Nasz świat się zmienił. Erwan od razu zauważa toczącą go chorobę - nienazwaną i niedającą się ująć słowami, ale wszystko wskazuje na bliski koniec, przy którym rok 2020 i kolejne to igraszka. W poszukiwaniu Pauline poznaje rudowłosą Gaelle. Gdy w końcu wszyscy się odnajdują, okazuje się, że córka Pauline, Blanche, ma urodę zdecydowanie nie po swojej mamie. Chwilowy pobyt dziewczyny w Małym Świecie przyniósł dla wszystkich nieoczekiwane zmiany. Oliwy do ognia dolewa fakt, że Blanche to niejedyny dzieciaczek wynikły z eskapady Erwana i Pauline do innego wymiaru…
I tu pojawia się dość ciekawy wątek fabularny, zaserwowany przez Loisela. Za mały baby boom odpowiada Macare, istota będąca hermafrodytą zdolnym zarówno do posiadania, jak i zrobienia bejbika. W efekcie mamy parę przyrodniego rodzeństwa, która odpowiada za pewne zmiany nie tylko w życiu bohaterów. Nie jest to dla mnie kontrowersyjne zagranie fabularne, a umiejętne wykorzystanie płciowej tożsamości Macare, postaci i bez tego niebywale ciekawej. A skoro o niej mowa, nie można pominąć owocu jej działań.
Blanche to, co tu dużo kryć, mały potworek. I nie chodzi tylko o fizjonomię, bo ta jest jedynie trochę bardziej fantasy. Dziewczynka ma charakterek niczym główny bohater serii Omen. Niewinne diablątko. Dysponując nieznanymi mocami i charakterem gorszym niż do niedawna miała Pauline, stanowi niebezpieczeństwo większe niż szalejące wokół katastrofy. A tych jest naprawdę sporo.
Regis Loisel sprawnie kontynuuje również budowę świata. Pauline nie jest już nabzdyczoną panienką, ale za to jej przyjaciółka – Gaelle - to dość kochliwa osoba. Wątki obyczajowe są tu ważne i podbudowują atmosferę powolnego degenerowania się świata. Klęski żywiołowe, zarazy, kryzysy wszelkiej maści - to wszystko nawiedza świat przedstawiony, ale zrównoważone jest przez sceny z Małego Świata, gdzie również pojawiają się niepokoje, ale bardziej społecznej natury. Całość zamysłu Loisela kryje w sobie pewne przesłanie, ale tu stawia on ledwie jego fundamenty. Do tego wyglądające na dość chwiejne.
Vincent Maille w rysunkach wprowadza więcej mroku. Nie za dużo, ale na tyle, by było widać, że sytuacja nie jest wesoła. Urokliwe francuskie miasteczka wyglądają, jakby były zarządzane przez polskich samorządowców. Albo, jak tutaj się zresztą dzieje, nawiedziła je nieznana katastrofa. Ma to swe konsekwencje również w kondycji ludzi. Show kradnie jednak Blanche. Dziecięco urocza, ale jednocześnie przerażająca w swym zachowaniu.
Wielki Martwy - księga 2 to dobrze poprowadzona kontynuacja, gdzie napięcie rośnie i to nie tylko na płaszczyźnie globalnej, ale też osobistej. Trochę w tym post-, czy może raczej, przedapokaliptycznego klimatu, a trochę nieinwazyjnego fantasy. Loisel jest przede wszystkim znakomity w dialogach i drobnych zdarzeniach pozwalających zbudować tło głównej opowieści. Wielki Martwy to nie monumentalna, odczłowieczona saga, choć taką mogłaby być, a historia o losach dwóch światów, oparta na parze dzieciaków. I jeszcze nie wiadomo jakie dokładne jest ich przeznaczenie. Ten album to widmo nadchodzących zmian, ciekawi bohaterowie i kilka śmiałych posunięć fabularnych. A jesteśmy dopiero na półmetku opowieści Loisela i Maille'a.
Tytuł oryginalny: Le Grand Mort tome 3: Blanche, Le Grand Mort tome 4: Sombre
Scenariusz: Regis Loisel, Jean- Blaise Djan
Rysunki: Vincent Maille
Tłumaczenie: Olga Zasępa-Bietti
Wydawca: Sideca 2021
Liczba stron: 120
Ocena: 75/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.