Kiedy nie wszyscy jeszcze wstali od świątecznych stołów, aura zmieniła się ze świąteczno-zimowej w trochę mniej świąteczno-zimową, na player.pl pojawiła się pozycja zamykająca sezon 2018 w polskich serialach. Rok wyjątkowo płodny, w którym na polskim rynku epizodycznych produkcji było zdecydowanie co oglądać. Każda większa stacja czy platforma streamingowa zaprezentowała jakąś dużą i mocno promowaną produkcję. I jeśli po samym rozpoczęciu Chyłki. Zaginięcia ten rok podsumowywać, znalazłaby się ona prawdopodobnie w czołówce. Krótko mówiąc, będzie tu na co czekać co tydzień.
Zaginięcie to ekranizacja drugiej części perypetii Joanny Chyłki, pewnej siebie warszawskiej prawniczki, która rozwiązuje sprawy kryminalne. Tym razem chodzi o zaginięcie córki Szlezyngierów. Zaginięcie, w które ktoś chętnie chciałby wrobić rodziców dziewczynki. A może właśnie niekoniecznie? Może z ich winą coś jest na rzeczy? Podczas śledztwa na jaw wyjdą różne niepokojące fakty, o których oczywiście tutaj nie przeczytacie. Dlatego przejdźmy do całej reszty.
Jeśli jest moment, w którym możemy się od
Chyłki odbić, to zdecydowane jest to początek pierwszego odcinka. To serial o adwokatce i jej podopiecznym, na podstawie książki prawnika z wykształcenia. I trochę anegdot ze studiów prawniczych na początku jest. Trochę niestety za dużo, a skłonna do przesady reżyserska ręka Łukasza Palkowskiego tego nie hamuje. Chyłka rzuca swojemu podopiecznemu kodeks z ilością stron liczoną w tysiącach, rzucając, że to na jutro to przykładowy żart. Brakuje jeszcze tylko sceny z crossfitu Filipa Pławiaka. Gdy jednak zrobią już żart z kilku prawniczych mitów, bohaterowie muszą jechać w plener rozwikłać zagadkę. A wtedy już jest dobrze. Czasem nawet bardzo.
Magdalenia Cielecka to idealna Joanna Chyłka. Gdybym chciał spersonalizować sobie silną niezależną odnoszącą sukcesy panią adwokat, możliwe, że od razu miałaby jej twarz. Po początkowej pozerce, o której wspomniałem w poprzednim akapicie, nasza Joanna wkracza do akacji i nie bierze jeńców. Jest samowystarczalna, jest stanowcza, jest pewna siebie. Radzi sobie ze wszystkimi prawniczymi problemami bez mrugnięcia okiem. Jednocześnie coraz częściej z minuty na minutę zaczyna nam pokazywać swoją bardziej ludzką twarz.
Równie świetnie uzupełnia ją Filip Pławiak, który otrzymuje od swej mentorki ksywkę
Zordon. Z początku jest speszony, wygląda, jakby poszedł pobierać praktyki u swojej idolki i nie do końca wie jak się zachować, jednak z każdą chwilą poznaje Chyłkę coraz lepiej i na coraz więcej sobie pozwala. Ich słowne przepychanki są świetne i od razu widać, że dobudowywane z rozwojem fabuły, a także wiedzy widza o bohaterach. Za nimi stoi brawurowa obsada z Warnke, Stramowskim, Głowackim czy Olgą Bołądź na czele. Oby tylko serialowi Palkowskiego starczyło czasu na rozdanie go im wszystkim.
Chyłka może być dużym sukcesem. Charakterystyczna bohaterka, ucho do prawniczych dialogów i ciekawa historia mogą sprawić, że będziemy zasiadać do seansu z wypiekami na twarzy i czekać na każdy następny odcinek. A i rok 2018 w polskim serialu zamkniemy dobrze, żeby po sylwestrowej zabawie wrócić na dobrze znane i lubiane śmieci. Tego, wraz z Joanną Chyłką życzę sobie i Wam z okazji zbliżającego się Sylwestra. A potem roku 2019, żeby w polskim serialu był jeszcze lepszy od poprzedniego. Co by nie mówić, dobrego poprzedniego.
fot. Player/TVN
Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.
Kontakt pod [email protected]