Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

galapagos

24. MFF Nowe Horyzonty: Emilia Perez – recenzja filmu. Waginoplastyka? Tak!

Autor: Adam Kudyba
22 lipca 2024
24. MFF Nowe Horyzonty: Emilia Perez – recenzja filmu. Waginoplastyka? Tak!

Choć Jacques Audiard nie jest najpłodniejszym twórcą w historii francuskiego kina, niewątpliwie zapracował na to, by jego nazwisko kojarzyło się z jakością. W tym roku podbił canneński czerwony dywan ze swoim najnowszym...no właśnie. Filmem gangsterskim? Dramatem? Melodramatem? Musicalem? A czemu nie wszystkim naraz?

Rita (Zoe Saldaña) to ambitna adwokatka, która choć przewyższa talentem kolegów po fachu, zmuszona jest gnuśnieć jako prawa ręka prawnika, którego ani lubi, ani szanuje, na dodatek broni ludzi, którzy w jej mniemaniu nie są tego warci. Wkrótce los podsuwa jej atrakcyjną i ryzykowną jednocześnie szansę. Manitas, wpływowy szef kartelu narkotykowego zwraca się do niej z propozycją współpracy. Jej centralnym punktem ma być wsparcie w...procesie korekty płci. To zapewne ostatnia rzecz, którą spodziewała się usłyszeć od mafijnego bossa, ale czując, że nie ma nic do stracenia, wchodzi w ten układ.

Już sam punkt wyjściowy tego filmu jest szalony, ale to dopiero wstęp do kolejnych rozdziałów tej pokręconej, mieszającej ze sobą gatunki historii. Przyznam zupełnie szczerze, że tak udanej wariacji kina spod znaku narkotykowych gangów, opowieści o nierównościach społecznych, własnej tożsamości i odkupieniu dawno nie widziałem, nie wiem nawet, czy kiedykolwiek. Może i żadnej piosenki nie zapamiętałem co do słowa, ale widoku tego doświadczenia nikt już nie zabierze. Musicalowe inscenizacje są znakomite, kreatywne, osadzane w nieoczywistych sytuacjach, raczej nieznajdujące wyraźnego punktu odniesienia do innych filmów.

Tak naprawdę w każdym z wymienionych gatunków Emilia Perez spełnia się jako pełnokrwisty film. Scenariusz otacza historię postaciami, które mają dość jasne motywacje, ale trochę bardziej skomplikowane realne charaktery. Audiard nie znęca się nad Manitasem, nie robi z jego pragnienia życia w innym ciele instrumentalnej ekspozycji. Choć widzowi nie jest ciężko kupić jego przemianę sposobu postępowania, demony odzywają się, gdy mierzy się z wiadomością dotyczącą swojej byłej żony. Rita zaczęła swoją robotę zadaniowo, a tu okazuje się, że znajomość z Manitasem/Emilią daje jej względny emocjonalny komfort i przyjaźń, na którą nigdy wcześniej nie miała czasu. Także Jessi (eks-żona) nie jest przez Audiarda portretowana jako słodka idiotka, lecz kobieta, która wiele lat kochała swojego partnera, ale spotykając z biegiem czasu obojętność z jego strony, nie potrafiła dłużej i na siłę podtrzymywać uczuć.

Emilia Perez to jeden z najciekawszych filmowych eksperymentów ostatnich lat. Audiard pośród tego kreatywnego i zachwycającego miksu nie zatraca nosa do portretowania złożoności relacji między postaciami, co ostatnio udowodnił też w Paryżu, 13. Dzielnicy. Po seansie tym bardziej da się zrozumieć decyzję jurorów festiwalu w Cannes o tym, by przyznać nagrodę dla najlepszej aktorki kwartetowi złożonemu z transpłciowej aktorki Karli Sofii Gascon (Emilia), Zoe Saldañy (Rita), Seleny Gomez (Jessi) i Adriany Paz (Epifania). 

W tej efektownej, nierzadko zabawnej, ale pozbawionej przerysowania machinie każda z czterech postaci odgrywanych przez niniejsze aktorki jest ważnym i zasługującym na uznanie trybikiem. Saldaña jako Rita zachwyca najmocniej, może dlatego, że najłatwiej się z nią utożsamić. Chciałaby być wojowniczką, ale nie ma do tego ani zasobów, ani siły przebicia. Aktorka, dotychczas częściej widziana w filmach Marvela czy Avatarze, tutaj spełnia się fantastycznie zarówno w momentach dramatycznych, jak i tych, gdzie trzeba zatańczyć i (naprawdę dobrze) zaśpiewać. 

Na równi z nią swój talent ujawnia światu Karla Sofia Gascon, która ze swojej filmowej tożsamości nierzadko czyni skuteczny, komediowy oręż. Warto przy okazji dodać, że Audiard nie posuwa się do jakiegokolwiek wybielania przeszłości swojej bohaterki i mitologizowania jej – choć otrzymała nowe ciało, twardego kręgosłupa moralnego nie miała, nie ma i raczej mieć nie będzie. Świetnie wypada też Selena Gomez – oprócz momentów tańca i śpiewu (w których oczywiście jest bezbłędna) jej postać przechodzi własną, wyzwalającą i zrozumiałą scenariuszowo ewolucję. Najmniej ekranowego czasu dostała Adriana Paz w roli Epifanii, której postać stanowi istotny przełom dla tytułowej bohaterki. Wszystkie cztery jednak tworzą filmowy organizm, zależny od siebie nawzajem poprzez decyzje, które każda z kobiet podejmuje.

Film Jacquesa Audiarda ma chyba tylko jedną wyraźniejszą wadę – mógłby być w pojedynczych momentach krótszy. To jednak w żaden sposób nie przekreśla reżyserskiego geniuszu, odwagi narracyjnej, musicalowej pomysłowości i uczciwego portretowania bohaterów. Bo to wszystko właśnie stanowi serce (i rozum) Emilii Perez.

Więcej recenzji filmów z 24. MFF Nowe Horyzonty na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.