Dziesięć odcinków po… 13 minut każdy. Tyle wystarczy, by w niecodziennej serialowej produkcji Netflixa Mój czas dla Ciebie pokazać złożoność ludzkich relacji. Miłość, rozstanie i próba odbudowy związku po wielu latach. Mimo że brzmi sentymentalnie, nie jest to typowy melodramat. To zaskakująco skonstruowany, skłaniający do myślenia hiszpański projekt, który wymyka się schematom.
A wszystko dzięki pozornie prostemu zabiegowi. W
Mój czas dla Ciebie, Lina i Nico swoją historię opowiadają bowiem oczami i myślami głównej bohaterki. A właściwie - przede wszystkim jej wspomnieniami.
1 minuta w teraźniejszości i 10 minut w przeszłości, później 2 minuty w teraźniejszości i 9 w przeszłości, i tak dalej… Kończymy odcinkiem z 10 minutami w teraźniejszości i 1 w przeszłości. Wraz z Liną przebywamy długą i bolesną drogę mierzenia się z rzeczywistością po rozstaniu. Próbą budowania w swojej głowie i sercu szansy na nowe, szczęśliwe życie.
Szczególnie Nadia de Santiago swą właściwie główną (spośród dwóch, lecz mimo wszystko) w tym serialu kreacją znakomicie wywiązała się ze swojego zadania. To znana m.in. z innego hiszpańskiego serialu Netflixa
Telefonistki aktorka. Idealnie pokazuje wszystkie emocjonalne odcienie, których doświadcza bohaterka miniserii
Mój czas dla Ciebie.
https://www.youtube.com/watch?v=CvG1isw7s2g
Ładunek samych emocji, przeżyć i intymności między bohaterami, jak również zmagania się z trudnościami rozstania to zaledwie jedna z wielu warstw ujętych w nieco ponaddwugodzinnym serialu. Produkcji ukazującej kilka tak prostych prawd, o których czasami zapominamy. O byciu tu i teraz w relacji z drugim człowiekiem. O tym, że dla każdego z naszych bliskich lub osób, które spotykamy na naszej drodze, mamy określony czas i nie zawsze tak dużo, jak nam się może wydawać. I o tym, że każdy koniec — nawet najbardziej bolesny — to również szansa na nowy początek…
Mój czas dla Ciebie to krótki, konkretny i mocny serial. Niekoniecznie dla miłośników kina akcji. Ale już dla każdego, komu temat relacji międzyludzkich (zwłaszcza tych damsko-męskich) nie jest obojętny. A także dla każdego, kto ma w sobie trochę wrażliwości. Niby nic, a jednak dzięki nietypowej konstrukcji pozostaje w głowie na długo. Podobnie jak rola Liny, która skutecznie angażuje nas w swoją emocjonalną podróż.
Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe Netflix
Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.