Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

lenovov

Sexify - recenzja 2. sezonu! Co ich kręci, co ich podnieca?

Autor: Łukasz Kołakowski
11 stycznia 2023

Zaraz po pierwszej podróży w świat Sexify miałem okazję porozmawiać z Aleksandrą Skrabą, odtwórczynią głównej roli w serialu. Na sam koniec tej dość ciekawej rozmowy (do której link znajdziecie TU) stwierdziłem, że świetnie byłoby, gdyby w drugim sezonie twórcy nie porzucili pomysłu Natalii, bohaterki Oli, która chciała zacząć swoją karierę od aplikacji o śnie. To przecież byłby równie świetny materiał do badań, a także do wyciągnięcia daleko idących wniosków, czy ten element ludzkiego życia jest dobrze zbadany. Zaraz po premierze Sexify (w sensie tej aplikacji, w świecie serialu), dziewczyny mogłyby iść za ciosem. Scenarzystki serialu miały jednak inne plany.

Premiera nie do końca się udała. Choć nie wszystkie powody takiego stanu rzeczy są nam od razu wyjaśnione, wiemy, że Sexify w oczy bardzo szybko zajrzało widmo bankructwa. Potencjalni inwestorzy wciąż widzą w projekcie potencjał, jednak wspomniana klapa sprawiła, że trzeba go czymś podbudować. Tak właśnie nasze koleżanki ruszają w kolejną misję. Na horyzoncie pojawia się Sexiguy, apka być może jeszcze trudniejsza, bo o seksie facetów.
fot. materiały prasowe Netflix / kadr z trailera Sexify 2
Spytacie, dlaczego trudniejsza, jednak chwila zastanowienia, jak i kolejne pojawiające się z biegiem akcji serialu wnioski powinny rozwiać wątpliwości. W tym przypadku samo zaspokojenie i fizyka jest nieco łatwiejsza, jednak większe problemy siedzą w głowie, wybujałym ego i wbitym w męskie systemy operacyjne motywem bycia zdobywcą. Mężczyzna ma znacznie trudniej, aby o swoich potrzebach opowiadać, nazywać je, wydaje się jednak również, że znacznie gorzej radzi sobie ze wstydem. Dlatego też Sexiguy stojący na straży przyjemności wydaje się znakomitą opcją. Jego stworzenie będzie jednak ogromnym wyzwaniem.

Zobacz również: Ty (You) z pełnym zwiastunem 4. sezonu! Stalker od Netflix wkrótce powróci!

Firma jest bowiem w rozsypce, a Paulina, Monika i Natalia muszą lawirować pomiędzy kolejnymi problemami. Tymi stają się a to typowa korpoinwestorka, nie przejmująca się faktem czy coś się da, jak trzeba, a terminy gonią czy konkurencja, która wyrosła pod bokiem i stworzyła aplikację, choć ideologicznie bardzo daleką, to jednak taką, w której niestety trzeba poszukać związku. Do tego zebranie danych, bedących gdzieś daleko i ukrytych tak, jak będący tematem tabu nawet wśród największych zdobywców męski seks.
fot. materiały prasowe Netflix / Anna Bystrowska
Do przeanalizowania jest więc mnóstwo wątków i trzeba szczerze przyznać, ze Sexify nieco się w tym gubi. Serial jest dużo lepszy na samej płaszczyźnie fabuły i akcji, niż tej, do której został powołany. Wiele męskich wątków przez cały seans pozostaje nierozwikłanych i dalej, zarówno dla dziewczyn, jak i samej aplikacji, wydaje się być tajemnicą. Pomimo bardzo wygórowanych ambicji, po seansie wszystkich ośmiu odcinków będziemy mieć wrażenie lekkiego niedosytu. Na papierze możliwości eksploracji będą dużo większe niż efekt finalny.

Zobacz również: Whitney Houston: I Wanna Dance with Somebody – recenzja filmu! Pachnie Chanelem piątką

Warto jednak Sexify obejrzeć głównie z uwagi na trójkę głównych bohaterek. Sandra Drzymalska, Maria Sobocińska i Aleksandra Skraba są świetne, zarówno w pakiecie, jak i każda z osobna. Wszystkie trzy mają mnóstwo charakteru, a ich osobowości muszą ścierać się w wielu, nierzadko konfliktowych sytuacjach. Młode aktorki tworzą jednak tercet na tyle doskonały, że potrafią przyciągnąć do ekranu z czystą nadzieją, że uda im się rozwikłać tajemnice. Zarówno poruszanego męskiego seksu, jak i tajników bezdusznego biznesu, w który zostają wplątane. Kłody rzucane pod nogi, w przeciwieństwie do nieco gorzej wyjaśnionych problemów początkowych, są zarysowane dobrze. Dzięki temu zainteresowanie ekranowymi wydarzeniami nie spada przez cały seans. Nawet mimo faktu, że średnio wychodzi tu cisza przed ostatnią burzą. Przedostatni odcinek, który ma nas wprowadzić do wielkiego finału jest zwyczajnie nudny, kładąc się cieniem na naprawdę udanej całej reszcie.
fot. materiały prasowe Netflix / Anna Bystrowska
Sexify jest, jeśli się nie mylę, pierwszym serialem oryginalnym Netflixa wyprodukowanym w Polsce, który otrzymuje drugi sezon. Oznacza to, że zyskał pokaźne grono odbiorców i spodobał się, będąc rozpoznawalnym nie tylko nad Wisłą. Trzeba jasno powiedzieć, że serial ten miał swoją misję, której powodzenie mogłoby uczynić go naprawdę ważnym. Edukacja seksualna w naszym kraju jest chyba jeszcze niżej niż ta ogólna szkolna, a poziom, do którego porównywanie wychodziłoby komukolwiek na dobre, to to nie jest. Dlatego też, choć naprawdę uważam ten seans za udany, trzeba go szybko odrzeć ze swego rodzaju misyjności. Chyba, że będzie tylko pretekstem do zgłębienia tematu i do zastanowienia, jakie rzeczywiście problemy mogli mieć bohaterowie. I czy przypadkiem my nie mamy podobnych.

Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: Vinland Saga sezon 2. – perła wśród netfliksowych anime

Cały drugi sezon może jednak stanowić swego rodzaju metakomentarz. Opowieść często jest wstrzemięźliwa w zagłębianiu się w seksualne tabu, jakbyśmy mieli nie zapominać, że mieszkamy w Polsce. Drugi już raz również, nie zdradzając za wiele, finałowe przedsięwzięcie naszych trzech pomysłodawczyń Sexify można uznać za porażkę. Dlatego też, jeśli będziemy mieć okazję obserwować również sezon trzeci, więcej wyrazistości będzie już nie tylko nadzieją, ale i całkiem podstawowym wymaganiem, którego niespełnienie może nieść za sobą duże konsekwencje. Mam więc nadzieje, że zarówno dziewczynom, jak i widzom, uda się doświadczyć pełnego sukcesu.

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina. Kontakt pod [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.