Pierwsza dekada XXI wieku to nie był najlepszy okres dla horroru. Przyzna to niemal każdy, nawet umiarkowany fan gatunku. Być może to kwestia słabej konkurencji, ale Sierociniec stał się jednym z najsłynniejszych dreszczowców omawianego dziesięciolecia. Zmęczeni lepszej i gorszej jakości slasherami, widzowie docenili (i wciąż cenią!) solidnie prowadzoną narrację, ciekawych bohaterów oraz przede wszystkim interesującą historię. Co więcej, twórcy udowodnili, że nie tylko w designie czasem „mniej znaczy więcej” i postawili na atmosferę tajemniczości oraz motyw creepy dzieci. W Sierocińcu nie ma nadmiaru jump-scare'ów, epatowania brutalnością czy innych losowych narzędzi, jakie twórcy stosują aby wywołać u nas kilka sekund przerażenia. Film wywołuje bardziej intymne, a przez to mocniej oddziałujące wrażenie. Prosty przepis na sukces? Jak jednak czas pokazał, nie tak łatwy do powtórzenia. (JL)
Kolejny rodzynek w cieście niewydarzonych horrorów ostatnich lat. Fabuła, jak to często bywa, oryginalnością raczej nie porywa. Pisarz żyjący echem dawnej sławy, pracuje nad książką która ma pozwolić mu ponownie osiągnąć upragniony sukces. W tym celu przeprowadza się z rodziną do nowego domu. Całe śledztwo jest oczywiście skrzętnie przed żoną ukrywane. Arsenał straszydeł jakich reżyser filmu, Scott Derrickson używa to w gruncie rzeczy motywy ograne. Tajemnicze szepty, stary projektor itd. Na szczęście w ręku sprawnego reżysera wszystkie tryby współpracują ze sobą jak należy, a napięcie budowane jest wzorcowo. Zaczyna się niepozornie, jesteśmy straszeni subtelnie. Kto jeszcze nie widział ten trąba, bo to filmowa bomba. (JL)
James Wan przygotował dla nas niezwykle ciekawy i zaskakujący horror. Film zaczyna się typowo, czyli mamy młode małżeństwo z trojgiem dzieci, które wprowadza się do nowego, wymarzonego domu. Jednak radość nie trwa długo. W domu zaczynają się dziać dziwne, niewytłumaczalne zjawiska, a gdy życie jednego z ich synów jest zagrożone, zdesperowani rodzice zaczynają szukać pomocy wśród ekspertów zjawisk paranormalnych. Jednak niech was ten szablonowy opis nie zmyli. Film jest pełen ciekawych zwrotów akcji, świeżych pomysłów i potrafi nie raz przytrzymać widza w napięciu, aby po chwili nieźle go przestraszyć. Fani Ducha z 1982 roku powinni być wniebowzięci. (AC)
Oparty na faktach film przedstawia wywołującą ciarki na plecach historię opętanej przez demona dziewczyny, która w wyniku egzorcyzmów traci życie, a ksiądz je odprawiający mierzy się z tego konsekwencjami. Nie ma tu zielonych wymiocin czy nienaturalnie kręcących się głów; produkcja nigdy nie odbiega od realizmu co sprawia że podczas seansu coraz mocniej gryziemy poduszkę. Wraz z świetnymi kreacjami postaci i trzymającą w napięciu rozprawą sądową film zasługuje na miejsce w tym rankingu. (PLD)
Co jak co, ale zrealizowane w konwencji paradokumentalnej horrory to samograj do straszenia, a ten powstały od zdolnego duetu kanadyjsko-amerykańskiego, to jeden z czołowych przedstawicieli. W Tropicielach mogił oglądamy jak ekipa telewizyjnego reality show o łowcach duchów postanawia nakręcić jeden odcinek w opustoszałym szpitalu psychiatrycznym i nie trzeba nikomu tłumaczyć, że to dla nich nie był najlepszy pomysł, w przeciwieństwie dla oglądających. Kanadyjska produkcja nie sili się na oryginalność, korzysta ze sprawdzonych chwytów, lecz jego siłą jest treściwość, łączenie ujęć statycznych i z ręki oraz świetne wykorzystywanie ciasnych przestrzeni. Twórcy szybko biorą widza w obroty i zapewniają kilkudziesięciominutowy seans grozy w budynku, który nie wypuszcza ze swoich szpon gości. Jeśli faktycznie interesują Cię najstraszniejsze horrory, to ten film koniecznie musisz obejrzeć! (KS)
Oglądając ten film można umrzeć ze strachu. Reżyser Gore Verbinski tworzy przerażającą atmosferę która towarzyszy nam już od samego początku horroru i nie opuszcza nas aż do samego końca. Osiąga ten efekt sprawnie łącząc zatrważający obraz z niepokojącym dźwiękiem, przy czym pozostaje to produkcja błyskotliwa, mimo dosyć prostej fabuły; reporterka trafia na kasetę wideo, po której obejrzeniu ludzie tracą życie. Zważając na to, że jest to absolutny klasyk, gorąco polecam. (PLD)
Miłośnicy kina grozy wiedzą, że japońskie horrory są najlepsze. Świetny atmosfera, stopniowe budowanie napięcia oraz przerażenia u widza, no i klimatyczna muzyka to coś, co dostajemy w każdym kolejnym filmie z tej części świata. W przypadku Klątwy Ju-on nie mogło być inaczej. W obrazie śledzimy losy wolontariuszki, która trafia do pewnego starego domu. Niestety kobieta nie wie, że jest on nawiedzony. Brzmi banalnie, zwłaszcza że ten schemat widzieliśmy w licznych już filmach amerykańskich, który jest powielany w nieskończoność. Jednak ta produkcja, w wykonaniu Takashiego Shimizu pokazuje, że żaden amerykański horror o nawiedzonym domu nie jest w stanie równać się z japońską wersją. (AC)
Sam Raimi nakręcił nowy horror! To była fantastyczna wiadomość te kilka lat temu. Ucieszyli się szczególnie ci, dla których Evil Dead do dziś jest wyznacznikiem solidnej makabry. Chociaż od premiery tego klasyka do momentu debiutu Wrót do piekieł minęło 28 lat, okazało się, że amerykański reżyser wciąż ma „to coś”. Klątwa wyrzuconej z domu starszej kobiety ukazana jest w wyjątkowo obrzydliwy sposób, a film należy do ścisłej czołówki horrorów nakręconych w XXI wieku. (PP)
„Strach ma skośne oczy”. Termin pochodzący od słynnej ksiązki Krzysztofa Gonerskiego najlepiej oddaje nasze uczucie po seansie Shutter-Widmo. Horror tajskiego duetu Pisanthanakun-Wongpoom swoją główną ambicją uczynił wprawienie widza w stan przerażenia i udaje mu się to w pełni. Fabuła zawiera klasyczne elementy dalekowschodnich ghost-story (tak, jest blada i czarnowłosa zjawa), lecz jego realizacja sprawia, że jest jednym z najbardziej mrożących krew w żyłach filmów. Robienie zdjęć nigdy nie było tak przerażające. (KS)
Obraz Williama Friedkina, nagrodzony czterema Złotymi Globami oraz dwoma Oscarami w kategorii najlepszy scenariusz i najlepszy dźwięk. Klasyka gatunku i wciąż jeden z najlepszych horrorów, który wciąż zachwyca i potrafi nieźle wystraszyć. 12-letnia córka znanej aktorki zostaje opętana przez demona. Na ratunek przychodzą dwaj księża, jeden wątpiący, a drugi głęboko wierzący. Wspólnymi siłami stawiają czoła potężnemu złu, by uratować duszę niewinnej dziewczynki. Film jak żaden inny wywołuje u widza strach i niepokój, dodatkowo potęgowany przez znakomitą muzykę skomponowaną przez Jacka Nitzche. Produkcja, którą będziecie wspominać przez długie lata. (AC)
Tak, filmy z kilkudziesięcioletnim stażem, wciąż robią wrażenie i twardo trzymają się wysokich pozycji nawet w rankingach prezentujących najstraszniejsze horrory. Jeden z wyjątkowych horrorów z lat 80-tych, opowiadający dość znaną już wszystkim historię rodziny wprowadzającej się do domu w którym straszy. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom, film w pełni zasługuje na uwagę za sprawą jego realizacji. Efekty specjalne są zadziwiająco dobre jak na czas realizacji projektu, historia poprowadzona jest ciekawie i wzbogacona jest niezłym obrazem, świetnymi dźwiękami i muzyką. Napięcie rośnie powoli i stopniowo, dając później w pełni satysfakcjonujący finał, który zapewnia produkcji wysokie miejsce w rankingu filmów o podobnej fabule i tematyce. (PLD)
Coś Johna Carpentera to jeden z tych filmów, które starzeją się z godnością. Dzieje się tak nie bez powodu. Po pierwsze, tradycyjne efekty specjalne poddają się działaniu czasu jakby wolniej. Po drugie (i ważniejsze) sposób w jaki reżyser z ekipą budują napięcie, nie zestarzeją się nigdy. Odcięta od cywilizacji baza na biegunie i minimalistyczny motyw muzyczny Ennio Moricone to tylko przedsmak co będzie się działo później. Dalej Carpenter składa elementy tej jeżącej włos na głowie, filmowej układanki wręcz wzorcowo. Zaczyna się od przybycia w dziwnych okolicznościach do bazy, sympatycznego czworonoga. Potem zaczynają ginąć poszczególni członkowie ekipy, atmosfera wzajemnych podejrzeń rośnie. Kulminacją tego napięcia jest słynna scena z badaniem próbek krwi przy użyciu elektrycznego drutu. Coś to ponadczasowy klasyk (JL)
Film, który musi trafić na listę przedstawiającą najstraszniejsze horrory. Nowatorski i przełomowy obraz w historii gatunku. Na nowo zapoczątkował w kinematografii popularność wykorzystywania konwencji found footage i odświeżył produkcje o żywych trupach. Obraz jest niezwykle realistyczny i nie raz sprawi, że podskoczymy na fotelu i krzykniemy z przerażenia. W filmie śledzimy ekipę lokalnej telewizji hiszpańskiej, która kręci materiał o strażakach. Podczas nocnego dyżuru są wzywani do jednej z kamienic. Interwencja, która na pierwszy rzut oka wydaje się rutynową procedurą, zmienia się w prawdziwe piekło. Ekipa telewizyjna wraz z mieszkańcami zostaje uwięziona w budynku, w którym dzieją się straszne rzeczy. (AC)
Obecność to podręcznik tworzenia dobrego horroru i wzorzec z Sevres dla wszystkich filmowców, którzy chcą tworzyć najstraszniejsze horrory w historii. Wszystkie motywy zawarte w filmie Jamesa Wana gdzieś już widzieliśmy, ale reżyser wybrał tylko te klocki, które sprawdzają się w gatunku i nakręcił trzymający w napięciu od początku do końca, przerażający film z niesamowitym klimatem. To działa i to wyśmienicie. Trzeba znać. Szkoda tylko, że zarówno sequel, jak i słaby spin-off pod postacią Annabelle nie dorównują pierwszemu filmowi. (PP)
Liderem rankingu przedstawiającego najstraszniejsze horrory jest arcydzieło Ridleya Scotta, które wzniosło horror i science-fiction na celluloidowy Olimp oraz jeden z najbardziej wpływowych filmów w historii kina. Receptą na sukces jest wyzierająca każdego kadru klaustrofobiczna atmosfera potęgowana fenomenalną scenografią, zdjęciami, aktorstwem oraz najlepszym monstrum w historii kina – Ksenomorfem. Produkcja do dziś się nie zestarzała i fascynuje widzów oraz filmowców, czego przykładem są kolejne filmy serii oraz liczne próby naśladowania. (KS)
Ranking "NAJSTRASZNIEJSZE HORRORY" sporządzili:
Aleksandra Czekaj
Piotr Le Dang
Jakub Liszewski
Piotr Pocztarek
Konrad Stawiński
a zaktualizował Szymon Góraj
Kontakt: [email protected] Twitter: @KonStar18