Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment – recenzja gry. Więzienie czy swoboda?

Autor: Mateusz Chrzczonowski
11 grudnia 2025
Hyrule Warriors: Age of Imprisonment – recenzja gry. Więzienie czy swoboda?

Seria The Legend of Zelda to prawdziwy fenomen, przez co każdy po cichu liczy, że kolejna odsłona znów wywróci stolik. Ostatnio Nintendo lubi też wyskoczyć ze spin-offami przygotowanymi przez ekipę od radosnej rzezi z Omega Force, a ja ciągle z naiwnością oczekuję, że one będą równie rewolucyjne, co główna seria. Może nostalgia, może to irracjonalne przeświadczenie, że tym razem musou okaże się czymś więcej niż siekaniem na lewo i prawo mobków na gigantycznych mapach. A tu dodatkowo spełniło się małe marzenie wielu fanów: w końcu mieliśmy zobaczyć legendarną Imprisoning War, o której tyle słyszeliśmy w Tears of the Kingdom. Nie mogłem więc tego ominąć. I jak wyszło? Powiem tak — jest spora szansa, że zgadliście. A gdybym założył się o dychę, że tym razem mosou zaskoczy, to dziś byłbym o te dziesięć złotych biedniejszy.

Oczekiwania, czyli głupio było wierzyć… ale wierzyłem

Wiem, czym jest musou. Pamiętam też, jak Age of Calamity obiecywało prequel Breath of the Wild, a skończyło się alternatywną linią czasu z nie do końca satysfakcjonującymi rozwiązaniami. A jednak chciałem wierzyć, że powaga przedstawione wojny wymusi bardziej przyziemne podejście. Że dostaniemy narracyjny most do wątków Rauru i Sonii. Że tym razem scenariusz nie zrobi fikołka w ostatniej minucie. No cóż... Hyrule Warriors: Age of Imprisonment momentami błyszczy, potrafi nawet dawać szczery fun, ale finalnie znów potykamy się na fabule, a gameplay — choć usprawniony — wciąż cierpi na znane bolączki.

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment  / materiały prasowe

Prolog dawał nadzieję na epickie kino

Pierwsze godziny robią naprawdę świetne wrażenie. Twórcy idą w bardziej filmowe prowadzenie, a nowa konsola Nintendo wreszcie pozwala tym scenkom wybrzmieć. Tętniące życiem, starożytne Hyrule wygląda przepięknie. Gramy całą plejadą bohaterów z ery zakładania królestwa — Rauru, Sonia, no i Zelda, którą z TotK doskonale znamy z jej podroży w czasie. I powiem szczerze: ten wątek to najlepsze, co gra ma do zaoferowania. Postacie mają chemię, rozmowy mają ciężar, atmosfera nadciągającej katastrofy jest wyczuwalna. Przez chwilę naprawdę czułem, że to prequel, na jaki czekałem.

Szkoda tylko, że im dalej, tym bardziej czuć „musou’ową” rękę scenarzystów. Bez spoilerów: jeśli liczyliście na mroczną, nieuchronną tragedię z akcentem poświęcenia — gra potrafi nagle dorzucić tyle patosu, że momentami zaczyna pachnieć anime power-upem.

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment  / NookGaming

Rauru, Sonia i Mędrcy — yin i yang na polu bitwy

Gra to oczywiście typowa musou klepanka, gdzie musimy odganiać się od stada przeciwników. Za to system urządzeń Zonai wpleciony do walki to świetny pomysł – daje sporo możliwości gameplayowych. Co do postaci: Rauru to chodząca maszynka do mielenia mobków — jego moc światła strzela na ekranie jak z karabinu. Sonia z kolei manipuluje czasem: zatrzymuje, cofa, wykręca wrogów jak pranie. W teorii brzmi to fantastycznie i całkiem dobrze sprawdza się w praktyce. Problem? Balans. Rauru i Zelda to absolutna czołówka, podczas gdy niektórzy Mędrcy… no cóż. Granie Mineru i jej mechem sprawia momentami wrażenie, jakbym próbował zawrócić kontenerowiec w kanale. Niby się da, ale po co? 

Ciekawym dodatkiem jest możliwość stawiania machin Zonai w locie. Postawienie laserowego działka w środku tłumu bokoblinów to widok, który za każdym razem wywoływał u mnie autentyczną dziecięcą radość.

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment  / KGK Stone

Walka na ubitej ziemi, czyli mój stary wróg: recykling

Pojedynki są soczyste, efekciarskie, a łączenie ataków urządzeń Zonai daje sporo satysfakcji… przez pierwsze kilkanaście godzin. Potem zaczyna wracać klasyka Musou: powtarzalność, rutyna i ból nadgarstka.

Najbardziej męczy system skalowania poziomów wrogów (niesamowicie znienawidzona praktyka w grach) oraz agresywny recykling bossów. Ile razy można walczyć z Gleeokiem? Odpowiedź brzmi: zbyt wiele. Tylko z innym kolorem, większym paskiem życia i opisem „wersja ultra”. Tego się nie da obronić. Do tego dochodzi nieszczęsna „fuzja” broni. Ciągłe wymiany ekwipunku sprawiają, że ulepszenia przestają mieć sens — bo za chwilę i tak znajdziesz coś lepszego o +2 do statystyk.

Hyrule Warriors: Age of Imprisonment  / materiały prasowe

Większy świat… tylko szkoda, że taki powtarzalny

Nowa generacja pozwala na większe mapy. I faktycznie są ogromne — tylko że gigantyczne nie znaczy ciekawe. Pola Hyrule wyglądają bajecznie, 60 klatek robi robotę, trawa faluje… ale po chwili okazuje się, że te przestrzenie są boleśnie puste. Biegniemy od znacznika do znacznika. Zajmujemy posterunki. Robimy wszystko, co już robiliśmy w poprzednich Hyrule Warriorsach. Zero zaskoczeń.

Brak ekranów ładowania przy wejściu do fortec? Mega. Szkoda tylko, że za murami czekają… te same skrzynki.

To „tylko” czy „aż” kolejna Zelda musou?

Age of Imprisonment miało potencjał — i to ogromny. Setting wojny dobrze znanej fanom serii aż prosił się o bardziej dojrzałą historię. Dostaliśmy jednak kolejną odsłonę musou: efektowną, momentami szczerze wciągającą, ale też przytłoczoną monotonią.

A jednak… bawiłem się tu nawet dobrze. Tylko trzeba tę grę dawkować i nie cisną na siłę do przodu. W innym wypadku bardzo szybko zje Was nuda.

Inne gamingowe recenzje na Movies Room:

Ilustracja wprowadzająca: materiały prasowe

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Mateusz Chrzczonowski

Redaktor prowadzący działu gier
Mateusz Chrzczonowski

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni. | [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

75/100

Historia Rauru i Sonii chwyta za serce

Płynne 60 klatek na sekundę (wreszcie!)

System urządzeń Zonai w walce jest kreatywny i daje dużo frajdy

Oprawa graficzna i muzyka to top w serii

Klimat towarzyszący wojnie może się podobać

Skalowanie poziomu wrogów i bossowie-gąbki mogą denerwować

Fabuła momentami znowu miesza w kanonie

Powtarzalność zadań typowa dla gatunku musou

Ogromne mapy bywają puste

Movies Room poleca