Nic tak nie tworzy przyszłości tak, jak marzenia, napisał Victor Hugo. Marzenia przybierają najróżniejsze formy. Dzieciaki zdmuchują świeczki i wypowiadają w głowie swoje najgłębsze pragnienia. Dorośli odkładają pieniądze, aby pojechać do wyśnionego przez nich kraju czy kupić mieszkanie. Pomyślmy jednak bardziej popkulturowo. Czy nigdy nie marzyliście o życiu w ulubionym serialu? Może wejść do świata Sherlocka i towarzyszyć mu przy rozwiązywaniu zagadek. Może do świata Fleabag, aby przytulić tytułową bohaterkę i powiedzieć: to nie twoja wina. Bohaterowie I saw the TV glow dostają taką szansę i przeplatają swoje prawdziwe życie z tym serialowym. Nie jest to jednak tak przyjemne, jak mogłoby się wydawać.
Jako postronni obserwatorzy poznajemy parę outsiderów, Owena i Maddy. Podczas wyborów w pobliskim liceum, nastolatkowie wpadają na siebie na korytarzu. Dziewczyna tkwi w swoim własnym świecie, nie zauważa nawet, że chłopak się jej przygląda. Dopiero po pewnym czasie, on decyduje się na rozpoczęcie rozmowy, a ona rzuca jedynie w jego kierunku monosylabami. Po chwili okazuje się, że młodzi mają więcej wspólnego niż mogło się wydawać. Zawierają interesującą znajomość, która poprowadzi ich do niezwykłych miejsc i pozwoli odkryć prawdę o otaczającym ich świecie.
fot. materiały prasowe
Zabawa kolorem i światłem wciąga widza w świat programów telewizyjnych z lat 90. Zieleń, fiolet, granat i pomarańcz otaczają magiczną łuną każdą scenę, a Owen i Maddy wydają się ją przyciągać. Program, który tak intryguje chłopaka, staje się nicią porozumienia między nastolatkami. Rozmowy z początku błahe, przerastają w te, w których duet dzieli się trudami życia. Z każdą kolejną minutą ich pojmowanie świata zmienia się, a w głowach młodych pojawiają się pytania: co jest rzeczywistością, a co fikcją?
Jane Schoenbrun stworzyła pozornie kolorowy świat, który po głębszej analizie okazuje się być pełen mroku. Film odzwierciedla ból pokolenia, które w latach 90. oglądało telewizję i marzyło o życiu jak z amerykańskich produkcji. W końcu American dream nie wziął się znikąd. Główni bohaterowie siedzą godzinami wpatrzeni w ekrany, bo widzą w nich również siebie. Dzięki The Pink Opaque czują, że nie są sami. Wielokrotnie podczas seansu słyszymy wypowiedzi, że Maddy czuje się jak jedna z bohaterek. Magia opowieści wizualnych nie zawodzi nastolatków.
fot. materiały prasowe
Gatunkowo umieszczony jako horror nie przeraża jumpscarami, ale niepokoi szczegółami. The Pink Opaque to serial o dwóch dziewczynach, które łączy telepatyczna więź. W każdym z odcinków zostają zmuszone do walki z siłami zła pod kontrolą Pana Melancholii. Dziwaczne, wyjęte z dziecięcych koszmarów twory wyciągają do widza rękę i przyprawiają o dreszcze. Odrętwienie i zdystansowanie świata wokół Owena i Maddy dodatkowo podbudowuje napięcie. Czuje się, że coś jest nie tak. Nie wiadomo jednak jak to zatrzymać. Cała ta otoczka przekształca pozornie zwykły film o dorastaniu w latach 90. w niepokojący i dziwaczny horror pełen mroku i blasku neonów.
Justice Smith i Brigette Lundy-Paine dźwigają fabułę na swoich barkach i tworzą wysmakowany duet. Ich rozmowy, interakcje są na swój sposób ujmujące. Szczególnie scena na trybunach zapadła mi w pamięć. Maddy pyta Owena: Lubisz dziewczyny, a może chłopaków? Na co główny bohater odpowiada: Nie wiem, najbardziej chyba lubię seriale. W pozornie prostym cytacie zawarto tak wiele. To właśnie ta miłość do produkcji telewizyjnych łączy młodych.
fot. materiały prasowe
Wisienką na torcie jest muzyka, która dodatkowo potęguje uczucie odrealnienia i zatopienia w świecie kolorowych lat 90. Klimatyczny koncert zespołu z udziałem Phoebe Bridgers, delikatna ballada i niemal psychodeliczne melodie tworzą mieszankę nie z tej ziemi.
Jako że zobaczenie I saw the TV glow było moim priorytetem na tegorocznym festiwalu, miałam bardzo duże oczekiwania. Zaintrygowana zwiastunem, weszłam na salę i przepadłam w świecie zagubionych nastolatków i szumiących telewizorów. Piękno tego filmu urzeka, a intymna atmosfera sprawia, że czujemy się jego częścią. Czego chcieć więcej? Może pomyślności dla bohaterów?
Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Marzy o prowadzeniu zajęć filmowych dla dzieci i młodzieży.