Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

next

Funko Fusion – recenzja gry. Zostawmy te figurki w pudełkach

Autor: Mateusz Chrzczonowski
24 września 2024
Funko Fusion – recenzja gry. Zostawmy te figurki w pudełkach

Funko POP osiągnęły w ostatnich latach tak ogromną popularność, że już chyba każdy choć raz widział jakąś znaną postać ze swojego ulubionego uniwersum w wersji 10-centymetrowej figurki z za dużą głową. Nowe wizerunki z kolejnych franczyz powstają w zawrotnym tempie, a coraz więcej ludzi przekonuje się do kolekcjonowania Popów, choć jeszcze kilka lat temu mogli na nie patrzeć z politowanie. Tylko kwestią czasu było więc powstanie również gry, która pozwoliłaby pokierować tymi małymi pokrakami. I tak też powstało Funko Fusion

Kto lubi figurki Funko POP? Pewnie znalazłoby się tu trochę fanów, bo obecnie trudno jest nawet wymienić filmy/gry/seriale, które nie miałyby kilku swoich Popów. Każdy więc znajdzie coś, co go interesuje. Oczywiście nie każdemu może podobać się karykaturalne przedstawienie postaci, bo na przykład woli realistyczne figurki z masą szczegółów. Nie da się jednak ukryć, że dużaą robotę robi tu cena – realistyczna figurki to wydatek przynajmniej kilkuset złotych, a za jakieś większe cudeńka trzeba zapłacić nawet i tysiące. Funko POP za to standardowo kupimy za około 60 zł, chyba że szukamy jakiego dawno już niedostępnego w sprzedaży egzemplarza, wtedy na aukcjach trzeba liczyć się z trochę większych wydatkiem. Dostępność dla każdego to ważny czynnik dlaczego lubimy te małe, wielkogłowe figurki. 

Screen z gry Funko Fusion

Skoro praktycznie każdy Popy ma albo przynajmniej kojarzy, a do tego Funko posiada wręcz niezliczone licencje, czemu by nie wykorzystać też tego do stworzenia gry wideo. Ja pomyśleli, tak też zrobili, a dzieła dokonało studio 10:10 Games, wydając Funko Fusion. Pozostaje tylko kwestia połączenia różnych uniwersów w jednej grze i jeszcze w miarę logiczne ukazanie, dlaczego nasze postacie wyglądają jak wyglądają. Można to zrobić w bardziej kreatywny sposób, ale można też pójść na łatwiznę. Niestety, twórcy omawianej gry wybrali drugą opcję i poszli po najmniejszej linii oporu, co widać bardzo wyraźnie. Fabuła bowiem niby tu jest, ale robi za bardzo niepotrzebny margines. W skrócie  - jest świat Funko, gdzie postacie z różnych uniwersum żyją w zgodzie. Pojawia się jednak zły Eddy Funko, uszkadza biednego Freddy’ego Funko (dobrego), a my musimy udać się w kolejne światy, aby przywrócić porządek. Tyle. Przez kilkanaście godzin zabawy nie dostajemy już praktycznie nic więcej, co by tę historię rozwinęło. 

Zobacz również: Disney Epic Mickey: Rebrushed - recenzja gry. Malowanie w wysokiej rozdzielczości

Świat Funko Fusion składa się z siedmiu uniwersów, takich jak: Jurassic World, Scott Pilgrim, The Umbrella Academy, Hot Fuzz, The Thing, Battlerstar Galactica oraz Masters of the Universe, do których możemy udać się w dowolnej kolejności. Po krótkim prologu decydujemy, gdzie chcemy iść w pierwszej kolejności. Aby jednak przejść dalej, musimy uzbierać odpowiednią liczbę koron. Te zaś zdobywamy za przejście etapów z już odblokowanych światów. Każda franczyza wiąże się z pięcioma etapami. Co ważne, w każdym uniwersum możemy kierować jedną z czterech postaci, miedzy którymi będziemy się przełączać w trakcie zabawy. Przydają się nam bowiem ich unikatowe umiejętności – dla The Umbrella Academy na przykład Numer Pięć może się teleportować, a Allison namawia NPC do wykonania pewnych działań. Dodatkowo w grze możemy liczyć na gości (na przykład Omni-Man) oraz cameo, czyli dodatkowe zadania z postaciami z kolejnych znanych franczyz (na przykład krótki wyścig przeciwko Knightowi z Nieustraszonego). 

Screen z gry Funko Fusion

Ciekawe światy, które pewnie sporo osób zna – choć na pewno nie wszyscy, o czym za chwilę – to główna zaleta recenzowanego Funko Fusion. Przecież nigdy za wiele naszych ulubionych postaci, tym bardziej jeśli mamy na półce ich popowe podobizny. Ponownie możemy tu wrócić do znanych nam wydarzeń, gdyż gra na wzór formuły LEGO odtwarza historie z filmów/ seriali. Niestety, w LEGO często było to robione bardzo dokładnie, dzięki czemu mogliśmy przeżyć fabuły jeszcze raz, tym razem w lekko ubarwionej wersji. W Funko Fusion jest to zaś zlepek jakiś losowych momentów, przez co odnaleźć się tu jest strasznie trudno. Praktycznie nie wiadomo, co się dzieje, co dokładnie teraz przeżywamy. Psuje to mocno odbiór. Tylko lokacje i easter eggi ratują sytuacje. 

Zobacz również: Black Myth: Wukong - recenzja gry. Sprawdzamy, ile jest wart kandydat na grę roku

Podobny chaos panuje w budowie misji. Najczęściej trafiamy do jakieś lokacji znanej z franczyzy, otrzymujemy ogólny cel misji i musimy działać po omacku. Nie ma żadnych podpowiedzi, nikt nic nie mówi – w końcu to nieme figurki, choć dymki z kwestiami się czasem pojawiają – nie ma też żadnej minimapki, a lokacje czasem bywają trochę zawiłe – ogólnie totalny rozpierdziel, przez co bardzo szybko zaczynamy się frustrować. Okej, można szukać, grzebać, aż w końcu uda się odnaleźć, co trzeba, jednak jakim kosztem. Zadania główne mimo wszystko są nudne i powtarzalne, więc zachęta żadna. Do tego dochodzą liczne błędy, przez co bywa czasem tak, że przez godzinę szukamy znajdziek, rozwiązujemy nieintuicyjne zadania i łamigłówki, a na koniec gra przez błąd uniemożliwia nam przejście dalej, wiec trzeba wczytać save’a. Co gorsze, ten jest tylko na początku misji, więc zaczynamy wszystko od nowa…

Screen z gry Funko Fusion

Nie liczcie też, że sytuację uratuje system walki. Postacie niby mają różne umiejętności czy bronie, ale wszystko sprowadza się do tego samego – nudnego i niesatysfakcjonującego strzelania na oślep. Na oślep, bo kamera też potrafi spłatać figla. Wrogowie są ciągle tacy sami, zmienia się tylko skin względem obecnie zwiedzanego uniwersum. Najgorzej, że równie powtarzalni są bossowie – starcia na koniec każdego świata sprowadzają się do nawalania ich w kolorowe punkty, aby w ten sposób zdobyć punkty, a te w końcu dają nam możliwość wezwania giga figurki. Ta już potem na spokojnie radzi sobie z oponentem. Ataki bossów oczywiście też są do siebie bardzo zbliżone, przez co rutyna wkrada się tu bardzo szybko. Co więcej, twórcy nie mają dla nas litości, bo żeby móc udać się do ostatecznego bossa w grze, musimy zdobyć odpowiednią liczbę złotych koron, więc trzeba się liczyć z ponownym powrotem do odwiedzonych już światów, by wymaksować ominięte atrakcje. No cóż.

Zobacz również: Oceniamy nowe kolekcje The Sims 4 Bajkowy pokoik i Artystyczne atelier

Na koniec coś, co mnie najbardziej zastanawiało podczas przechodzenia Funko Fusion – dla kogo w ogóle jest ta gra? Gameplay bardzo szybko i bardzo brutalnie chce nam dać do zrozumienia, że starsi gracze nie do końca mają czego tu szukać. Z drugiej strony masa wrogów, szybko spadające zdrowie i frustrujący sposób leczenia, mogą dzieciaki trochę zniechęcić. Z trzeciej strony światy wybrane do gry celują raczej w już leciwych konsumentów, bo kto osób poniżej 20 roku życia będzie kojarzył Battlerstar Galactica czy Masters of the Universe? No i fraczyzy jak The Thing to już zdecydowanie nie są dla osób młodszych, tym bardziej że twórcy gry nie szczędzą tu mroczniejszych momentów. Mimo wszystko jednak gry o figurkach Funko POP jakoś nie poleciłbym osobom, które wolą trochę bardziej dojrzalszą rozrywkę. 

Funko Fusion zapowiadało się jako ciekawa alternatywa dla gier LEGO, w końcu za tytuł odpowiadają osoby, które tworzyły wcześniej klockowe produkcje. Niestety w omawianym dziele studia 10:10 Games zabrakło pomysłu oraz szlifu – jednego, drugiego i trzeciego – by była to gra spełniająca oczekiwania. Same światy i postacie przeniesione do wielkogłowej wersji nie wystarczą, by zadowolić fanów tych filmów czy seriali. Oprócz znanych postaci, powinniśmy dostać też jakiś pomysł na gameplay, przystępne przedstawienie historii oraz tytuł przede wszystkim dopracowany technicznie. No i ja bym jednak lepiej przemyślał dobór franczyz, bo obecne zestawienie raczej nie przyciągnie młodszych odbiorców, a starsi mają ciekawsze propozycje gamingowe do wyboru. 

Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni. | [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

40/100

Znane i lubiane uniwersa oraz cała masa easter eggów

Całkiem sporo postaci

Fabuła gry praktycznie nie istnieje

Historie z filmów/seriali przedstawione okropnie chaotycznie 

Gameplay nudzi i frustruje równie szybko

Dużo błędów

Gra ani dla młodszych, ani dla starszych

Movies Room poleca