Dla niezorientowanych przypominam, o co chodzi w całym tym zamieszaniu. Superman kontra Meshi to teoretycznie superbohaterska manga, w której pierwsze skrzypce grają… kulinaria. Człowiek ze Stali jest tutaj nieznośnym głąbem, dla którego najważniejsze jest jedzenie – dlatego w każdych okolicznościach, nawet w obliczu największych zagrożeń, znajdzie czas na podróż na drugi koniec świata, byle tylko skosztować specjałów kuchni japońskiej. W każdym rozdziale Supek sam lub z przyjaciółmi delektuje się coraz to nowymi zestawami dań.
Tym razem scenarzysta Satoshi Miyagawa postanowił wykorzystać kilka znanych z tego „prawdziwego” uniwersum DC wydarzeń. Clark wyjawia Lois swoją tożsamość, uczestniczy w stypie swojego przybranego ojca ze Smallville, pojedynkuje się z Doomsdayem prawie (!) dokonując żywota czy też odpiera inwazję Darkseida na Ziemię we współpracy z członkami Ligi Sprawiedliwości. Są tutaj echa Śmierci Supermana, a także Flashpointu, ale to jedynie drobne nawiązania. Zawsze to jakaś wartość dodana względem poprzednich tomów, ale czy naprawdę potrzebujemy kulinarnej parodii wydarzeń tak ważnych dla superbohaterskiego światka? Pewnie nie byłoby w tym nic złego, gdyby Superman kontra Meshi – Zażarte starcie tom 3 był dziełem zabawnym. Ale nie jest. Chyba, że śmieszy Was Pudełko-Matka używane jako kuchenka mikrofalowa. No właśnie.
Nawet Kai Kitagou rysuje, jakby mu się już nie chciało. Owszem, wszystkie potrawy nadal są pieczołowicie i z lubością oddane na kartach tej mangi i trzeba przyznać, że naprawdę smakowicie wyglądają. Na scenach akcji można zawiesić oko, ale zazwyczaj kończą się zaledwie po kilku kadrach – w końcu nie są w tym „dziele” priorytetem. Ale częściej niż wcześniej możemy znaleźć też niedokończone kadry, czy ledwie naszkicowane postacie, pozbawione detali, a nawet części ciała – na przykład nosa. Część rysunków jest po prostu niechlujna.
Superman kontra Meshi – Zażarte starcie tom 3 to oczywiście czysta zabawa konwencją i jako taką ciekawostkę należy ją traktować. Z jednej strony to komiks skierowany raczej do dzieci ze względu na uproszczoną, wręcz infantylną fabułę i tragiczne dialogi (na przykład dodawanie przedrostków do wyrazów, w zależności od osoby wypowiadającej się: „supersmaczne”, „wondersmaczne”, „cybersmaczne”). Z drugiej ile znacie dzieciaków zainteresowanych technikaliami japońskiej kuchni?
Gdybyśmy mieli do czynienia z jakimś jednorazowym wybrykiem, można byłoby położyć tę mangę na półce z napisem „kurioza” i zapomnieć o niej, ale tu mamy jednak trzy tomiki – w Marvelu i DC są miniserie, które zostały skasowane po mniejszej liczbie „odcinków”. Trzeci tom czytało mi się odrobinę lepiej, bo chociaż dialogów jest więcej, a wszystkie wydarzenia nadal są jedzeniocentryczne, to osadzenie ich w kontekście symbolicznych wydarzeń ze świata DC w ostatecznym rozrachunku wydaje się lepszym pomysłem. Mimo wszystko chciałem jednak pochwalić wydawcę za zmierzenie się z tym tematem, bo chociaż seria ta charakteryzuje się bardzo wątpliwym poziomem artystycznym, to takie odważne eksperymenty na polskim rynku są mile widziane. Pozostaje mieć nadzieję, że następnym razem padnie po prostu na coś lepszego.
Tytuł oryginalny: Superman vs Meshi vol. 3
Scenariusz: Satoshi Miyagawa
Rysunki: Kai Kitgou
Tłumaczenie: Paweł Dybała
Wydawca: Egmont 2024
Stron : 160
Ocena: 40/100
PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.