Serial Azja miał premierę 26 stycznia w BBC Earth. To siedmioodcinkowa produkcja, która prezentuje unikatowe miejsca, zwierzęta i zjawiska natury występujące w Azji. To także opowieść o przenikaniu się świata ludzi i zwierząt. Porozmawialiśmy z Łukaszem Bożyckim, doktorem nauk przyrodniczych i fotografem, o jego pracy i spojrzeniu na serial Azja. Zapraszamy do lektury!
Hanna Kroczek: Zaczniemy może od najprostszego pytania. Jak podobał się panu serial Azja?
Łukarz Bożycki: Wpatrywałem się w telewizor jak małe dziecko. Przypomniały mi się lata 90., gdy całą rodziną siadaliśmy przed ekranem i oglądaliśmy różne seriale. Ta myśl towarzyszyła mi przez cały seans, bo miałem przyjemność zobaczyć wszystkie odcinki przedpremierowo. Z drugiej strony często zastanawiałem się, jak niektóre ujęcia zostały zrobione. Sam zajmuję się filmowaniem i fotografowaniem dzikiej przyrody, więc wielokrotnie rozmyślałem nad tym, gdzie operatorzy schowali kamerę i jak to zrobili, żeby zwierzęta nie bały się sprzętu, który je filmował. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.
Uważa pan, że ten serial dobrze ukazuje faunę i florę Azji? Proces zbierania wszystkich materiałów trwał cztery lata, więc włożono w niego sporo pracy.
Tak, ekipa BBC Earth pracowała nad nim przez cztery lata, żeby uchwycić to, co teraz widzimy na ekranach telewizorów. Serial pokazuje przede wszystkim ogromną różnorodność Azji. Są tam bardzo różne siedliska – pustynie, Himalaje. Możemy zanurkować i znaleźć się na rafie koralowej, a chwilę później być w tropikalnej dżungli, gęstej i pełnej wysokich roślin, by za moment trafić na stepy, gdzie roślinność sięga zaledwie do połowy łydki. Ekipa próbowała zabrać nas do różnych środowisk i pokazać, jak wygląda tam życie.
Czy tego typu produkcje mogą pełnić rolę edukacyjną? Czy po seansie zaczynamy inaczej podchodzić do przyrody i ekologii, czy to raczej bierne oglądanie pięknych kadrów?
Pani nazwała to biernym siedzeniem przed telewizorem. W mojej ocenie ma to ogromną wartość – zupełnie jak z czytaniem książek. Może zdarzyć się taka sytuacja: wybieramy się na spacer do lasu tropikalnego, niech to będzie Tajlandia. Wróciłem stamtąd miesiąc temu – właśnie filmowałem i fotografowałem. Marzyłem o tym, aby spotkać dziwidło olbrzymie – to roślina, która kwitnie raz na dziesięć lat i pozostaje w tym stanie przez zaledwie 48 godzin, a jej kwiat waży 150 kg. Gdybym nie miał tej wiedzy, przeszedłbym pewnie obok dziwidła obojętnie. Ale widząc ją wcześniej w serialu przyrodniczym, wiedziałem czego szukać, i mogłbym poświęcić jej zdecydowanie więcej czasu. Zdaję sobie sprawę, że zobaczenie czegoś tak niezwykłego na żywo zdarza się pewnie raz w życiu. Dlatego wiedza przyrodnicza jest ważna. Trudno chronić naturę, jeśli traktujemy ją jako szarą masę różnych istot, które „po prostu” istnieją. Kiedy zwierzęta przestają być dla nas anonimowe, kiedy zaczynamy rozumieć ich zachowania i cele, trudniej wyrządzić im krzywdę. Dlatego musimy opowiadać o przyrodzie na różne sposoby. Im więcej ludzie wiedzą, tym mniej szkody wyrządzają swojemu otoczeniu.
fot. materiały prasowe
Bardzo ciekawe. Czyli siedzenie na kanapie i oglądanie seriali przyrodniczych naprawdę może zmienić nasz sposób postrzegania świata?
Proszę sobie wyobrazić taką sytuację. Jedzie pani samochodem, dojeżdża do skrzyżowania – ma zielone światło, ale nagle ktoś zajeżdża pani drogę. Jest pani zdenerwowana, może nawet używa jakichś wulgaryzmów. A teraz wyobraźmy sobie, że rozpoznaje pani kierowcę. Przypomina sobie pani, że przed wyjściem z domu w telewizji leciał program, w którym ten człowiek opowiadał, że stwierdzono u niego złośliwy nowotwór albo wydarzyło się w jego życiu coś dramatycznego. I nagle zamiast gniewu pojawia się u pani zrozumienie – proszę, niech pan jedzie. To wynika właśnie z wiedzy o drugiej istocie. Gdy ktoś zajeżdża nam drogę, jest dla nas anonimowy, bez historii, bez powodów. Dopiero gdy poznajemy kontekst, zmienia się nasze podejście. Tak samo jest z przyrodą. Jeśli słoń wejdzie na plantację i zacznie coś zjadać, rolnik może się zdenerwować – bo nie wie, dlaczego zwierzę to robi. Gdyby jednak znał historię słoni, ich migracje i problemy, być może spojrzałby na sytuację inaczej.
Teraz już zgadzam się z panem w 100%. Wspomniał pan właśnie o słoniach i o tym, że lokalni mieszkańcy mogą patrzeć na przyrodę jak na szarą masę. Mając to w pamięci, jak ocenia pan ukazanie interakcji człowiek–środowisko w serialu Azja?
W mojej pamięci została pewna scena, o której chętnie opowiem. Kamera stała nieruchomo na statywie, a kadry różniły się jedynie porą dnia. Część ujęć nagrano w ciągu dnia, część – nocą. Okazało się, że w tle widać było niesamowicie piękne, tętniące życiem miasto, ale na pierwszym planie, na ścieżce, w ciągu dnia przechodzili ludzie. Kiedy zapadał zmrok, tą samą ścieżką przechodziły tygrysy. Za chwilę zmiana kadru i znów widzimy tą samą historię. W ciągu dnia ludzie, nocą zwierzęta. Serial pokazuje też zwierzęta, które żyją w miastach. Na przykład jerzyki – niesamowite ptaki, które mogą latać non stop przez trzy lata, nie siadając ani na gałęziach, ani na ziemi. Pokazano również inne zwierzęta – ssaki czy owady – które potrafiły znaleźć swoje miejsce do życia w samym centrum miasta, rozmnażać się tam i próbować przetrwać. Więc tak, serial świetnie pokazuje koegzystencję ludzi i zwierząt. Natomiast siódmy odcinek dotyczy ochrony przyrody i porusza kilka globalnych problemów wynikających z tego, że człowiek i natura funkcjonują obok siebie. Pokazuje również, w jaki sposób można te problemy rozwiązywać. Chyba największą radość sprawił mi jednak potężny słoń, który doskonale zrozumiał zasady ruchu drogowego i wykorzystał to na swoją korzyść. Po prostu wychodził na drogę i swoją ogromną masą blokował cały ruch. Jedynym sposobem, by go przekonać do zejścia, było podanie mu czegoś w zamian – banana, mango, innych owoców. Kierowcy szybko się do tego przyzwyczaili i zaczęli wozić przy sobie „słodką łapówkę”, płacąc myto za przejazd.
Sceny ze słoniem mocno zapadają w pamięć.
Niezły z niego zawodnik, trzeba mu to przyznać.
Tak, bardzo inteligentny. Nauczył się, co robić, aby dostawać potrzebne mu rzeczy z miasta.
Zrozumiał zasady świata ludzi i się do nich dostosował.
Wspomniał pan wcześniej, że sam jest fotografem. Jak wygląda przygotowanie do podróży i do robienia zdjęć przyrody?
Po pierwsze, zaczynam zdobywać wiedzę o miejscu, do którego jadę. Przeszukuję Internet, oglądam seriale przyrodnicze, czytam książki. Potem pakuję sprzęt filmowy i fotograficzny – staram się zmieścić wszystko w jeden plecak, żeby mieć swobodę poruszania się. Następnie zabieram ze sobą całe wiadra cierpliwości i jadę w teren. Fotografia przyrodnicza to pasmo niepowodzeń, przerywane jedynie drobnymi sukcesami, bo zwierzęta robią, co chcą i kiedy chcą. Mogą przyjść, przylecieć, przypłynąć albo przypełznąć tylko wtedy, gdy będą miały na to ochotę, i zostaną tak długo, jak im się to spodoba. Muszę pamiętać o cierpliwości, bo często jest tak, że wchodzę do czatowni fotograficznej – to może być namiot, szałas czy jakaś stała konstrukcja – jeszcze przed wschodem słońca i wychodzę dopiero po zachodzie. Czasami trzeba przez 16 godzin patrzeć w jedno miejsce, czekając, aż pojawią się zwierzęta.
fot. materiały prasowe
Podziwiam pana cierpliwość. Chyba nie dałabym rady wytrzymać kilkunastu godzin. Ma pan swój ulubiony moment z „planu zdjęciowego”? Może jakieś zwierzę, które uchwycił pan w aparacie i które szczególnie zapadło panu w pamięć?
Trudno wymienić tylko jeden gatunek. Bardzo cenię sobie chwile, w których zwierzęta orientują się, że tam jestem. Przyglądają mi się uważnie i zaczynają podejmować decyzję: Pierwsza możliwość – nie akceptują mojej obecności i po prostu uciekają, oddalają się, odpływają albo odlatują. Druga – zdają sobie sprawę, że człowiek jest w pobliżu, ale uznają go za coś, co nie stanowi zagrożenia. Wtedy zostają i zajmują się swoimi sprawami. Dla mnie to wyjątkowy moment, bo czuję się wtedy jak gość w ich świecie. Tak jakby ktoś zaprosił mnie do swojego domu i powiedział: „usiądź sobie tutaj i czuj się swobodnie”. To niesamowite uczucie, kiedy widzę, że zwierzęta czują się komfortowo w mojej obecności, nie boją się, nie czują zagrożenia. Nawiązują kontakt wzrokowy, a ja mogę je obserwować, robić zdjęcia i nagrywać filmy. Oglądając serial BBC Earth, miałem wrażenie, że operatorzy byli w podobnej sytuacji. Niektóre ujęcia są naprawdę poruszające – zwierzęta są blisko, zachowują się naturalnie, bez śladu lęku. To sprawia, że jako widz czuję się, jakbym tam był. Myślę, że to jest dla mnie najważniejsze w tej pracy – żeby zwierzęta czuły się komfortowo w mojej obecności.
Urzekające jest to, że zwierzęta zapraszają pana do swojego domu. Czy zdarzyło się, że jakieś zwierzę zupełnie pana nie zaakceptowało?
Oj tak, i to wiele razy. Czasem zwierzęta na mój widok natychmiast się oddalają. Tak było na przykład ze słoniami, gdy filmowałem je na Sri Lance. Zobaczyły mnie i uznały, że nie chcą mieć ze mną nic wspólnego. Oczywiście szanowałem ich decyzję, więc nie podążałem za nimi i nie próbowałem ich podglądać. Były też zwierzęta, które przychodziły do mnie – czasem nawet wbrew mojej woli. Znów przypomina mi się Sri Lanka, gdzie człowieka aktywnie obsiadały pijawki, które nie potrzebują wody. Są na liściach, na drzewach, na gałęziach, na roślinach zielnych, a także wędrują po ziemi, szukając ofiary. Wystarczy, że człowiek znajdzie się w lesie tropikalnym, a one natychmiast pojawiają się na jego skórze. Dlatego trzeba mieć specjalne skarpety antypijawkowe – zwykłe bawełniane są dla nich łatwe do przegryzienia. Do tego dochodzi specjalny strój – długie rękawy i nogawki, mimo upału. Są też kleszcze, które na Sri Lance potrafią zaatakować w zatrważających ilościach. Można zdjąć z siebie dziesiątki tych pajęczaków naraz. Komary również mnie uwielbiają, a ja nie zawsze mam ochotę na bliskie spotkanie z nimi.
Nie miałam pojęcia, że takie pijawki istnieją i że są aż tak agresywne.
Nie ma lekko.
Takie ubieranie się kojarzy mi się właśnie z pójściem do lasu i uważaniem na kleszcze, ale widzę, że pijawki to już poziom wyżej.
Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. Na Sri Lance miałem na sobie długie spodnie i bluzę, a lokalni mieszkańcy chodzili w zwykłych klapkach i koszulkach z krótkim rękawem. Byli do tego przyzwyczajeni. Gdy wychodzili z krzaków, zdejmowali z siebie pijawki tak, jak my zdejmujemy kleszcze albo odganiamy komary. Muszę przyznać, że po tygodniu te krwiopijne stwory nie robiły już na mnie dużego wrażenia.
fot. materiały prasowe
Ale nie chodził pan w japonkach i krótkim rękawku?
Jeszcze nie, myślę, że zabrakło mi jeszcze dziesięciu dni, aby dojść do tego poziomu oswojenia się z dziką przyrodą.
Opowiadał pan, że ostatnio był w Tajlandii i na Sri Lance. Czy ma pan jakieś ulubione wspomnienia z tych podróży? Może ulubione zdjęcie?
Tak, mam ich oczywiście mnóstwo. Podczas takich wyjazdów robię między 30 a 60 tysięcy zdjęć. W tym roku hitem były dla mnie myszojelenie. Niedawno całą Polskę obiegły doniesienia medialne, a potem memy na ich temat. Połączenie myszy i jelenia, a tak naprawdę są to zwierzęta, które kształtem przypominają małe charty, tyle że mają chude nóżki i grube ciałko. Było też mnóstwo kolorowych ptaków. Południowo-wschodnia Azja to raj dla miłośników ptaków. Można tam zobaczyć żołny, kolorowe zimorodki.
Pamiętam ten okres, kiedy w Internecie było mnóstwo memów i nagrań z myszojeleniami. Nawet piosenka na YouTubie! Wracając jednak do teraźniejszości – czy jest jakiś kraj, którego pan jeszcze nie odwiedził, a bardzo by chciał?
Więcej krajów nie odwiedziłem, niż odwiedziłem! Chociaż byłem już w wielu miejscach, to wciąż mam sporo marzeń podróżniczych. Chciałbym pojechać do Nepalu, Nowej Gwinei, odwiedzić wschodnią część Azji graniczącą z Australią. Bardzo chciałbym zobaczyć Syberię, ale na razie jest to niemożliwe. Kuszą mnie też pustynie irańskie czy te na Półwyspie Arabskim. Tam chciałbym spędzić trochę czasu. Jest naprawdę wiele miejsc, które chciałbym jeszcze zobaczyć.
A czy ma pan jakieś książki, filmy lub seriale do polecenia dla osób, które dopiero zaczynają się interesować światem przyrody i chciałyby się nauczyć jak najwięcej?
Wszystko zależy od tego, jakie ktoś ma zainteresowania. Moje serce bije do pierza, więc mam mnóstwo książek opowiadających o ptakach. Jeśli ktoś chce podróżować, powinien zacząć od dużych, sprawdzonych materiałów na temat różnych gatunków zwierząt. Oglądając serial Azja, widziałem zwierzęta, które sam spotkałem – na przykład manty w rezerwacie na wyspie Komodo. Pływałem z nimi pod wodą. Dlatego uważam, że najpierw warto przygotować się merytorycznie, a potem pojechać i zobaczyć piękno przyrody na własne oczy.
Kończąc naszą rozmowę, zapytam: gdyby miał pan zachęcić widzów do obejrzenia serialu Azja, jak by pan to zrobił?
To niesamowite przeżycie, które zostaje z nami do końca życia. Każdy, kto obejrzy ten serial, zda sobie sprawę, jak bardzo przyroda potrafi być różnorodna, fascynująca, ciekawa i wciąż nieodkryta. Zrozumie, jak wiele jeszcze mamy do zobaczenia, poznania i doświadczenia. Dla mnie był to powrót do lat 90., kiedy z rodziną siadałem przed telewizorem i odbywaliśmy podróż do zupełnie innego świata. Każdy wtedy wyciągał z takich seriali to, co go najbardziej interesowało – jednych zachwycały kwiaty, innych ssaki, a ktoś, kto miał zamiłowanie do nurkowania, podziwiał rafy koralowe. Widziałem w tym inspirację pochodzącą z przyrody. Zwierzęta mogłyby inspirować nas do wielu rzeczy. Dwa przykłady szczególnie przychodzą mi do głowy. Pierwszy – samoloty. Gdyby bracia Wright nie zapatrzyli się w latającego nad nimi myszołowa i nie zamarzyli o tym, by latać jak on, nie zbudowaliby swojego pierwszego samolotu w 1903 roku. Drugi, niezwykle istotny – antybiotyki. Penicylina, którą odkrył i opisał profesor Fleming, również pochodzi z inspiracji przyrodą. Naukowiec zauważył efekty działania antybiotyku, patrząc na zachowanie bakterii na skażonych grzybami szalkach. Na ich środku rosła pleśń, a wokół niej pierścień ziemi niczyjej, zawierający substancje hamujące rozwój bakterii. Gdyby Fleming tego nie zauważył i nie zaczął badać, być może dziś nie mielibyśmy antybiotyków. A wszyscy doskonale wiemy, jak bardzo zmieniły one nasze życie.
Słuchając tego, co pan mówi, trudno nie dojść do wniosku, że zawdzięczamy zwierzętom i przyrodzie dużo więcej, niż myślimy.
Tak naprawdę powinniśmy o nią dbać na każdy możliwy sposób. Nigdy nie wiadomo, co jeszcze przyniesie nam przyroda i w jaki sposób możemy skorzystać z jej wiedzy oraz z przystosowań ewolucyjnych.
Bardzo panu dziękuję.
Dziękuję.
Premiery kolejnych odcinków produkcji Azja będzie można oglądać w BBC Earth co niedzielę o godz. 11:00 i 21:00.
Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Marzy o prowadzeniu zajęć filmowych dla dzieci i młodzieży.