Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kaskader - recenzja filmu. Boski Ryan Gosling

Autor: Hanna Kroczek
6 maja 2024
Kaskader - recenzja filmu. Boski Ryan Gosling

Fikołki, skoki i wybuchy. Płonące kombinezony i samochody. Kaskader w dachującym pojeździe. Wstrzymane oddechy. Potem jeden gest, kciuk w górę, i wszyscy się uspokajają. Tak właśnie powinien wyglądać standardowy dzień pracy w tym zawodzie. Kaskader Davida Leitcha pokazuje jednak nieco inną rzeczywistość. 

Historia opowiedziana w tym filmie początkowo wydaje się prosta. Luźno opartą ją o serial z lat 80-tych pod tym samym tytułem. Colt Seavers pracuje przy wielu znanych produkcjach jako kaskader, dubler aktora kina akcji, Toma Rydera. Zostaje jednak zmuszony do porzucenia swojej kariery, kiedy pada ofiarą wypadku. Pewnego dnia wraca jednak do świata kina, aby uratować film swojej dawnej ukochanej, Jody Moreno. Jeszcze nie wie, że stanie przed największym wyzwaniem całej swojej kariery. Pozostaje pytanie: czy sobie poradzi?

Film aż kipi od popkulturowych nawiązań. Pierwsze kilka minut to kompilacja wielu scen kaskaderskich ze znanych produkcji. Nasz główny bohater i jego przyjaciel, Dean Tucker, ciągle wplatają w swoje wypowiedzi cytaty z klasyków kina. Nie są to słowa rzucane na wiatr, często stanowią motywację dla Colta, popychają go w stronę odpowiednich decyzji. W tle melancholijnej sceny, gdzie nasz bohater rozpamiętuje momenty miłosnych uniesień, leci piosenka Taylor Swift All Too Well. Do tego oglądając Kaskadera, mamy do czynienia z filmem o robieniu filmu. Problemy, które wydają się być tylko na ekranie naszych bohaterów, stają się ich rzeczywistością…

fot. materiały prasowe

Widać, że reżyser wie, co robi. David Leitch nie jest bowiem amatorem. Możemy go znać z wielu hitów, chociażby Bullet Train, Atomic Blonde, John Wick, Szybcy i wściekli czy Deadpool. Myślę, że dlatego tak dobrze wychodzą w Kaskaderze te wszystkie nawiązania popkulturowe. Mianowicie Leitch jest ogromną częścią tego świata. Reżyser bawi się tym medium i wychodzi mu to całkiem nieźle. Kaskader nie robi nic na siłę. Nie próbuje mieć mocnego przekazu czy być aż nadto skomplikowany. Jego głównym celem jest dostarczenie widzowi rozrywki. Dla osób z zamiłowaniem do kina czy po prostu tych obytych z popkulturą może być frajdą w czystej postaci. Kto pierwszy odgadnie pochodzenie słynnego cytatu? Widz czy Colt Seavers? 

Ryan Gosling i Emily Blunt bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli. Nie spodziewałam się takiego duetu w filmie romantycznym. Mają na ekranie świetną chemię i widać, że dobrze się ze sobą bawią. Ryan Gosling ma specyficzne poczucie humoru, które tutaj sprawdza się idealnie. Colt Seavers trafia na listę moich ulubionych ról tego aktora.

Muzyka, którą możemy usłyszeć w filmie, świetnie dopełnia wszystkie sceny. Usłyszymy tu chociażby I Was Made For Lovin’ You w wykonaniu Yungblud, a pod koniec już w oryginale. Scena z All Too Well Taylor Swift rozśmieszy, All I Do Is Win DJa Khalida pobudzi, a Against All Odds Phila Collinsa wzruszy. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Zobacz także: Abigail - recenzja filmu. Krwawa baletnica Niepokalana – recenzja filmu. Siódme poty Sydney Sweeney Challengers - recenzja filmu Luki Guadagnino! Jak Iga w Roland Garros

Miałam i dalej mam problem z umieszczeniem Kaskadera w jednym gatunku filmowym. Z jednej strony jest to kino akcji. Widzimy wyczyny kaskaderów, rozróby przestępców. Colt ma za zadanie odnalezienie zaginionego aktora kina akcji i uratowanie produkcji Jody. Z drugiej natomiast, powiedziałabym, że jest to komedia romantyczna. Wątek relacji reżyserka-kaskader nie opuszcza nas ani na chwilę. Nie zawsze zdajemy sobie z niego sprawę, ale ukrywa się w tle, aby za moment wrócić na pierwszy plan. W rezultacie dostajemy hybrydę, romantyczne kino akcji. Ciekawy twór.

fot. materiały prasowe

Pomimo tej pozornej błahości, produkcja ma głębsze znaczenie. Jest laurką dla każdego kaskadera, który pracuje w przemyśle filmowym. Tytułowy bohater w pewnym momencie zostaje zapytany o to, czy może zostać nagrodzony za swoją harówkę Oscarem. Colt odpowiada nieco zirytowany, że nie. Niezwykle ciekawe jest to, że tak istotny dla kina zawód nie ma swojej kategorii wśród nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Przecież to właśnie dzięki kaskaderom wszelkie walki, wybuchy, pożary, wypadki i wiele innych niebezpiecznych wyczynów jest możliwych. To, że nie zostają za to odpowiednio docenieni, wydaje się wielkim nieporozumieniem. 

Mimo zachwytów, trzeba też zwrócić uwagę na kilka małych problemów. Język filmu używa sporo specjalistycznych zwrotów, które nie zawsze będą zrozumiałe dla każdego. Niestety, może to spowodować, że wiele smaczków umknie widzowi. Sam reżyser pracował niegdyś jako kaskader, więc doskonale zna ten żargon. Do tego długość filmu. Trwa nieco ponad dwie godziny, przy czym miałam wrażenie, że całość śmignęła mi przed oczami. Momentami nie do końca rozumiałam co się dzieje albo czemu przejmujemy się konkretną postacią. Bywały też chwile, kiedy gubiłam się w chronologii wydarzeń. Koniec końców dobrze się jednak bawiłam. 

fot. materiały prasowe

Dobre dialogi, sceny akcji, wątek romantyczny i gra aktorska prowadzą ten film. Nie mamy tu do czynienia z produkcją, która dąży do bycia częścią serii. Kaskader stoi sam jako solo wojownik. Dostarczy rozrywki i ucieszy widza. Czego chcieć więcej? Bawiłam się na nim tak dobrze jak na Bullet Train, a w moich ustach to nie lada komplement. Jeśli wybierzecie się do kina, zostańcie na napisy końcowe, nie pożałujecie. 

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.