Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kneecap. Hip-hopowa rewolucja - recenzja filmu. Na pohybel Brytolom!

Autor: Adam Kudyba
5 grudnia 2024
Kneecap. Hip-hopowa rewolucja - recenzja filmu. Na pohybel Brytolom!

Choć o stosunku Irlandczyków do swojej podmiotowości opowiadano już w kinie nie raz i nie dwa, można odnieść wrazenie, że i tak ten temat za rzadko się przewija w przestrzeni publicznej. Pomocny jest w tym tytułowy zespół muzyczny, który choć ma zaledwie kilka lat, wyrobił sobie markę dzięki tożsamościowym utworom wykonywanym w ojczystym, coraz bardziej zanikającym, języku. Sex, drugs, and freedom.

Film Richa Peppiatta rozgrywa się w Zachodnim Belfaście. To właśnie tam wychowują się Mo Chara (Óg Ó hAnnaidh) i Móglaí Bap (Naoise Ó Caireallain) - młodzi mężczyźni, których głównym zajęciem jest imprezowanie, handel narkotykami i ich zażywanie. W sercach obu drzemie silne poczucie własnej tożsamości zaszczepione niegdyś przez ojca tego drugiego, Arlo (Michael Fassbender). Z biegiem czasu łączą siły z JJ-em (JJ Ó Dochartaigh), nauczycielem muzyki, któremu doskwiera poczucie niespełnienia i braku sprawczości. We trzech łączą się w Kneecap - muzyczną kulę wystrzeloną w sam środek narodowego sporu o uznanie języka irlandzkiego za urzędowy.

W Kneecap dzieje się rzecz podobna do tej, którą ostatnio mogliśmy oglądać w Sing Sing Grega Kwedara, bowiem w obu obrazach obsada zdominowana jest przez aktorów, którzy wcielają się w samych siebie. Tak, cała trójka wcielająca się w członków zespołu, to w rzeczywistości faktycznie artyści tworzący tytułową grupę. Zabieg nietuzinkowy w przypadku fabularnego kina, ale zdecydowanie będący zaletą z prostego powodu - wzmacnia autentyczność. Tej w filmie nie brakuje w żadnej sekundzie. 

Zanim przyjdzie się pozachwycać nad treścią Kneecap, trzeba powiedzieć nieco o świetnej, brawurowej formie, jakiej Peppiatt używa do opowiedzenia tej szalonej historii. Odpala wrotki na pełnej, wrzucając do jednego worka narrację z offu, dynamiczny montaż, świetne inscenizacje koncertów czy pościgów, narkotyczne tripy i równie świetny co wulgarny humor. Ten film ogląda się naprawdę świetnie, a żywiołowość i "ducha", którego niosą młodzi muzycy, po prostu czuć. Choć w Kneecap wyczuwalna i widoczna jest społeczno-polityczna głębia, zalecam podejść do tego filmu bardziej jak do pokręconej rozrywki, która czeka na wchłonięcie przez odbiorcę.

Korzystając z powyżej opisanej formy, dzieło Richa Peppiatta niezwykle sprawnie, wciągająco i wielotorowo pochyla się nad sporem wewnątrz Irlandii Północnej. Jak sam bohater zauważa w ramach offowej narracji - choć epoka zamachów terrorystycznych i bardzo radykalnej walki ma swoją wartość i znaczenie w kulturze kraju, to jednak minęła. Z nowymi czasami idą nowe sposoby walki z brytyjskim okupantem, zatem orężem grupy, obok starć z policją, staje się hip-hop po irlandzku. Zgodnie z prawidłami droga zespołu na szczyt spotka się z niejednymi przeszkodami - od slapstickowych Radykalnych Republikanów Przeciw Narkotykom, po nieustępliwą panią detektyw, która z pasją tropi bezczelny tercet muzycznych rewolucjonistów.  Choć dużo tu humoru, twórcy nie schodzą z drogi opowiadania o jak najbardziej realnym zagrożeniu dla ojczystego języka, mniej lub bardziej subtelnie zwalczanego przez establishment, robiący z młodych muzyków wywrotowców i terrorystów.

Mo Chara i Naoise to praktycznie nierozłączny duet,  z werwą reprezentujący młode pokolenie, które pomimo kłód rzucanych pod nogi nie zatraca odwagi i autentyczności swojego buntu. Zamiast pistoletów, mężczyźni wyposażeni są w mikrofony, zamiast kul - słowa świetnych, zyskujących coraz szerszą popularność i sprowadzających na nich zagrożenie tekstów. Peppiatt nie poprzestaje jednak na tych dwóch młodych dżentelmenach w dresach i fantastycznie rozrysowuje drugi plan, na którym nie brakuje istotnych postaci opakowanych w istotne konteksty. Robiący największe wrażenie aktorski triumf zalicza JJ Ó Dochartaigh, wcielający się (jak reszta zespołu) w samego siebie. W filmie jest on wycofanym nauczycielem muzyki, nieformalnym kustoszem pamięci o aktualności irlandzkiego języka, konieczności jego pielęgnowania; brakuje mu jednak odwagi do działania. Choć przedstawiany jest jako autor pomysłu i główny organizator zespołu, nie ulega wątpliwościom, że cała trójka jest w podobnym stopniu potrzebna sobie nawzajem. JJ ma w sobie ambicję i potrzebę walki, ale równie mocno dba o tajemnicę własnej tożsamości, wiedząc z jakim napiętnowaniem i konsekwencjami może się ona wiązać. 

Droga nauczyciela do “ewolucji” w DJ Provaia wypada bardzo wiarygodnie i dzięki temu dodaje koloru całości, podobnie jak postać Caitlin - jego partnerki, która również walczy politycznie, acz na nieco innym, choć równie ważnym polu. Cichym królem trzeciego planu jest Michael Fassbender, który pojawia się na ekranie bardzo rzadko, ale za każdym razem świetnie zaznacza swoją obecność. To kreacja będąca symbolem ludzi-duchów przeszłości, którzy okopali się w niej na tyle, że stracili kontakt z rzeczywistością. Bardzo dobra rola Fassbendera to nie tylko hołd dla grupy radykalnych idealistów, ale pytanie o skutki takich działań czy poświęceń tego, czego się nie powinno poświęcać, a przez co cierpią najbliżsi. Zgodnie z tym co twierdzi matka Naoise - Arlo jest jak żołnierz, który na długo po wojnie wciąż błądził przekonany, że ona trwa i wygląda tak samo, jak za jego czasów. Jest symbolem, ale i pełnokrwistą, istotną zwłaszcza dla swojego syna postacią, przy czym Fassbender ani na moment nie przyćmiewa aktorsko reszty. Wie, że jest “duchem” w filmie i nie próbuje wychodzić poza tę konwencję.

Kneecap. Hip-hopowa rewolucja to film, który w kreatywny i bez reszty wciągający sposób zagląda w północnoirlandzkie uliczki i próbuje zrozumieć ich tożsamościową specyfikę bez protekcjonalnego i pretensjonalnego podejścia. To też po prostu szalona, spektakularna, często zabawna, wyróżniająca się historia, oryginalne i niezwykłe dzieło, które warto docenić.

Inne recenzje filmowe na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

90/100
  • Rozsadzająca ekran energia
  • Autentyczne aktorstwo bohaterów
  • Warstwa wizualna i świetny montaż
  • Tempo gna, ale pozwala na spokojniejsze i wrażliwsze momenty
  • Wydźwięk społeczno-polityczny podany bez patosu i łopatologii
  • Dla niektórych może być nieco zbyt pokręcony i chaotyczny

Movies Room poleca