Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

rytuał
nezha

Terminal List: Dark Wolf – jak spin-off przebił oryginał

Autor: Jakub Jabłoński
5 września 2025
Terminal List: Dark Wolf – jak spin-off przebił oryginał

Po czterech odcinkach można śmiało powiedzieć, że Terminal list: Dark Wolf to produkcja dużo bardziej jakościowa, aniżeli oryginalny serial z Chrisem Prattem. Amazon Prime ma nowy głośny hit, w którym jest wszystko czego można wymagać od kina wojenno-szpiegowskiego. Emocje, strzelaniny, zdrady, międzynarodowe spiski. Samo gęste, mięsko dla fanów wartkiej, solidnej akcji.

Zanim obejrzysz Terminal List

Oryginalny serial Terminal List z Chrisem Prattem w roli głównej był dość głośnym tytułem na platformie Amazon Prime. Zyskał taką popularność, że doczekał się spin-offu, który jest jednocześnie prequelem przygód Jamesa Reece'a. Jeśli jeszcze nie widzieliście Terminal List i zastanawiacie się czy nie zapoznać się z tym tytułem przed sięgnięciem po Dark Wolf, to uprzedzam, lepiej zacząć od tej nowej produkcji. Nie tylko dlatego, że jest to zwyczajnie lepsza rzecz, ale także dlatego, że niektóre rozstrzygnięcia z oryginału mogą popsuć wam zabawę. Ja czułem malutki niesmak widząc niektóre postaci i wiedząc co finalnie się z nimi stanie.

Terminal List: Black Wolf to historia Bena Edwardsa (w tej roli Taylor Kitsch), amerykańskiego komandosa przebywającego na misji w Iraku, oraz jego podkomendnego Raife Hastingsa (tutaj znany z serialu Black Sails Tom Hopper). Obaj zostają uwikłani w rządową politykę, grę wpływów ważnych osobistości. Obaj muszą mierzyć się z konsekwencjami podjętych przez siebie decyzji. Pierwszy odcinek to kino wojenne najwyższej próby. Mamy do czynienia z realistycznie wyglądającymi sekwencjami w zniszczonym wojną Mosulu. Żołnierze jeżdżą wąskimi uliczkami, cały czas trzymając palec na spuście swojego pistoletu, czuć wieczne napięcie. Ogląda się to jak pełnometrażowy film, rozmach i wykonanie powalają. Tak samo jak pieczołowicie pokazane życie amerykańskiej bazy wojskowej zlokalizowanej gdzieś na niezbyt przystępnej irackiej pustyni.

Mocne brzmienia

Z amerykańską bazą wiążę się scena pokazująca kunszt twórców w zakresie doboru muzyki i realizacji zdjęć. Kamera towarzyszy widzowi podczas swego rodzaju inspekcji, a w tle słyszymy ACDC. Niby oklepane, niby gdzieś to już widziałem, a jednak działa, niesamowicie wprowadzając w klimat tej produkcji. W ogóle nie raz w tym serialu usłyszycie rockowe kawałki, zarówno te mniej znane, jak i na przykład Metallice w utworze „Komu bije dzwon”. Warstwa muzyczna to absolutna topka.

Lubię mówić, że jeden film, który pod tym względem niemal nie ma sobie równych, chodzi mi tutaj o pierwszego Sicario, no to powiem, szczerze, że pierwszy odcinek Terminal List: Dark Wolf niemal dorównuje mu poziomem. Buduje napięcie właśnie poprzez to nerwowe brzmienie w tle. Twórcy doskonale wiedzą kiedy mogą potężnie muzycznie przyłożyć, a kiedy trzeba delikatnie postymulować zmysły widza. Obraz i dźwięk doskonale ze sobą współgrają, tworząc audio-wizualne cacuszko, z tylko niewielkimi momentami dającymi wytchnienie od akcji.

Bohaterowie Europy

Wielką siłą tego serialu są lokacje. Od drugiego odcinka podróżujemy z bohaterami po Europie i jest to podróż naprawdę fantastyczna. Zwiedzamy przepiękne naddunajskie miasta, oglądamy zabytki i charakterystyczną architekturę, podziwiamy naturalne widoki, jeździmy klimatycznymi europejskimi drogami. Jednak to nie jest tylko wydmuszka, z zewnątrz piękna a całkowicie pusta w środku. Scenariusz serialu jest przemyślany, dobrze napisany, pomysłowy i wypchany po brzegi akcją z pogranicza Mission Impossible i Jamesa Bonda. Stawką jest rzecz jasna los świata, zagrożenie jest globalne, a grupka szpiegów zrobi wszystko by nie dopuścić do atomowego kryzysu.

Warto docenić to, że wszyscy członkowie grupy są jacyś, nie ma tutaj płaskich nic nie wnoszących do fabuły postaci. Każdy ma swoje ambicje, swoje role do odegrania, swoją historię. Dochodzi do ciekawych, często niejednoznacznych interakcji. Tutaj należy także odnotować występ najstarszego z braci Hemsworth Luke'a, który fajnie spisuje się na ekranie. Dialogi nie nudzą i nie dłużą się, są zdecydowanie wartością dodaną. Z nich możemy co nieco dowiedzieć się o wypaleniu zawodowym żołnierzy, czy szpiegów, o tym jak ciężko jest normalnie funkcjonować w tym specyficznym środowisku. Praktycznie nie ma tutaj niepotrzebnych scen. A kiedy już przechodzimy do akcji, w każdym odcinku mamy jakąś poważną strzelaninę, efektowny pościg z użyciem broni, wybuchy, zniszczone samochody i śmierć. Po trupach do celu – oto motto bohaterów Terminal List: Black Wolf.

To serial naprawdę godny polecenia, w którym znajdziecie niewiele powodów do narzekań, a jeśli włączycie go przed oryginalną Terminal List, to już w ogóle czeka was seans niemal idealny.

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Jakub Jabłoński

Dziennikarz

Absolwent dziennikarstwa, pochłaniacz filmów i seriali w ilościach hurtowych. Wielki fan fantastyki, zwłaszcza twórczości Brandona Sandersona

Więcej informacji o
Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.