabijcie mnie, fani twardych opraw!).
Podsumowując, pierwszy tom Spider-Man/Deadpool to mnóstwo przeważnie świetnej zabawy, którą czyta się przyjemnie, ale jeszcze przyjemniej się ją ogląda. Kiedy stery przejmują inni twórcy poziom nie opada, ponieważ świeże pomysły i żarty przydają się takiej opowieści. Mamy wtedy jeszcze więcej zabawy konwencją, bo twórcy potrafią śmiać się i z samych siebie i z całej komiksowej branży. Dla mnie ta pozycja to zaskoczenie – wiedziałem, że duet tych bohaterów bardzo mi się spodoba, ale nie wiedziałem, że aż tak. Nie jest pozbawiony wad, lektura miejscami może Wam się trochę dłużyć, a zęby zazgrzytają czasem od krindżowych żartów, ale spójrzmy prawdzie w oczy – mogliśmy się tego spodziewać.
Tytuł oryginalny: Spider-Man/Deadpool Modern Era Epic Collection: Isn't It Bromantic?
Scenariusz: Joe Kelly, Scott Aukerman, Gerry Duggan, Penn Jillette, Nick Giovanetti, Paul Scheer, Joshua Corin
Rysunki: Ed McGuinness, Reilly Brown, Scott Koblish, Todd Nauck, Tigh Walker
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 396
Ocena: 90/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.