Mała dziewczynka, białe tutu i brokatowe tenisówki. Obraz mało przerażający, można by pomyśleć. Dodajmy jej jednak kły, skropmy gęstą krwią, a potem unieśmy kilka centymetrów nad ziemią. Już mniej przyjemnie, prawda? Jeśli zaciekawił was ten opis, horror Abigail będzie dla was idealny.
Film opowiada historię szóstki przestępców, którzy zostają zrekrutowani do wyspecjalizowanej grupy. Ich zadaniem jest porwanie 12-letniej dziewczynki, córki amerykańskiego bogacza. Dziecko ma mieć zapewnione bezpieczeństwo do czasu, aż jej kochany ojciec nie przekaże szefowi grupy okupu. Potem suma zostanie podzielona na równe siedem części, a drużyna wyjdzie z tego z dodatkowymi sześcioma zerami na koncie. W końcu to tylko 24 godziny, tyle czasu dostanie nasz wcześniej wspomniany bogacz na przygotowanie umówionej sumy. Co może się wydarzyć w ciągu jednego dnia? Więcej niż myślicie.
Poszłam do kina oczekując horroru gore z dodatkiem komedii i to właśnie dostałam. Krew leje się w nim strumieniami zachlapując przy tym nawet kamerę. Do tego odcięte głowy i flaki. Mimo tego całego obrzydlistwa, film świetnie radzi sobie z humorem. W każdej scenie granica między krzykiem ze strachu a śmiechem jest bardzo płynna. Duet Matt Bettinelli-Olpin i Tyler Gillett umiejętnie bawi się emocjami widza, a do tego zręcznie przeplata wiele odniesień do popkultury. Przykładem może być chociaż wypowiedź Sammy, kiedy grupa odkrywa, że mają do czynienia z małą wampirzycą. Dziewczyna, próbując zrozumieć sytuacje, w której wszyscy się znaleźli, pyta: O jakim wampirze mówimy: Czysta krew, Zmierzch czy Anne Rice? Są to bardzo różne wcielenia.
fot. materiały prasowe
Co do postaci, znajdziemy tu bohaterów, którzy wpisują się w dobrze znane widzom horrorowe szablony. Głupi mięśniak Peter (Kevin Durand), który działa bez zastanowienia. Znudzona życiem nastolatka Sammy (Kathryn Newton), która buntuje się przeciwko swoim bogatym rodzicom. Cyniczny były gliniarz Frank (Dan Stevens), który stara się przewodzić tej grupie. Były wojskowy Rickles (William Catlett), którego tak naprawdę dobrze nie poznajemy. Czysta już narkomanka Joey (Melissa Barerra), która chce porzucić dawne nawyki i być lepszą wersją siebie dla swojego synka. Wisienka na torcie - szofer Dean (ostatnia przed śmiercią rola Angusa Clouda), który nie grzeszy intelektem i prawdopodobnie jest nieco zaburzony. Różnice charakterów dostrzegamy od początku. Bohaterowie ścierają się ze sobą i z czasem zaczynają rozumieć, że znaleźli się w tym miejscu z bardzo odmiennych powodów. Połączenie tych postaci na ekranie zapewnia wiele komediowych momentów. Wydaje się też, że aktorzy dobrze bawili się przy realizacji tego filmu.
Przez 100 minut oglądamy walkę przeciwieństw. Bałam się za dużego przerysowania, jednak te kontrasty świetnie się tu sprawdzają. Białe tutu i litry krwi. Mała dziewczynka i jej mordercza żądza. Mania zabijania i Czajkowski w tle. Zabawa tymi elementami dodaje filmowi ciekawy sznyt.
fot. materiały prasowe
Znając duet Radio Silence i oglądając Zabawę w chowanego, dostrzegłam wiele podobieństw a jednocześnie wynikających z nich różnic. Akcja obu filmów opiera się na relacji oprawca-ofiara. W Abigail jedna postać poluje na większą grupę, natomiast we wcześniej przytoczonej produkcji jest zupełnie na odwrót. Do tego mamy tak naprawdę jedno miejsce akcji – wielką, imponującą nieruchomość, która przywołuje na myśl romantyczne utwory Jane Austen. Zabytkowe obiekty jednak szybko wyłamują się z sielankowości i stają się polami bitwy obryzganymi krwią i resztkami ciał. Zasadnicza różnica pojawia się również w odbiorze tych filmów. Przy Zabawie w pochowanego raczej poczujemy niepokój, a śmiech nie wydobędzie się z naszych ust. Tę komediową pustkę wypełni na pewno Abigail, jako że takie jest jej zadanie. Dostarczenie widzowi rozrywki.
Przesłanie produkcji wydaje się być proste. Mała wampirzyca zachowuje się w taki, a nie inny sposób, bo chce na siebie zwrócić uwagę ojca. Jako, że ten rzadko bywa w domu, dziecko czuje się samotne, może odrzucone. Nie jest to najważniejszy aspekt filmu. Produkcja nie próbuje być filozoficznym wywodem czy analizą ludzkiej psychiki. Relacja ojciec-córka to tylko poboczny wątek. Czy koniec końców Abigail dostaje to, co chciała? Sami musicie się o tym przekonać.
fot. materiały prasowe
Duet Mata Bettinelli-Olpin i Tyler Gillett wie, co robi. Ich poprzednie produkcje: Zabawa w pochowanego, Krzyk V i Krzyk VI, zrobiły na widzach wrażenie. Umiejętne połączenie pełnych napięcia scen z tymi rozładowującymi je jest znakiem rozpoznawczym panów. Abigail można obejrzeć w pojedynkę i dobrze się przy tym bawić, ale seans ze znajomymi zapewni nam jeszcze lepsze doznania. W końcu kto nie lubi pośmiać się z głupoty postaci w horrorach?
Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Marzy o prowadzeniu zajęć filmowych dla dzieci i młodzieży.