Archiwum 81 to najnowszy, bijący rekordy popularności serial Netflixa, który jest mieszanką horroru i thrillera. Produkcja powstała w luźnym oparciu o podcast Archive 81, autorstwa Daniela Powella oraz Marca Sollingera. Twórcą ośmioodcinkowego serialu jest Rebecca Sonnenshine, producentka znana ze swojej pracy nad The Boys, Outcast: Opętanie czy Pamiętnikami Wampirów. Jednym z producentów wykonawczych serialu jest ekspert w dziecinie horroru-James Wann. Brzmi ciekawie, ale czy serial zasłużenie utrzymuje się na podium w najlepszej 10. nowości Netflixa?
Archiwum 81 opowiada o archiwiście Danielu Turnerze, który zostaje zatrudniony do odrestaurowania starych, zniszczonych taśm wideo z lat 90. Właściciel firmy LMG, Virgil Davenport prosi Dana o odzyskanie materiału znajdującego się na taśmach, ponieważ może być to jedyny dowód w sprawie pożaru nowojorskiego budynku Visser. Autorką odzyskiwanych przez archiwistę nagrań, jest Melody Pendras, która po wprowadzeniu się do budynku, pod przykrywką tworzenia projektu o małych społecznościach Nowego Jorku, przeprowadza wywiady z mieszkańcami.
https://www.youtube.com/watch?v=ibxKEqxARkE
Pierwszy odcinek zdecydowanie zasługuje na pochwałę. Świetnie wprowadza bohaterów, nadaje odpowiedni klimat i grubą linią podkreśla tajemniczość. Melody szybko odkrywa coś niepokojącego w budynku, a Dan oglądając nagrania, dowiaduje się, że prawdopodobnie coś go łączy z dziewczyną. Jednak im dalej w las, tym trochę monotonniej. Prawdziwa akcja i rozwinięcie wielu interesujących intryg rozpoczyna się dopiero w drugiej połowie sezonu. Wolne tempo sprawia, że pierwsza połowa strasznie się dłuży. Oczywiste jest, że tak skomplikowanie zbudowana fabuła potrzebowała czasu na rozwinięcie, jednak osiem, godzinnych odcinków, to trochę za dużo. Fabuła spokojnie zmieściłaby się także w pięciu, nie tracąc przy tym na jakości. Stopniowo budowane napięcie sugeruje, że twórcy wiedzą, w którym momencie uchylić rąbka fabularnej tajemnicy, by zaciekawić historią jeszcze bardziej, ale bardzo często zbyt wolno budowane tempo zabija to zainteresowanie i po prostu męczy.
Serial stworzono w iście lovecraftowskim stylu. Ciekawość widza buduje bardziej poprzez suspens i nacisk na kwestie psychologiczne niż strach sam w sobie. Ogromnym plusem są wszystkie fragmenty przedstawione w stylu found footage, ponieważ nagrania wykonane przez Melody niejednokrotnie wprawiają w niepokój. Warto jednak zaznaczyć, że produkcja nie jest typowym straszakiem, więc jeśli liczyliście na to, że się porządnie wystraszycie, to
Archiwum 81 to zły adres.
Pod względem obsady serial radzi sobie bardzo dobrze. Mamoudou Athie przyjemnie wypada w roli Dana, ale zdecydowanie bardziej wyróżnia się Dina Shihabi w roli Melody. Jej bohaterka wypada przekonująco i o ironio, bardzo naturalnie w tej całej otoczce dziwnych zjawisk, których jest świadkiem. Matt McGorry, wcielający się w najlepszego przyjaciela Daniela jest natomiast najbardziej barwnym i zabawnym bohaterem serialu. Producenci postawili na mniej znane twarze, co jest zaletą, ponieważ nie jest do końca jasne, czego się można spodziewać po aktorach.
Archiwum 81 wciąż zbiera pozytywne recenzje i ciężko się temu dziwić. Serial w lovecraftowskim stylu ciekawi swoją fabułą, wciąga zawiłościami. Pomimo drobnych oraz czasem niepotrzebnych przedłużeń czasowych potrafi dobrze zainteresować. Ciężko jest tutaj znaleźć konkretny powód, dla którego serial nie byłby wart obejrzenia. Jest w nim trochę sensacji, thrillera, horroru oraz science-fiction i być może to właśnie ta wybuchowa mieszanka stanowi o jego sukcesie. Otwarte zakończenie ostatniego odcinka oraz ogromna i wciąż wzrastająca popularność zdecydowanie zwiastują kontynuację, więc pozostaje tylko zaczekać na to, jakie karty twórcy wyciągną z rękawa w kolejnym sezonie.
Ilustracja wprowadzania: Netflix
Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya