Niezależnie od tego, co myślimy o Stephenie Kingu, jego popularność to prawdziwy fenomen. Praktycznie każda książka cieszy się szerokim zainteresowaniem, co rusz też powstają nowe filmy czy seriale mniej bądź bardziej inspirowane twórczością tego wyjątkowo płodnego pisarza. Nowością na rynku jest powieść Nie wymiękaj.
To jedna z tych książek, w których autor nie bawi się w paranormalne wątki, stawiając na kryminalną zagadkę i kobiece bohaterki. Szczególnie jedna z nich, Holly Gibney, może rzucać się w oczy. Mówimy bowiem o dość ekscentrycznej pani detektyw, która pojawiała się już wcześniej na kartach powieści Kinga - jak choćby w Panu Mercedesie. Dotrzyma ona kroku Izzy James, funkcjonariuszce w prowincjonalnym miasteczku Buckeye. Akcję uruchamia bowiem o tyle nietypowy, co przerażający punkt zwrotny. Lokalna policja otrzymuje list z groźbą zamordowania trzynastu niewinnych osób oraz jednej winnej. To zaledwie początek przetasowań Kinga, bo obok rusza inny, równoległy wątek, sam w sobie o zupełnie innej specyfice.
Wychodzi więc na to, że Nie wymiękaj jest skonstruowana z klasycznych motywów kultowego pisarza. I nie piszę tego z przekąsem, bo są one zaimplementowane z wprawą i w żadnym momencie nie czułem, żeby cokolwiek było tutaj rozpisywane na siłę. To powieść dwóch prędkości, gdzie z jednej strony angażujemy się w moralne rozważania przy śledzeniu łowów na potencjalnego seryjnego mordercę, z drugiej zaś - koleje losów wzbudzającej skrajne emocje działaczki walczącej o prawa kobiet, którą Holly zdecydowała się chronić w ramach jeszcze jednej fuchy. Widziałem w kilku miejscach zarzuty, jakoby wątek był nieco naciągany, i coś w tym jest. Jednak z racji tego, że nowa rola pani Gibney - a przede wszystkim niekonwencjonalna interakcja z samą pracodawczynią - jest na tyle zajmująca, zdecydowałem się machnąć ręką na nie w pełni licujące z postacią Holly zadania i po prostu chłonąć kolejne zwroty.
Jeśli ktoś przeczytał więcej niż jedną książkę Stephena Kinga, powinien już znać jego zamiłowanie do budowania lokalnej atmosfery. Tutaj również się to udzieliło. Budowanie osobliwego, hermetycznego klimatu poprzez ukazanie miejscowych spraw, przeplatając z wątki co bardziej ekscentrycznych członków społeczności bądź pariasów, do tego poruszanie tematyki religii czy polityki. Dzięki temu szybko możemy poczuć się niemal tak, jakbyśmy wdychali to samo powietrze, co mieszkańcy danego miasteczka. Wiąże się to jednak z elementem często wytykanym przez osoby mniej entuzjastycznie nastawione do jego twórczości: skłonność do zbytniego rozpisywania się w wątkach, które mają nieco mniej polotu - bardziej złośliwi nazywają to wręcz wodolejstwem. Mamy garść pobocznych postaci lekko nadużywających swojej obecności, tak że chciałem jak najszybciej przez nie przeskoczyć, by przejść do esencji powieści. Nie psuje to na szczęście całościowego odbioru - to raczej drobny zgrzyt będący zawsze swoistym ryzykiem, jeśli chodzi o książki tego autora.
Można powiedzieć, że Nie wymiękaj to 100% Kinga w Kingu. Ze wszystkimi tego zaletami i bolączkami. Książka raczej nie przekona zbyt wielu tych, których do tej pory nie przekonała jego twórczość, ale z drugiej strony fani (albo przynajmniej sporadyczni czytelnicy) powinni się czuć jak u siebie. Zwłaszcza, że trafiamy także na znajome twarze, kontynuujące swoją drogę. Innymi słowy, więcej niż solidna pozycja dla zwolenników kryminału z obyczajowymi wstawkami (i oczywiście samego Kinga, ale to raczej oczywiste).
Tytuł oryginalny: Never Flinch
Autor: Stephen King
Tłumaczenie: Tomasz Wilusz
Wydawca: Prószyński i S-ka 2025
Liczba stron: 576
Ocena: 75/100
Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.