Osobiście uważam, że Joker nie jest filmem wybitnym, dodatkowo sądzę, że nie jest nawet filmem dobrym. Jest to film niezły, który ciekawie komponuje się z częścią pierwszą, równie mroczną i nieprzyjemną w odbiorze. Nie jest to duet do regularnego oglądania na dobranoc. Istnieje nawet szansa, że nigdy do niego i jego poprzednika nie wrócę. Mimo kadrów i muzyki są to filmy smutne i ciężkie, i takie miały być. Uważam, że druga część nie zasługuje, aż na tak negatywne opinie jak te, które rozlewają się po Internecie. Najnowsza produkcja Todda Philliphsa po prostu narobiła sobie wrogów. W jaki sposób? Dla wielu pasjonatów Batmana z długim stażem Joker był postacią niezmienialną, mógł nabierać lekko innych odcieni, ale charakter nie miał dla nich prawa się zmienić. Co jednak zrobił Phillips? Nadał Jokerowi zbyt ludzkie barwy, sprawiając, że jest on mordercą, ale takim jakby nieudanym. W drugiej części nikogo nie zabija, tylko o tym marzy (co bardzo ciekawie oddają sceny musicalowe, Joker śpiewa w swojej głowie — nie wychodzi jednak poza nią i to jest największy problem filmu — sceny musicalowe nic nie wnoszą), daje się zamknąć w ramach społecznych (typowy Joker był anarchistą i nie dopuściłby do tego) i prawie usmażyć przez to zepsute społeczeństwo. Jest to nowa, niestrawialną dla wielu wersja Jokera marzyciela i kochanka, którego siła jest tylko i wyłącznie w kreowanej przez ludzi wizji. On sam, gra w niej wyłącznie drobną rolę. Jest to obraz osoby zagubionej, zniszczonej przez dzieciństwo i zapomnianej przez system. Joker jest aż nazbyt ludzki i to jest jego problem. Oto powód dlaczego jest nienawidzony przez fanów DC. Książę zbrodni był zawsze kimś ponad, lepszym od zwykłych mieszkańców Gotham, tym się wyróżniał. Kim jest jednak Artur Fleck? Nikim specjalnym, mordercą co zabił gospodarza telewizyjnego na wizji i w ten sposób inni go poznali, a może bardziej — poznali kogoś, kogo udawał.
fot. kadr z filmu Joker
Największym nożem w serce dla fanów Jokera i DC była jednak śmierć głównego bohatera, który ginie w nic nieznaczący sposób, z rąk losowego więźnia. Oczywiście, można się w tym czegoś doszukiwać i w ten sposób próbować nadać znaczenie tej śmierci - sam się uśmiechnąłem, widząc jak, zabójca Artura tworzy na sobie uśmiech z Glasgow. Dla wielu jednak opcja, że Joker, wielki Joker umiera w ten sposób, po tak nijakim tragicznym życiu, jest nie do uwierzenia. Muszę przyznać, że ja kupuję takiego ludzkiego Jokera i nie mam zarzutów do scenarzystów, za poprowadzenie historii w ten sposób. Jednakże sam film, mógłby być zrobiony lepiej.
Premiera Jokera w ciekawy sposób zbiega się z pojawieniem się pierwszych odcinków serialu Pingwin na platformie Max. Są to dwie produkcje niby z tego samego uniwersum, a tak zupełnie różne od siebie. Jedna już od pierwszego odcinka jest podziwiana i lubiana, a druga od premiery szeroko krytykowana. Czym te dzieła się różnią? Po pierwsze jedno jest lepiej napisane i stworzone od drugiego. Ale czym jeszcze? Ano tym, że serial showrunnerki Lauren LeFranc jest znacznie bliższy materiałowi źródłowemu, mimo tego, że Gotham jest współczesne. Bohater spełnia nasze wieloletnie oczekiwania i wyobrażenia, przez co znacznie przyjemniej nam się go ogląda, bez żadnego zawodu. Jest to jakże proste, ale jednocześnie jak łatwiejsze w odbiorze. Dwaj bohaterowie znani od lat, jeden przedstawiony w zupełnie nowym wymiarze, drugi w tym samym, ale trochę innym, nowszym świecie. Który wygra i zostanie zapamiętany, a który zapomniany?
fot. kadr z filmu Batman: Zbawia świat
Pierwszy Joker był dobrym, ale ciężkim filmem. Todd Philips stworzył zupełnie nowego Jokera, innego od wszystkich innych. Była to jednak produkcja w gatunku dramatycznego thrillera, który z reguły należy do najbardziej popularnych — nie łamał tego schematu, dlatego był pozytywnie oceniany. Mimo to jednak zebrała się pewna grupka antyfanów, których głęboko dotknęła nowa wizja Gotham. Przy drugiej części reżyser jednak przekroczył pewną granicę, bowiem wszedł w strefę, gdzie ma więcej wrogów niż popleczników. Fanów kryminałów i dramatów jest wielu, nieważne czy są to produkcje spod znaku DC, czy nie, jednakże fanów musicali i romansów, jest znacznie, znacznie mniej. Dodatkowo już od części pierwszej twórca był na celowniku, osób z konkretną dawno temu wykreowaną wizją całego Gotham. Todd Philips nie jest ignorantem pokroju osób tworzących serial Wiedźmin, którzy zmienili historię i świat tylko dlatego, że nie przeczytali książek i jej nie szanują. Reżyser ten chciał spojrzeć na mroczne Gotham z innej strony, ukazać zupełnie nowy świat, z udziałem pewnych elementów istniejących w DC. Wykorzystane zostały imiona, nazwy miejsc i ludzka natura. Poza tym, filmy te nie mają nic wspólnego ze światem Batmana i Jokera — z taką myślą trzeba wejść na oba filmy i wtedy człowiek się nie powinien zawieść. A czy dobrze się będzie bawił? To już inna historia.
Ilustracja wprowadzenia: Warner Bros.
Absolwent szkoły muzycznej I stopnia. Miłośnik kina i szeroko rozumianej popkultury. Korespondent z Festiwalu Filmowego w Cannes. Były zawodnik footballu amerykańskiego, a także Mistrz Polski Juniorów w tej dyscyplinie.