Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Rozdzielenie – recenzja 1. sezonu serialu. Cóż za perełka od Apple TV+

Autor: Mateusz Chrzczonowski
8 kwietnia 2022

Apple TV+ to dość młoda platforma streamingowa, która mimo to coraz śmielej rozpycha się wśród bardziej doświadczonej konkurencji. Usługa od ugryzionego jabłuszka systematycznie zaskakuje nietuzinkowymi i bardzo dobrze zrealizowanymi serialami. Choć produkcji tych nie doświadczymy w takiej ilość jak choćby na Netflixie, to praktycznie każda z nich prezentuje jakość na naprawdę wysokim poziomie. Niespełna pół roku temu zachwycałem się fantastycznym drugim sezonem Ted Lasso, niedawno obejrzałem równie intrygujący Dr. Brain, a dopiero co dobiegł końca pierwszy sezon serialu Rozdzielenie, czyli mocnego kandydata do miana serialu roku.

Zadziwiające, że o serialu Rozdzielenie praktycznie w Polsce się nie mówi, a ja sam o produkcji od Apple usłyszałem stosunkowo niedawno. Można jednak zrozumieć, że w Kraju nad Wisłą Apple TV+ nie ma jeszcze wielu zwolenników, a do tego sam serial raczej nie przykuwa oka wśród innych, licznych tworów na platformach streamingowych. Pora jednak to zmienić, bo Rozdzielenie to jeden z oryginalniejszych seriali tego roku, który ogląda się z zaciekawieniem aż do ostatniego, dziewiątego odcinka sezonu. No i świetną informacją jest, że zapowiedziano drugi sezon – choć ciężko sobie wyobrazić, że nie zobaczylibyśmy kontynuacji.
Rozdzielenie
Fot. Rozdzielenie sezon 1. / Apple TV+
Rozdzielenie to serial napisany przez Dana Ericksona, a wyreżyserowany przez Bena Stillera oraz Aoife McArdle. Ben Stiller odpowiadał tu również za produkcję. W sumie nie wiedziałem, że gwiazda Nocy w muzeum czy choćby Sekretnego życia Walkera Mitty oprócz aktorstwa zajmuje się obecnie również reżyserią. Okazuje się jednak, że doskonale poradził on sobie już w Ucieczce z Dannemory, a jego drugie podejście to równie świetnie wykonana robota.

Zobacz również: Odwilż – recenzja pierwszego polskiego serialu HBO Max! Szczecińska pogoń

To o co właściwie chodzi w tytułowym rozdzieleniu? Nie da się ukryć, że motyw przewodni i wszystkie jego konsekwencje to najmocniejsza część serialu. Rozdzielenie to bowiem proces, któremu poddawani są pracownicy firmy Lumon, wielkiej korporacji o nie do końca określonej specjalizacji. Organizacja bardzo dba o poufność swoich interesów, dlatego wymyśliła rozdzielenie, które umożliwia coś na wzór kontrolowanego rozdwojenia jaźni. Pracownicy mają wszczepiany do mózgu specjalny chip pozwalający rozdzielić osobowość u danej osoby. Gdy pracownik wchodzi do biura w firmie, jego „prywatna” jaźń przełącza się tę „pracowniczą”. Przez osiem godzin dziennie pierwotna osobowość traci władzę nad swoim ciałem, a zastępuje ją nowa, wykreowana przez chip. Ta druga nie pamięta nic z przeszłości, nie wie kim jest, jak się nazywa. Jest pustym naczyniem, które ma jeden cel – pracować. To osoba uwięziona w czterech ścianach gmachu korporacji, bo gdy z niego wychodzi, zostaje wyłączona. Nie zna więc świata poza tym wykreowanym przez Lumon.
Rozdzielenie
Fot. Rozdzielenie sezon 1. / Apple TV+
Wizja nieprzeżywania trudów pracy może być całkiem kusząca. Bo wyobraźcie sobie, że wasza praca ogranicza się do dojazdu do biura oraz wejścia do windy. Potem mija ułamek sekundy i nagle już tą windą zjeżdżacie, a na zegarze minęło osiem godzin. Praktycznie nie pracujecie, a wypłata i tak spływa na wasze konto. Z drugiej jednak strony pozostają kwestie etyczne. Jak czuje się osoba, która przejmuje moje ciało i musi za mnie pracować, nie mając zupełnie życia prywatnego? Czy nie jest to praca niewolnicza? A co się stanie z drugą osobowością, gdy odejdę z pracy? Przecież to oznacza dla niej praktycznie śmierć. Taki pytań przez serial przewija się cała masa.

Zobacz również: Moon Knight – oceniamy pierwszy odcinek! Marvelku, jak Ty ładnie dorastasz

Dlatego też już po obejrzeniu pierwszych dwóch odcinków miałem mocne skojarzenia z serialem Czarne lustro, tylko w wersji, gdzie historia została rozłożona na kilka czy kilkanaście godzin. Futurystyczny pomył na ulepszenie życia, który pociąga za sobą sporo nieprzewidzianych konsekwencji – jest. Do tego, gdy śledzimy losy osobowości pracującej (altera pracującego), możemy podziwiać niesamowitą stylistykę, na którą zdecydowali się twórcy. Pracownicy Lumon spędzają całe swoje życie w miejscu z retrofuturystycznym wystrojem, które skutecznie zadziwia stylistyką. Na przykład osoby tam zatrudnione muszą wykonywać przedziwną pracę polegającą na wyłapywaniu z ciągu liczb tych wywołujących u nich wrażenie strachu (nic więcej o tym nie wiemy). A komputery, na których tego dokonują, wyglądają jak wyjęte z filmów science fiction z lat 60. XX wieku. Cały obszar biura jest też przerażająco ogromny, lśniące bielą korytarze to istny labirynt, a z czasem bohaterowie odnajdują też nowe działy zajmujące się niezrozumiałymi czynnościami. Wszystko jest tu po prostu tajemnicze i mocno kontrastujące z rzeczywistością „niepracującego” altera – potęgują to jeszcze zdjęcia oraz paleta kolorów/filtry. https://www.youtube.com/watch?v=xEQP4VVuyrY Specjalnie nie mówię tu za dużo o historii i bohaterach, bo nie chcę nikomu popsuć zabawy. Warto jednak zaznaczyć, że obsada oraz grane przez aktorów postacie przez cały dziewięcioodcinkowy sezon wypadają fenomenalnie. Z początku cała siła napędowa historii skupia się na głównym bohaterze, czyli Marku (w tej roli świetny Adam Scott - Parks and Recreation, Wielkie kłamstewka). Dowiadujemy się miedzy innymi, że w wyniku tragedii sprzed lat nie mógł on kontynuować pracy jako profesor historii, dlatego też zdecydował się na rozdzielenie i stanowisko w Lumon. W biurze alter Marka spotyka poukładanego Irvinga (John Torturro – dobra rola w nowym Batmanie) czy przyjaznego i pracowitego Dylana (Zach Cherry). Nad wszystkimi pieczę trzyma szefowa Cobel (Patricia Arquette – nagrodzona Oscarem za rolę w Boyhoodzie). Potem do zespołu dołącza jeszcze Helly (Britt Lower) i to właśnie na jej przykładzie widzimy, jak przebiega cały proces rozdzielenia. No i nie można zapomnieć o epizodycznej postaci Burta, w którego wciela się w fenomenalny Christopher Walken.

Zobacz również: DMZ – recenzja serialu. Uciec, ale dokąd?

Rozdzielenie to niesamowicie wciągająca i zaskakująca produkcja, która z każdym odcinkiem przykuwa naszą uwagę jeszcze intensywniej. Co ciekawe, pierwszy sezon odpowiada nam na bardzo mało pytań, a z każdym kolejnym epizodem tworzy ich coraz więcej. Czy to problem? Nie, jeśli wszystko zostanie zgrabnie poprowadzone w kontynuacji, o co jednak specjalnie się nie martwię po pierwszych dziewięciu odcinkach. Wszystko tu bowiem trzyma się kupy, praktycznie każdy z bohaterów dostaje swoje pięć minut, przez co nikt nie jest nam obojętny, a ostatnie dwa odcinki nie dają nam odetchnąć nawet na chwilę. Tylko ten cliffhanger z ostatniego odcinka może wytrącić z równowagi, bo nie wiadomo, ile przyjdzie nam czekać na drugi sezon. Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni. | [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.