Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Niepokalana – recenzja filmu. Siódme poty Sydney Sweeney

Autor: Adam Kudyba
30 kwietnia 2024
Niepokalana – recenzja filmu. Siódme poty Sydney Sweeney

Rozwój Sydney Sweeney w filmowej branży postępuje z prędkością światła. W kilika lat zaliczyła ważne produkcje serialowe (Euforia, Ostre przedmioty, Opowieść podręcznej, Biały lotos), pokazała swój talent w Reality czy współprodukowanym przez siebie romkomie Tylko nie ty. Choć w horrorze Michaela Mohana jej gwiazda świeci mocno, nie uwalnia filmu od przeciętności. 

Cecilia (Sweeney) to młoda dziewczyna z Ameryki, która na dniach zostanie oficjalnie włączona do świata zakonnego. Przybywa zatem do włoskiego klasztoru, aby zacząć wieść życie zgodnie z naukami Boga. Choć zostaje przywitana z właściwymi honorami nowicjuszki, na starcie spotyka się z niepokojącymi reakcjami ze strony niektórych zakonnic. Niepokój głównej bohaterki osiągnie apogeum, gdy okaże się, że młoda zakonnica...jest w ciąży. 

Ale to już było…

Niniejszy zarys fabuły Niepokalanej zdaje się brzmieć znajomo. Jeśli ktoś oglądał wciąż obecny na ekranach kin Omen: Początek, może mieć w trakcie lektury tej recenzji deja vu. Nietrudno jest bowiem zauważyć podobieństwa fabularne pomiędzy obydwoma horrorami. To niefortunny zbieg okoliczności, w związku, z którym oba tytuły – także w tej recenzji – nie unikną porównań.  

Niestety, Niepokalana w owym zestawieniu jest słabszą produkcją. Głównie dlatego, że ma bardzo silnego adwersarza. Film Arkashy Stevenson hipnotyzował stylem, klimatem, ze schematów wyciskał to, co najlepsze. Produkcja reżyserowana przez Michaela Mohana nie jest jednak od początku skazana na bycie tą gorszą. Koncept wrogości zakonnic wobec nieznanej przybyszki, kwestia roli postaci granej przez Sweeney w zakonnej hierarchii po odkryciu jej powołania czy wreszcie sama ciąża – te i inne elementy Niepokalanej niosły w sobie potencjał, żeby wybrzmieć i urozmaicić film. Niestety, tak się nie stało. Tak samo ze straszeniem – choć są momenty wprawiające widza w niepokój, to jednak ciężko mówić o trzymającym za gardło strachu. 

Sydney, patronka dobrego aktorstwa

Nie ma co jednak marudzić z góry na dół, bowiem horror z Sydney Sweeney nie jest wcale zły. Jej postać przybywa do zakonu z nadzieją na odnalezienie Boga w nowy sposób, po tym jak w dzieciństwie cudownie ocalała, a jej parafia uległa zamknięciu. Choć okazuje się, że nosi pod sercem potencjalnego Zbawiciela, Cecilia z biegiem czasu pojmuje, że jest bierną uczestniczką wydarzeń, a jej dola ogranicza się jedynie do bycia przyszłą matką. Niektóre sceny z jej udziałem są całkiem kreatywne, filmowi nie brakuje ładnych kadrów, zabieg z podziałem fabuły na trzy akty tożsame z trymestrami ciąży jest całkiem ciekawym rozwiązaniem.  

Zwłaszcza, że współgra to z losami głównej bohaterki. Cecilia zaczyna swoją zakonną przygodę dość skromnie, by wkrótce stać się ważna ze względu na ciążę, zaś na końcu przeistoczyć się w final girl. Nie będzie to najlepsza i najbardziej złożona rola w filmografii Sydney Sweeney, ale to właśnie ona winduje ten film do góry. Oprócz odkrywania mroku zakonu przechodzi także transformację cielesną, wypruwa z siebie flaki, po prostu wiarygodnie odtwarza cierpienie bohaterki. To wszystko nieźle kontrastuje z narracją o cudowności ciąży i z wizją Kościoła, traktującego ten proces jako coś świętego i pięknego. 

Film reżyserowany przez Michaela Mohana nie jest rewolucyjnym, wnoszącym świeżość do kina grozy i jego zakonnej sekcji dziełem. Ogromnie zaszkodziła mu pewnie premiera prequela Omenu, który okazał się rewelacyjnym filmem. Niepokalana nie doskakuje do jego poziomu, ale jako samodzielny horror jest zupełnie przyzwoita.  

Więcej o horrorach na Movies Room:

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.